Znak żółwia

Tytuł: Znak żółwia
Autor(zy): Eugeniusz Paukszta
Rok wydania: 1961. Wznowienia wydano w 1965, 1979 i 1986
Wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie, m.in.

Dlaczego w bazie: Jak sugerować może już sam tytuł, ksiązka ta jest mocno żółwia. Główne znaczenie „żółwia” wynika z faktu, że jeden z bohaterów zaopiekował się znalezionym w domu po powodzi żółwiem, w książce jest wiele wzmianek o tym żółwiu, łapaniu dla niego żab w ramach pokarmu itd. – nie wymieniamy ich wszystkich, a jedynie kilka najciekawszych. Drugie znaczenie to wynikająca z tego symbolika, z racji opiekowania się tym żółwiem a zwłaszcza osobą której to był żółw, grupka młodzieńczych głównych bohaterów w pewnym momencie uznaje siebie za „klan spod znaku żółwia” (na którą to nazwę wpadają gdy pada pomysł, by znalezioną łódkę nazwać właśnie „żółw”). Ostatnie zaś żółwie nawiązanie, oderwane i w pewien sposób poprzedzające pozostałe, to nazwa planowanej przez nazistów w czasie drugiej Wojny Światowej akcji-ludobójstwa której to nadali kryptonim „Aktion Schildkröte”, czyli „Akcja żółw”. Bohaterowie natrafiają na akta z informacją o tym, które przekazują władzom a ta je upublicznia.

Pierwsza wzmianka o żółwiu i wyjaśnienie skąd się wziął:

Teraz z dala już pohukiwał, poszturchując przy okazji Tolka, aż ten piszczał płaczliwie.
— Wczoraj wieczorem zawracał mi głowę swoimi bunkrami. Bzik mu jakiś strzelił do głowy, że powinniśmy odszukać wejście, tam miał się znajdować sztab jakiegoś wielkiego odcinka, całe miasto pod ziemią… Jeszcze mi swego piekielnego żółwia pakował na kolana — bez zainteresowania powiedział Heniek.
— Co za żółw? — zainteresowała się Otrębska.
— Pani nie wie? Cudna historia. Jeszcze jeden niedoszły topielec z czasu powodzi. U Malickich woda sięgała do pół okien i od południa, skąd biła fala, wyrwała futrynę. Przez dwa dni muł wynosiliśmy, ryby nawet były, pijawki, żaby, cała menażeria. W kuchni za piecem jeszcze się nie zdążyło zrobić porządku. Siedzimy wszyscy, Malicki opowiada partyzancką historię, jak to pod Bieniakoniami dopadli oddział SS, wyrżnęli ich, słuchamy z otwartymi gębami, aż tu nagle zza pieca stacza się coś wraz z kupą błota, mało tego jeszcze, rusza się… Cień, nic nie widać. Roman się oczywiście wystraszył, wskoczył na stołek, bo myślał, że mysz.
— Ja ci…!
— Proszę, uderz w stół… — Heniek przezornie przetoczył się na ławie dalej od długich i kościstych nóg przyjaciela. — Lubusz pierwszy skoczył, wiadomo, opiekun małych stworzeń, za nim Benek. Okazało się, żółw. Duża, rozrosła sztuka. No i siedzi w kuchni, wygląda, że chwali sobie nowe życie. Benek go nosi co dnia do wielkiej kałuży, aby popływał.

Dalszy opis losów żółwia:

Żółwia usunęła Malicka z domu już w parę dni po powrocie z powodziowego biwaku w PGR-ze. Przejęty niespodzianym nabytkiem, Benek zaczął znosić nowemu ulubieńcowi przeróżne żuki, pijawki, wreszcie ropuchy i żaby, w końcu cierpliwość kobiety się wyczerpała.
Złapała syna za kark każąc mu wynosić się wraz z nowym pupilem i jego skaczącą po kuchni spiżarnią.
Niedaleko domu pośrodku wybujałej łąki była niewielka sadzawka, porośnięta u brzegów tatarakiem, szlamista, siedlisko mnóstwa żab. Bocian, rezydujący na stodole majątkowej, często grasował w tym miejscu. Tam właśnie pomaszerował Benek wraz z ulubieńcem i mocno niechętnym do nowego przybysza, wyraźnie zazdrosnym Lubuszem.
Roman z Heńkiem również zaciekawili się przeprowadzką. Żółw, złożony u skraju cuchnącego bajorka, długo tkwił w skorupie, później niesłychanie powoli wysunął głowę, zerkał maleńkimi oczyma, jakby je mrużył od słońca, niezdarnie poruszył jedną łapą, drugą, zatrzymał się w takiej pozie, tkwił znieruchomiały jak kamień.
Stanowczo się nie spodobało to Lubuszowi. Szczeknął ponaglająco, potem podskoczył do skrytego w skorupie stworzenia. Benek sczerwieniał ze złości. Pognał psa, aż się zakurzyło.
— Nic z tego nie będzie. Tkwić potrafi tak do wieczora.
— Co ty, Heniek, możesz wiedzieć. Żebym ci nie powiedział, myślałbyś do dziś, że to wielka żaba nie żółw.
Żółw drgnął leciutko, gdy nie bacząc na błoto Benek przyklęknął przy nim, łagodnie pogładził po skorupie, czule zaszeptał. Leciutko, ostrożnie wysunęła się głowa, małe oczka zobaczyły palec Benka, jak tyle już razy poprzednio. Drgnęły łapy, żółw ruszył w ślad za palcem. Benek pakował się w wodę, grzązł w błocku, ale nie ustawał w roli przewodnika, twarz jego promieniała serdeczną radością i triumfem.
Żółw stanął, pokręcił główką, zanurzyły się już w błocku przednie łapy. I nagle, ani się spostrzegli, runął truchtem do wody jak najlepszy nurek — smyrgnął w niej pod powierzchnią, jeszcze go chwilę widzieli, wybiły na powierzchnię pęcherzyki powietrza, zabulgotało i już śladu nie było.
Chłopak odtańczył na brzegu taniec wojenny.
— A co? A co? — pokrzykiwał.
Benek triumfował na całej linii. Przez pół dnia wygrywał Kubiakowi marchewkę na nosie.
W taki sposób Benek obłaskawił żółwia. Ciągle też miał coś do roboty przy swoim ulubieńcu.
Łapał żaby po okolicznych łąkach i znosił je w czapce na bajorko, wpuszczał tam ryby.
Marzył przy tymi aby gdzieś zdobyć drugiego żółwia.
— Nie byłoby mu smutno, może mieliby dzieci…
Wtedy, gdy się tak opiekował swoim zaskorupionym pupilem czyj gdy baraszkował po podwórku z kudłatym Lubuszem, tracił cwaniacki wyraz twarzy, zostawał śniady, uśmiechnięty, miły chłopak o żywych, połyskujących ciekawością oczach. Takiego go Roman lubił najwięcej.

Dwa kolejne kawałki o żółwiach:

Co tam rysujesz? Nie wiedziałem, że masz takie talenty — schylił się Roman nad deską.
— Dla Benka. Ustawimy to nad jego błotkiem z żółwiami… Wiecie… — spojrzał na nich chmurno, zaczepnie. — Ten Benek to jedyny możliwy facet w naszym gronie. On przynajmniej z byle gówna nie robi tajemnic.
Wiesiek skrzywił się, zaraz jednak szepnął z wysiłkiem:
— Przepraszam cię, Heniek.
— Nie mądrz się, gdy nie wiesz, o co chodzi — zniecierpliwił się Roman. — Spójrz na Wieśka, jak on wygląda. Właśnie przyszliśmy do ciebie po radę. A ten żółw to naprawdę ci się udał. Benek będzie się cieszył. — Chwalił nie tylko po to, by zjednać nadąsanego Kubiaka.
Żółw mocnymi konturami wymalowany na desce rzeczywiście bardzo mu się podobał. Heniek gładko przełknął pochlebstwo, nie zamierzał jednak rezygnować tak łatwo.
Zaburczał:
— Po radę. Do mnie. Widocznie szanownym panom własnych łepetyn było za mało, co?

— Gadanie — słowo to Heniek wypowiedział mniej pewnie. Ale na zakład nie chciał się zgodzić.
— Nie chcecie, to nie. Wolę już moje żółwie od was. One mają większą smykałkę.
Sami z Tolkiem będziemy radzić… — parsknął im śmiechem prosto w twarze, odmaszerował zawadiackim krokiem, z rękami w kieszeniach. Poszedł do swojego blotka na łące, gdzie już z daleka czerniała tablica z wymalowanym na niej wizerunkiem żółwia. Roman spojrzał w tamtym kierunku, uśmiechnął się.
— To ci dopiero kompania spod znaku żółwia.
— Kto ? — Heniek zastanawiał się nad czymś, nie słyszał słów przyjaciela.
— Kto? My wszyscy…

„Powstanie” klanu:

— Trzeba będzie ochrzcić tę łódź? Jaką nazwę jej damy?
— Mamy czas, odłożymy na później.
— Oblewanie można odłożyć, ale nazwę dziś wymyślimy. Ja mam pomysł. Zgodzicie się? — podniósł ślepia, przewracał nimi, był bardzo przejęty.
— Gadaj — zniecierpliwił się Heniek.
— Nazwiemy ją „Żółw”, dobrze? Bo to wszystko tutaj się kręci koło tych żółwi.
— Wszystko, jak wszystko. Ty się kręcisz — sprostował Kubiak.
— Tablicę kto malował, ja? — odparował malec, łyskając czarnymi oczyma.
— Dobra. Może być „Żółw”. To nawet dobrze brzmi. Bo właściwie Benek ma rację.
Patrzcie, koło bunkrów znaleźliśmy żółwia. Tam, gdzie nas spotkały te wszystkie przygody. Pod jego znakiem zaczęły się wszystkie awantury.
— A my nazwiemy się klanem spod znaku żółwia. Pycha, no nie?

Dwa (wybrane) kawałki o „Aktion Schildkröte” i tym dlaczego do niej, zdaniem jednego z bohaterów, nie doszło:

Wszędzie napisano „streng geheim”, to znaczy ściśle tajne — powiedział. — To może być nawet ciekawe. O, Benek, jest coś dla ciebie…
— Dla mnie? — patrząc na wyblakły granat cieniutkiej teczki Benek zdziwił się tylko już grzecznościowo.
— Tu jest napis: Aktion Schildkröte. To znaczy Akcja Żółwia. I też ściśle tajne.
— Żółw? To naprawdę dla mnie. Zobacz, Wiesiek, może są tam jakieś plany miejsca ukrycia skarbów. Mogło i tak być, nieprawda?
— Ja mam to wszystko gdzieś, razem z żółwiami — naburmuszył się Heniek, usiadł na stercie gruzu. — Więcej się już nie bawię w poszukiwacza dziwów. Albo szkielety, albo tajne esesmańskie papiery.

Potem Malicki odwozi brygadiera, malcy pędzą do swoich żółwi, Roman morduje się przy motorze, najpewniej w tym roku nic z tego nie będzie, trzeba kilka części wymienić, nietypowe, tokarka iść musi w robotę. Więc chyba w Warszawie?
Za to kadłub błyszczy świeżo pociągnięty lakierem. U dzioba po obu stronach czarnymi konturami naznaczony rysunek żółwia. Chłopcy przystają przy nim, wodzą zachwyconym wejrzeniem.
— Żółwie to fajne zwierzaki. Niemiachy nie połapały się, źle swą akcję nazwali, to żółwie przyniosły im pecha, nie zezwoliły wymordować Polaków — z całą powagą tłumaczy Benek Tolkowi.

Autor: XYuriTT

Spod znaku żółwia

Tytuł: Spod znaku żółwia
Autor(zy): Konstanty Stecki
Rok wydania: 1979
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia

Dlaczego w bazie: Opowieść o perypetiach bohatera w czasie drugiej wojny światowej, zaczynająca się tuż przed jej rozpoczęciem i śledząca jej rozwój z perspektywy osoby wciągniętej wpierw w tryby Polski pod okupacją, później przymusowej pracy w Niemczech i znów działalności w Polsce. W tekście pojawiają się dwa żółwie kawałki.
Pierwszy jest większy, opisuje znaczenie żółwiej symboliki w czasie okupacji:

Już byłem niedaleko domu, gdy spostrzegłem młodego chłopca, który manipulował tuż przy murze kamienicy. Widać usłyszał moje kroki, bo odwrócił głowę i natychmiast szyb-ko się oddalił. Spojrzałem na ścianę. Widniał tam rysunek żółwia. Aż przystanąłem! Wiadomo, żółwie są symbolem powolności. Mówi się przecież o „żółwim tempie”. Od tego na murze lenistwo aż promieniowało. Widać było, że ledwie się porusza, a miał tak znudzoną i rozleniwioną minę, aż mi się zachciało ziewać. Wykonawca, który miał chyba nie więcej lat niż ja, używał czegoś w rodzaju sporego szablonu czy może pieczęci. Nic więc dziwnego, że spotykane na murach „malunki” posiadały identyczny kształt i było ich wszędzie masę. Nikt nie miał wątpliwości, ani Polacy, ani Niemcy, co ów wizerunek sugeruje. „Pracuj wolno, w żółwim tempie”! Zresztą znak żółwia nie był jedynym rysunkiem na murach Warszawy. Najczęściej spotykało się swastykę dyndającą na szubienicy. Były to zazwyczaj bazgroły, wykonane smołą lub węglem. Natomiast 'równie starannie, niemal artystycznie jak żółw, wykonywany był rysunek dwóch spaśnych wie-przy, rozwalonych w fotelach z napisem pod spodem: „Tylko świnie siedzą w kinie”! Kiedy tak z prawdziwą satysfakcją przyglądałem się najbardziej leniwemu z widzianych przeze mnie żółwi, ktoś mnie nagle złapał za kark i wrzasnął:

W drugim fragmencie działające w Niemczech bohaterowie planują działania na szkodę swych „pracodawców”, główny bohater wspomina o żółwiu:

No właśnie. Naszym znakiem powinien być żółw.. Milczące i powolne stworzenie — powiedziałem.

Autor: XYuriTT

Żółwie aż do końca

Tytuł: Żółwie aż do końca
Tytuł oryginału: Turtles All the Way Down
Autor(zy): John Green
Tłumaczenie: Iwona Michałowska-Gabrych
Rok wydania: 2017
Wydawnictwo: Dutton Books, Bukowy Las

Dlaczego w bazie: W tej książce Greena żółwie, poza tytułem oczywiście, pojawiają się w czterech miejscach, dzięki tłumaczce, w pięciu.

Pierwsza wzmianka to kawałek o żółwiu na rzecze:

Siedzący na częściowo zanurzonym drzewie w pobliżu brzegu żółwiak zauważył nas i z pluskiem zsunął się do wody. W tej rzece mieszkał pewnie legion żółwi.1

Druga wzmianka dotyczy oglądania żółwi ninja.

Leżałem z mamą w łóżku i oglądaliśmy Wojownicze żółwie ninja na telewizorze w jej sali. Miała otwarte oczy i oddychała samodzielnie, a ja leżałem obok niej i oglądałem te żółwie.2

Trzecia wzmianka jest wzmianką jedynie dzięki tłumaczeniu:

Wciąż posuwałyśmy się przez parking w żółwim tempie.3

Kolejna wzmianka to przytoczenie znanej anegdoty o „żółwiach aż do końca„, do której nawiązuje tytuł (a której inna wersja wystąpiła np. w Folklorze Świata Dysku)

Jakiś naukowiec miał wykład o historii Ziemi przed wielką publicznością. Wyjaśniał, że Ziemia powstała miliardy lat temu z chmury kosmicznego pyłu i że przez jakiś czas była bardzo gorąca, ale potem ostygła na tyle, że mogły powstać oceany.
W oceanach pojawiło się życie, najpierw jednokomórkowe, z czasem bardziej złożone i zróżnicowane, aż wreszcie, jakieś dwieście pięćdziesiąt tysięcy lat temu, wyewoluował człowiek, który z czasem zaczął produkować coraz to lepsze narzędzia, aż w końcu doszedł do statków kosmicznych i tak dalej. Opowiadał to wszystko – kontynuowała – a na końcu spytał, czy ktoś chciałby coś powiedzieć. Wtedy jakaś staruszka siedząca na końcu sali podniosła rękę i stwierdziła: „Wszystko pięknie, panie naukowcu, ale prawda jest taka, że Ziemia to płaski talerz spoczywający na grzbiecie ogromnego żółwia”. Naukowiec chciał się trochę zabawić, więc zapytał: „No dobrze, ale na czym w takim razie spoczywa żółw?”.
A staruszka na to: „Na grzbiecie drugiego żółwia”. Naukowiec, już trochę zniecierpliwiony: „A tamten żółw?”. A staruszka: „Nic pan nie rozumie. Pod nim jest kolejny żółw i tak aż do końca”.
Roześmiałam się.
– I tak aż do końca.
– Żółwie aż do cholernego końca, Holmesy. Próbujesz znaleźć tego, który jest na samym dole, ale to nie tak działa.
– Żółwie aż do końca – powtórzyłam, czując coś w rodzaju duchowego olśnienia.4

Ostatnia wzmianka to nawiązanie do wypisanej wyżej anegdoty:

Gdy Daisy zmieniła piosenkę na romantyczną balladę i śpiewała ją razem z Mychalem, zaczęłam myśleć o żółwiach sięgających aż do końca.5

1. On a half-submerged tree near the river’s bank, a softshell turtle noticed us and plopped into the water. The river was lousy with turtles.


2. I would lie in bed with her and we would watch Teenage Mutant Ninja Turtles on the TV in her room. Her eyes were open and everything, and she could breathe by herself, and I would lie there next to her and watch TMNT.


3. We were still inching our way through the student parking lot.


4. ”Okay, so there’s this scientist, and he’s giving a lecture to a huge audience about the history of the earth, and he explains that the earth was formed billions of years ago from a cloud of cosmic dust, and then for a while the earth was very hot, but then it cooled enough for oceans to form. And single-celled life emerged in the oceans, and then over billions of years, life got more abundant and complex, until two hundred fifty thousand or so years ago, humans evolved, and we started using more advanced tools, and then eventually built spaceships and everything.
So he gives this whole presentation about the history of earth and life on it, and then at the end, he asks if there are any questions. An old woman in the back raises her hand, and says, ”That’s all fine and good, Mr. Scientist, but the truth is, the earth is a flat plane resting on the back of a giant turtle.’
”The scientist decides to have a bit of fun with the woman and responds, ”Well, but if that’s so, what is the giant turtle standing upon?’
”And the woman says, ”It is standing upon the shell of another giant turtle.’
”And now the scientist is frustrated, and he says, ”Well, then what is that turtle standing upon?’
”And the old woman says, ”Sir, you don’t understand. It’s turtles all the way down.”’
I laughed. ”It’s turtles all the way down.”
”It’s turtles all the way fucking down, Holmesy. You’re trying to find the turtle at the bottom of the pile, but that’s not how it works.”
”Because it’s turtles all the way down,” I said again, feeling something akin to a spiritual revelation.


5. As Daisy switched the song to a romantic ballad that she and Mychal were singing, I started thinking about turtles all the way down.


Autor: XYuriTT

Humor i mądrość Świata Dysku

Tytuł: Humor i mądrość Świata Dysku
Tytuł oryginału: Wit and Wisdom of Discworld
Autor(zy): Terry Pratchet (oryginalny autor tekstu), Stephen Briggs (wybrał cytaty)
Tłumaczenie: Piotr Cholewa
Rok wydania: 2007/2009
Wydawnictwo: Doubleday, Prószyński Media

Dlaczego w bazie: Książka ta to zbiór najlepszych (zdaniem wybierającego, Stephena Briggsa) kawałków ze wszystkich do momentu jej wydania istniejących książek głównego cyklu Świata Dysku, czyli od Koloru Magii do Świata Finansjery. Poza dwoma przypadkami z Pomniejszych Bóstw (które to są tak pełne żółwiej obecności, że na potrzebe notki o nich musiała być ostra selekcja) wszystkie pozostałe cytaty znalazły się już wcześniej w TurtleDexie, w adekwatnych hasłach. Książka podzielona jest na rodziały, cytaty z jednej książki to jeden rozdział.

Kolor magii:

Istniała na przykład teoria, że A’Tuin przybył znikąd i będzie czołgał się jednostajnie lub też jednostajnie człapał donikąd, aż do końca czasu. Teoria ta wśród uczonych cieszyła się dużą popularnością. Alternatywny pogląd, przedkładany przez ludzi bardziej religijnej natury, głosił, że A’Tuin podąża od Miejsca Lęgu po Czas Rui, jak zresztą wszystkie gwiazdy na niebie, także bez wątpienia dźwigane przez ogromne żółwie. Kiedy żółwie dotrą do celu, zaczną kopulować krótko i namiętnie, po raz pierwszy i jedyny. Z tego ognistego połączenia narodzą się nowe żółwie i poniosą nowe światy. Hipoteza ta znana była pod nazwą teorii Wielkiego Wybuchu.1

Czarodzicielstwo:

Nie istnieje metafora dla sposobu, w jaki Wielki A’Tuin, żółw świata, porusza się poprzez galaktyczną noc. Kiedy ktoś ma dziesięć tysięcy mil długości, skorupę poznaczoną kraterami meteorów i przyprószoną lodem komet, nie może być rozsądnie porównany do nikogo prócz siebie. Zatem Wielki A’Tuin płynął z wolna przez międzygwiezdną pustkę niczym największy z istniejących żółwi, dźwigając na skorupie cztery ogromne słonie, które z kolei trzymały na grzbietach rozległy, błyszczący, otoczony migotliwą frędzlą wodospadu krąg świata Dysku, który istnieje albo ze względu na jakieś niemożliwe załamanie krzywej prawdopodobieństwa, albo dlatego, że bogowie lubią żarty nie mniej niż ludzie.2

Piramidy:

Znał żółwie. Żyły w Starym Państwie. Można je było określić na wiele sposobów: jako wegetarian, okazy cierpliwości, myślicieli, nawet upartych i niezmożonych maniaków seksualnych… Ale nigdy, przynajmniej do tej chwili, nie jako szybkobiegaczy. Słowo „szybkość” kojarzy się z żółwiami, ponieważ jej nigdy nie stosują.3

Straż! Straż!:

W końcu Wielki A’Tuin dotrze do krańca wszechświata. W końcu pogasną gwiazdy. W końcu i Nobby może się wykąpać, chociaż taka teza wymagałaby drastycznych rewizji teorii Czasu.4

Pomniejsze bóstwa: (dwa pierwsze cytaty są nieobecne w naszej notce):

– To wielki byk – stwierdził żółw.
– To podobizna Wielkiego Boga Oma w jednej z Jego doczesnych
inkarnacji – wyjaśnił z dumą Brutha. – I ty twierdzisz, że jesteś Nim?
– Ostatnio nie czułem się najlepiej.5

– Skąd mogę wiedzieć? Nie mam pojęcia – skłamał żółw.
– Ale ty… Przecież jesteś wszechwiedzący.
– To jeszcze nie znaczy, że wiem wszystko. Brutha przygryzł wargę.
– Hm. Tak. Znaczy.6

Góry wyrastają i rozsypują się, a pod nimi A’Tuin płynie wciąż przed siebie. Ludzie żyją i umierają, a Żółw Się Rusza. Imperia rodzą się i rozpadają, a Żółw Się Rusza. Bogowie przychodzą i odchodzą, a Żółw wciąż Się Rusza. Żółw Się Rusza!7

Carpe Jugulum:

– Prorok Bruhta mówił, że Om pomaga tym, którzy pomagają sobie wzajemnie.
– A pomaga?
– Szczerze mówiąc, istnieje kilka opinii dotyczących znaczenia tego zdania.
– Ile?
– Około stu sześćdziesięciu, od schizmy z godziny 10.30 rano, 23 lutego. Wtedy właśnie ReUniccy Wolni Chelonianiści (Konwokacja Osiowa) oddzielili się od ReUnickich Wolnych Chelonianistów (Konwokacja Krawędziowa). Sprawa była dość poważna.
– Polała się krew? spytała Agnes. Właściwie niezbyt ją to interesowało, ale pozwalało nie myśleć o tym, co być może za chwilę się obudzi.
– Nie, ale były bijatyki, a diakon został oblany atramentem. 8

Ostatni bohater (drugi cytat w książce jest dłuższy, ale wybraliśmy tylko ten żółwi kawałek.):

Miejsce, w którym toczy się akcja tej opowieści, jest światem spoczywającym na grzbietach czterech słoni, stojących na skorupie gigantycznego żółwia. Na tym polega zasadnicza zaleta kosmosu.
Jest dostatecznie wielki, żeby pomieścić w sobie praktycznie wszystko. I w końcu zwykle rzeczywiście mieści.
Ludziom wydaje się, że dziwny jest taki żółw długości dziesięciu tysięcy mil czy słoń na ponad dwa tysiące mil wysoki. To tylko dowodzi, że ludzki mózg jest słabo przystosowany do myślenia i prawdopodobnie powstał w celu chłodzenia krwi. Wierzy, że to rozmiar jest zdumiewający.
Tymczasem w rozmiarach nie ma niczego dziwnego. Zadziwiające są żółwie, a słonie niemal oszałamiające. Kiedy jednak człowiek zobaczy już jakiegoś małego, ten wielki jest tylko kwestią skali. Fakt, że istnieje ogromny żółw, jest o wiele mniej dziwny niż fakt, że w ogóle jakiś istnieje.9

— Nie wiem — odpowiedział mu Marchewa. — Właściwie nie jestem pewien, czy kiedykolwiek w to wierzyłem. No, wie pan… w tego żółwia, słonie i całą resztę. I teraz, widząc to wszystko, czuję się bardzo… bardzo… 10

1. There was, for example, the theory that A’Tuin had come from nowhere and would continue at a uniform crawl, or steady gait, into nowhere, for all time. This theory was popular among academics.
An alternative, favored by those of a religious persuasion, was that A’Tuin was crawling from the Birthplace to the Time of Mating, as were all the stars in the sky which were, obviously, also carried by giant turtles. When they arrived they would briefly and passionately mate, for the first and only time, and from that fiery union new turtles would be born to carry a new pattern of worlds. This was known as the Big Bang hypothesis.


2. There was no analogy for the way in which Great A’Tuin the world turtle moved against the galactic night. When you are ten thousand miles long, your shell pocked with meteor craters and frosted with comet ice, there is absolutely nothing you can realistically be like except yourself.
So Great A’Tuin swam slowly through the interstellar deeps like the largest turtle there has ever been, carrying on its carapace the four huge elephants that bore on their backs the vast, glittering waterfall-fringed circle of the Discworld, which exists either because of some impossible blip on the curve of probability or because the gods enjoy a joke as much as anyone.


3. He knew about tortoises. There were tortoises in the Old Kingdom. They could be called a lot of things—vegetarians, patient, thoughtful, even extremely diligent and persistent sex-maniacs—but never, up until now, fast. Fast was a word particularly associated with tortoises because they were not it.


4. Eventually Great A ’Tuin would reach the end of the universe. Eventually the stars would go out. Eventually Nobby might have a bath, although that would probably involve a radical re-thinking of the nature of Time.


5. “It’s a big bull,” said the tortoise.
“The very likeness of the Great God Om in one of his worldly incarnations!” said Brutha
proudly. “And you say you’re him?”
“I haven’t been well lately,”


6. “How should I know? I don’t know!” lied the tortoise.
“But you…you’re omnicognisant,” said Brutha.
“That doesn’t mean I know everything.”
Brutha bit his lip. “Um. Yes. It does.”


7. Mountains rise and fall, and under them the Turtle swims onward. Men live and die, and the Turtle Moves. Empires grow and crumble, and the Turtle Moves. Gods come and go, and still the Turtle Moves. The Turtle Moves.”


8. The Prophet Brutha said that Om helps those who help one another.”
“And does he?”
“To be honest, there are a number of opinions of what was meant.”
“How many?”
“About one hundred and sixty, since the Schism of ten-thirty A.M., February twenty-third. That
was when the Re-United Free Chelonianists (Hubward Convocation) split from the Re-United Free
Chelonianists (Rimward Convocation). It was rather serious.”
“Blood spilled?” said Agnes. She wasn’t really interested, but it took her mind off whatever
might be waking up in a minute.
“No, but there were fisticuffs and a deacon had ink spilled on him.”


9. The place where the story happened was a world on the back of four elephants perched on the shell of a giant turtle. That’s the advantage of space. It’s big enough to hold practically anything, and so, eventually, it does.
People think that it is strange to have a turtle ten thousand miles long and an elephant more than two thousand miles tall, which just shows that the human brain is ill-adapted for thinking and was probably originally designed for cooling the blood. It believes mere size is amazing.
There’s nothing amazing about size. Turtles are amazing, and elephants are quite astonishing. But the fact that there’s a big turtle is far less amazing than the fact that there is a turtle anywhere.


10. “I don’t know,” said Carrot. “You know, I’m not sure I ever really believed it before. You know… about the turtle and the elephants and everything. Seeing it all like this makes me feel very… very…”


Autor: XYuriTT

Kiksy klawiatury. Eseje i nie tylko

Tytuł: Kiksy klawiatury. Eseje i nie tylko
Tytuł oryginału: A Slip of the Keyboard
Autor(zy): Terry Pratchett
Tłumaczenie: Piotr Cholewa
Rok wydania: 2014/2015
Wydawnictwo: Doubleday, Prószyński Media

Dlaczego w bazie: Książka ta to zbiór tekstów jakie Pratchett napisał przez lata, eseje, teksty do różnych magazynów, przemowy jakie wygłosił bądź odczytano w jego imieniu na konwentach itd. Nie brak też oczywiście wzmianek o żółwiach, w sumie dziesięciu (choć można by tą liczbę zmniejszyć, wklejając niemal cały pierwszy tekst z książki, ale zdecydowaliśmy się pominąć spore nie-żółwie kawałki i zaprezentować go w czterech mniejszych kawałkach).

Jak napisano wyżej, pierwsze cztery kawałki pochodzą z tekstu PROCES MYŚLOWY, który opisuje początek pomysłu na elementy fabuły Pomniejszych Bóstw:

No dobrze, dobrze, poszukajmy informacji. Na potrzeby fabuły następnej powieści o Dysku trzeba się dowiedzieć czegoś o żółwiach. Mam niejasne przeczucie, że mówiący żółw będzie istotnym elementem akcji. Nie wiem dlaczego – żółwie wyłoniły się właśnie z gatunkowej nieświadomości. Prawdopodobnie pod wpływem moich żółwi, wyłaniających się z hibernacji i obecnie w szklarni udających Bertranda Russella.
Wyciągam książkę o żółwiach z pudła w zapasowym pokoju.1

Ciekawy przypis w książce o żółwiach przypomina, że najsławniejszym żółwiem w historii jest zapewne ten, który spadł na głowę wielkiego greckiego filozofa… jak mu było? Bardzo sławny, gdzie tylko wspomni się o tym zrzucaniu żółwia… Nagła i nieodparta chęć zbadania tej sprawy, łącznie z kwestią: co o tym wszystkim myślał żółw. Ciągle mi się wydaje, że to był Zenon, ale na pewno nie.
Sprawdzenie, że to Ajschylos, zajmuje dwadzieścia minut. Nie filozof, ale tragik. W jego utworach akcja podejmowała ważką tematykę religijną, służąc za forum rozwiązywania głębokich konfliktów moralnych i wyrażając wspaniałość myśli i języka. A potem wysoki świst i dobranoc. Z ciekawości sprawdzam też Zenona. Aha, to ten, który twierdził, że logicznie biorąc, nie można dogonić żółwia.2

Ciekawe, dlaczego orzeł zrzucił tego nieszczęsnego żółwia na tragika. Przecież nie po to, żeby rozbić skorupę, jak piszą w książce. Orły nie są głupie. Grecja cała jest z kamieni, więc jakim cudem taki orzeł, mając całą Grecję do wyboru, trafia dokładnie w łysą głowę Ajschylosa? Swoją drogą ciekawe, jak się po grecku pisze Ajschylos.3

Zaczynam się zastanawiać: Może to jednak nie była wina orła, może miał zadanie do wykonania, leciał już w zbyt wielu misjach, rany, przecież wyrzucą cię z orlich sił powietrznych, jeśli zaczniesz się martwić niewinnymi filozofami, na których zrzucasz żółwie. Paragraf 22. Nie.
Patrzę w ekran.
Nie. To jasne, że żółw wszystko zaplanował od samego początku. Miał jakąś urazę do tragika – może ostatnia sztuka Ajschylosa jakoś obraziła żółwie, może padło w niej zbyt wiele szybkoistowskich dowcipów, może zauważył okulary w szylkretowej oprawie… Ty brudny draniu, zabiłeś mojego brata. No więc porwał orła, trzymał się nóg nieszczęsnego ptaka – jak żółw w dawnym logo Friends of the Earth – i zduszonym głosem podawał mu wskazówki: wektor 19, bipbipbip, Geronimooooo…
Patrzę w ekran.
Ciekawe, czy orzeł ma coś jeszcze, czego mógłby się chwycić zdesperowany żółw. na schodach. O rany… Kolacja. Patrzę w ekran. Obracam myśli w głowie. Żółwie, łysa głowa, orły. Hm… Nie, to nie może być autor sztuk; do jakich ludzi żółwie natychmiast czują niechęć? 4

Kolejny kawałek pochodzi z tekstu NIE MA ZMARTWIENIA gdzie autor wspomina swoją wyprawę do Australii i podpisywanie książek:

Pewna dama przygotowała dla mnie całe pudełko żółwi origami. Nie ma zmartwienia.5

W tekście PROSTO Z SERCA PRZEZ LĘDŹWIE Terry wyjaśnia z czego w swej twórczości jest dumny:

Książki, z których naprawdę jestem dumny, to te dla dzieci. Dlaczego tak jest, zrozumiałem dzisiaj, kiedy miałem prelekcję dla dzieci. Zaczęły mnie wypytywać o żółwie. A potem dalej mnie wypytywały o żółwie. Więc powiedziałem: „No dobra, kończymy z żółwiami”.
A one na to: „Dobrze, niech będzie, przejdźmy teraz do słoni…”.6

W DYSK KOŃCZY 21 LAT Pratchett wspomina o nazwanym na swą cześć gatunku żółwia.

Moim imieniem nazwano wymarły gatunek żółwi, a rozmaite postacie zostały upamiętnione w łacińskich nazwach niewielkich roślin i chyba też owadów.7

W CZYJĄ FANTASY JESTEŚ? pojawiają się dwa nawiązania do A’Tuina:

Piszę o ludziach, którzy żyją na Dysku, płaskim świecie płynącym przez kosmos na grzbiecie gigantycznego żółwia.8

(To możliwe – ostatnio słyszałem, że fizycy odkryli te wszystkie dodatkowe wymiary dookoła, których nie widzimy, bo są pozwijane i malutkie – a wy nie wierzycie w gigantyczne żółwie dźwigające światy?).9

W DOKTOR WHO? autor ponownie (jest trochę tego typu powtórzeń w rozmaitych tekstach, w końcu każdy z nich stanowił osobną całość, dopiero ta książka je zebrała) przypomina nazwany na swą cześć gatunek żółwia:

Dzięki tym książkom z dziesięć razy przewędrowałem dookoła świata, moim imieniem nazwano pewien gatunek żółwia (wymarły gatunek, niestety) i wydaje mi się, że złożyłem ponad trzysta tysięcy autografów.10

1. Post arrives. One letter on Holly Hobbie notepaper, asking for a signed photograph. All right, all right, let’s do some research. What we need to know for the purposes of the next Discworld plot is something about tortoises. Got vague idea that a talking tortoise is essential part of the action. Don’t know why; tortoises just surfaced from racial unconsciousness. Possibly prompted by own tortoises surfacing from hibernation and currently doing Bertrand Russell impersonations in the greenhouse.
Find book on tortoises in box in spare room.


2. Interesting footnote in tortoise book reminds us that most famous tortoise in history must be the one that got dropped on the head of famous Greek philosopher … what’s the bugger’s name? Very famous man, wherever the tortoise-dropping set get together. Sudden pressing desire to explore this whole issue, including what the tortoise thought about it all. Keep thinking it was Zeno, but am sure it wasn’t.
Finding out that it was Aeschylus occupies twenty minutes. Not philosopher, but playwright. In his hands, early drama took on a high-religious purpose, serving as a forum for resolving profound moral conflicts and expressing a grandeur of thought and language. And then a high-pitched whistling noise and good night. Look up Zeno out of interest. Ah, he was the one who said that, logically, you couldn’t catch a tortoise.


3. Wonder why the eagle dropped the bloody thing on the playwright. It couldn’t have been to smash it open, like the book says. Eagles not daft. Greece is all rock, how come eagle with all Greece to choose from manages pinpoint precision on bald head of Aeschylus? How do you pronounce Aeschylus, anyway?


4. Start wondering, perhaps not eagle’s fault after all, it just had job to do, it had been flying too many missions, jeez, you get thrown out of eagle air force if you start worrying about the innocent philosophers you’re dropping your tortoises on. Hatch-22. No.
Stare at screen.
No. It was obviously tortoise’s idea all along. Had grudge against playwright, perhaps tortoises had been insulted in latest play, perhaps offended at speed-ist jokes, perhaps had seen tortoiseshell spectacles: you dirty rat, you got my brother. So hijacked eagle, hanging on to desperate bird’s legs like the tortoise in the old Friends of the Earth logo, giving directions in muffled voice, vector 19, beepbeepbeep, Geronimooooo.…
Stare at screen.
Wonder if eagle has anything else a desperate tortoise could hang on to. Look up biology of birds in encyclopedia in box on stairs. Gosh. Supper. Stare at screen. Turn ideas over and over. Tortoises, bald head, eagles. Hmm. No, can’t be playwright, what sort of person would tortoises instantly dislike?


5. One lady has made me an entire box of origami turtles. No worries.


6. The books I’m really most proud of having written are the children’s books. It was brought home to me today when I was talking to the kids, why this is. They started asking about the turtles. Then they continued asking about the turtles. And I said, “Okay, no turtle questions.”
They said: “Okay, well, about the elephants then …”


7. My name’s been given to an extinct species of turtle, and various characters are commemorated in the Latin names of small plants and, I think, insects.


8. I write about people who live on the Discworld, a world that’s flat and goes through space on the back of a giant turtle.


9. (They might be—the last I heard, physicists have discovered all these extra dimensions around the place which we can’t see because they’re rolled up small; and you don’t believe in giant world-carrying turtles?)


10. They’ve taken me around the world a dozen times, I’ve had a species of turtle (an extinct species, I’m afraid) named after me, and I think I’ve signed more than three hundred thousand books;


Autor: XYuriTT

Folklor Świata Dysku

Tytuł: Folklor Świata Dysku
Tytuł oryginału: The Folklore of Discworld
Autor(zy): Terry Pratchett, Jacqueline Simpson
Tłumaczenie: Piotr Cholewa
Rok wydania: 2008
Wydawnictwo: Prószyński Media

Dlaczego w bazie: Książka ta to popularnonaukowe spojrzenie na różne „tropy” wykorzystane przez Pratchetta w swoim cyklu o Świecie Dysku. Najważniejszy i najciekawszy jest zdecydowanie kawałek o A’Tuinie, w tymże sporym fragmencie mamy bowiem ciekawy przegląd znaczenia żółwi w ziemskim folklorze i mitologi. Ogólnie fragmentów z żółwiami jest dziesięć, wszystkie pokazane poniżej, większośc to wzmianki o żółwiach jedynie w ramach Świata Dysku.

Pierwsze to wzmianka o kobiecie czekającej w kolejce po autograf (nie dla siebie) i jej podejściu do ŚD:

Ona sama nigdy, ale to nigdy nie czyta w ogóle żadnych powieści, a co dopiero fantasy czy science fiction. „Chcę tylko faktów. Jaki jest sens czytania o czymś, co nie jest prawdziwe? A już świat lecący przez kosmos na żółwiu”…1

Krótka wzmianka o naturze ŚD:

Drugi system jest okrągły jak talerz i przemieszcza się w bardziej statecznym tempie, wysiłkiem zaprzęgu słoni i żółwia. To Dysk.2

Wspomniany długawy kawałek o żółwiach w ziemskim ujęciu (w tym nawiązanie do Żółwi aż do końca):

SŁONIE I ŻÓŁW
Absolutnie kluczowy i niezaprzeczalny fakt dotyczący Dysku to ten, że jest dyskiem. A przynajmniej jest niezaprzeczalny, o ile ktoś nie jest wyznawcą religii omniańskiej i wóczas musi temu faktowi zaprzeczać z całych sił. Dysk spoczywa na czterech gigantycznych słoniacg (o imionach: Berilia, Tubuł, Wieki t’Phon i Jarekeen), których kości są żyjącym żelazem, a nerwy są z żywego złota. Słonie natomiast stoją na skorupie Wielkiego A’Tuina, długiego na dziesięć tysięcy mil gwiezdnego żółwia, ktory w sposób celowy płynie przez kosmos. Jaki mógłby być ten cel, tego nie wiadomo.
Dziecko spytało kiedyś:
— Dlaczego Żółw pływa?
Na co mędrzec odparł:
— Dziecko, nie ma żadnego „dlaczego”. TAK… WŁAŚNIE… JEST.
Można to powiedzieć o wielu sprawach.
Na Ziemi „wszyscy wiedzą”, jak to kiedyś ludzie wierzyli, że ich świat także jest płaski, o ile w ogóle o tym myśleli. W rzeczywistości od kilku tysięcy lat rosnąca liczba wykształconych osób dysponowała wiedzą, że świat jest kulą. Ogólnie rzecz biorąc, rozsądek sugerował, by nie krzyczeć o tym na ulicy ze względu na możliwe niepokoje. Nie ma wątpliwości, że starożytni indyjscy uczeni posiedli tę wiedzę, ale że prawda występuje w wielu postaciach, pradawne epickie poematy hinduskie stwierdzą, że świat jest dyskiem.
Dalsze szczegóły indyjskiej kosmologii są zmienne. Według jednego mitu cztery (albo osiem) wielkie słonie, zwane diggaja albo disâgaja, „słonie kierunków”, strzegą czterech (albo ośmiu) stron dysku, wspólnie z pewnym typem bóstwa zwanego lokapala, dosiadającym każdego z nich. Jednak nąjstarsze teksty nie twierdzą, że słonie te niosą świat. Za to według innego mitu świat spoczywa na grzbiecie pojedynczego słonia, Maha-Padma, a on stoi na żółwiu (lądowym) imieniem Chukwa. I wreszcie powiedziane jest w jeszcze innym micie, że bóg Wisznu przyjął kiedyś postać wielkiego żółwia (kūrma), tak ogromnego, że góra Meru,święta centralna góra świata, mogła oprzeć się na jego grzbiecie i być wykorzystana do ubijania oceanu. Na pewnym etapie, choć nikt nie wie kiedy dokładnie, wszystkie te legendy zaczęły zlewać się w jedno. W rezultacie niektórzy (ale nie wszyscy) hinduscy mitografowie uważają obecnie, że świat jest dyskiem niesionym przez cztery słonie stojące na żółwiu.

Rozmaite warianty tego mitu rozprzestrzeniły się do innych rejonów świata*. Jeden, który okazał się szczególnie popularny, obejmuje nieskończoną regresję żółwi. Mówi się, że pewien arogancki Anglik nabijał się z Hindusa, pytając na czym stoi żółw; Hindus odpowiedział z całkowitym spokojem „Ach, sahibie, dalej są żółwie do samego dołu”**. Inny wariant, wspomniany przelotnie w filmie Złodziej z Bagdadu, mówi o całkiem innych zwierzętach, ale jest wartościowy, ponieważ dodaje jeden istotny czynnik, mianowicie ruch. Ta wersja mówi, że świat spoczywa na siedmiu filarach, niesionych na barkach wielkiego dżinna, stojącego na orle, który usiadł na byku, który stoi na rybie — a ta ryba płynie przez morza wieczności.
Mitologia chińska także zna ogromnego kosmicznego żółwia, choć jest pewna różnica. Według Chińczyków nasz świat nie leży na grzbiecie zwierzęcia (ze słoniami czy bez), ale przelewa się wewnątrz niego. Plastron mieści oceany, na których unoszą się wszystkie nasze kontynenty, a kiedy spojrzymy w górę, na kopułę nocnego nieba, widzimy wewnętrzną stronę wielkiej skorupy nabijaną niezliczonymi gwiazdami.
Najwyraźniej odpryski informacji dryfowały przez multiwersum, tu i ówdzie zapuszczając korzenie. Ale pełna i cudowna Prawda znana jest jedynie na Dysku: Żółw Się Rusza!

* Niektóre mogą być lokalnego pochodzenia — wydaje się, że ludzie mają skłonność do widzenia w żółwiach potężnych nosicieli.
** Tak, wiemy, że istnieje kilka wersji tej historii.3

Kolejna wzmianka o żółwiu w kontekście ŚD:

Jednak sama legenda stwarza poważne problemy. Jeśli cztery słonie wyznaczają cztery strony świata, to gdzie stał ten piąty? Pośrodku, by razem tworzyły wzór zwany kwinkunksem? Jeśli ześliznął się i spadł z grzbietu żółwia, jak mógł uderzyć o Dysk?4

Kolejny opis dotyczy Oma z Pomniejszych Bóstw, wspomina się też jednakże o jednym z avatarów Wishnu:

Kapłani twierdzą również, że Om stworzył świat i ujawnił im, ie ów świat nie jest dyskiem niesionym przez żółwia, ale doskonale gładką kulą; stało się to kluczowym dogmatem Kościoła omniańskiego. Tymczasem Om zaprzecza, by kiedykolwiek coś takiego mówił, jak również temu, że stworzył świat — a gdyby stworzył, jak mówi, nie zrobiłby kulistego. Kula to głupi pomysł. Ludzie by pospadali. Jeśli już o tym mowa, Om ma bardzo mgliste wspomnienia ze spotkań z prorokami i nie poznaje słów, które podobno od niego usłyszeli. Poglądy Oma na te kwestie są znane, ponieważ jakieś trzy lata spędził na świecie w postaci żółwia. Był to krępujący przypadek. Zamierzał objawić się na krótko w jakimś odpowiednio imponującym awatarze — najpewniej jako byk — ale trafił do ciała żółwia. I to nie ogromnego, dźwigającego góry żółwia, jak ten, którego wybrał hinduistyczny bóg Wisznu, ale zwykłego, pospolitego żółwia.5

Kolejny kawałek o Omie a także o Ajschylosie i innym przypadku „zrzucania żółwi”:

Co jeszcze pogarszało sytuację, Om jako żółw przekonał się, że zagrożony jest jego byt fizyczny. Nazbyt wielu spotkanych ludzi wie-działo, że „nieźle można sobie takim podjeść”. W dodatku polował na niego orzeł, który odkrył, że jeśli unieść żółwia w szponach, a potem zrzucić go na kamienie z dużej wysokości, rezultatem będzie rozbita skorupa i dość mdły posiłek. Jeśli jednak orzeł zrzuci żółwia na czyjąś głowę, to odtworzy ziemską legendę, zgodnie z którą słynny grecki tragik Ajschylos zginął, kiedy przelatujący orzeł zrzucił żółwia na jego łysą głowy, biorąc ją za kamień. Orty w pewnych okolicach nauczyły się zrzucać żółwie, by rozbić ich skorupy, co potwierdziły liczne źródła. Nasze zawieszenie niewiary w umiejętność ptaka do namierzenia człowieka w ramach szykowania obiadu wynikać może na przykład z zamieszczonego w „Daily Telegraph” wspomnienia o brygadierze Johnie Mackenziem. W czasie drugiej wojny światowej pracował z partyzantami w górach Grecji i „…przy którejś okazji spotkanie strzelców brygady na górze zostało zakłócone, kiedy stadło sepów niosących w szponach rozmaite małe żółwie postanowiło rzucić je na zbocze, by rozbić skorupy. Dwaj żołnierze doznali pęknięcia czaszki, były też inne urazy; spotkanie zostało przerwane”.
Pobyt w ciele skromnego żółwia bardzo wpłynął na Oma.6

Kolejna wzmianka to cytat wprost z jednego z przypisów z Czarodzicielstwa, opis Chimery:

Ma ona nogi syreny, sierść żółwia i i i dzież zęby kaczki, a także skrzydła węża. Co oczywista, na dowód mogę przedstawić jedynie słowo moje. Bestia oddech ma niczym palenisko i temperament gumowego balonu przez huragan porwanego. [Czarodzicielstwo]7

Wzmianka o wydarzeniach z Piramid:

Co więcej, Teppic odwiedził niedawno Efeb, gdzie słyszał filozofa Xenona tłumaczącego swój słynny logiczny dowód, że jeśli wystrzelić z łuku do żółwia, strzała nie może go trafić.8

Przytoczony kawałek z Bogowie, honor, Ankh-Morpork i komentarz odnoszący się di świata realnego:

Przypomina mi to — podjął Leonard — wszystkie te morskie opowieści o gigantycznych żółwiach, które śpią na powierzchni, a marynarze sądzą, że to wyspa. Oczywiście nie ma tak małych gigantycznych żółwi. [Bogowie, honor, Ankh-Morpork]
W naszym świecie, pod nieobecność żółwi większych niż —powiedzmy — porządny stół, tradycyjne podania marynarskie ostrzegają przed lądowaniem na jakiejś wielkiej, bardzo wielkiej rybie albo wielorybie, który przypadkiem drzemie na powierzchni.9

Ostatni kawałek, troszke łaciny:

W bibliotece Uniwersytetu Cambridge i w Bibliotece Brytyjskiej znajdują się łacińskie manuskrypty Bestiariusza (to znaczy Księgi Bestii), datowane na początek dwunastego wieku. Bestiariusz obejmuje również fragment na temat morskiego, którego mylnie można wziąć za wyspę, a zaczyna się tak:
Jest w oceanie potwór zwany aspido delone po grecku,
Z drugiej strony, zwany jest aspido testudo po łacinie,
A zwany jest też Wielorybem… Zwierz ów unosi grzbiet swój z otwartego morza, ponad fale wód…
Testudo to po łacinie „żółw”. Delone nie ma sensu, a więc musi to być błędnie zapisane chelone, co rzeczywiście jest greckim słowem oznaczającym żółwia. Jakim cudem ziemscy mnisi sprzed tysiąca lat połączyli z żółwiami tradycyjną opowieść o wielorybie? Może jakieś echo ze świata Dysku? Co do aspido, musi to określać jakiś rodzaj węża, a więc — można sądzić — Wąż Morski także wmieszał się do legendy. Co czyni dobrą opowieść jeszcze lepszą.10


1. She herself never, ever read novels of any kind, let alone fantasy fiction. ‘I only want facts. What’s the point of reading about things that aren’t real? As for a world flying through space on a turtle…’.


2. The other is round-like-a-plate, and is moved at a more sedate pace by a team of elephants and a turtle. This is the Discworld..


3. THE ELEPHANTS AND THE TURTLE
The absolutely central, incontrovertible fact about the Discworld is that it is a disc. At least, it’s incontrovertible unless you adhere to the Omnian religion, in which case you must controvert it like billy-o. This disc rests upon four gigantic elephants (named Berilia, Tubul, Great T’Phon and Jerakeen), whose bones are living iron, and whose nerves are living gold. These elephants themselves stand upon the shell of the Great A’Tuin, a ten-thousand-mile-long star turtle, which is swimming through space in a purposeful manner. What this purpose may be, is unknown.
A child once asked, ‘Why does the Turtle swim?’
A wise man replied, ‘Child, there is no Why. IT … IS … SO.’
And that could be said of many things.
On Earth ‘everyone knows’ that people used to believe that their planet was also flat, if they thought about it at all. In fact for several thousand years a growing number of educated people have shared the knowledge that it is a globe. Generally speaking it was wisest not to shout about it in the street, though, because of the unrest this could cause. No doubt scholars in the ancient Hindu India partook of this knowledge, but since truth comes in many forms, the age-old epic poems of India declare the world to be a disc.
Further details of Hindu cosmology vary. According to one myth, there are four (or eight) great elephants named the diggaja or di gaja, ‘elephants of the directions’, guarding the four (or eight) compass points of this disc, with a type of god called a lokapala riding on the back of each one. But the oldest texts do not claim that they carry the world. According to another myth, however, the world rests on the back of a single elephant, Maha-Padma, and he is standing on a tortoise named Chukwa.
Finally, it is said in yet another myth that the god Vishnu once took on the form of a vast tortoise or turtle (k rma), so huge that Mount Meru, the sacred central mountain of the world, could rest on his back and be used as a stick to churn the ocean. At some stage, though nobody knows just when, these insights began to blend, with the result that some (but not all) Hindu mythographers now say the world is a disc supported by four elephants supported by a turtle.
Variations of the myth spread out from India to other areas of the globe.1 One that has proved particularly popular involves an infinite regression of turtles. It is said that an arrogant Englishman once mocked a Hindu by asking what the turtle stood on; untroubled, the Hindu calmly replied, ‘Ah, Sahib, after that it’s turtles all the way down.’2 Another variation, briefly mentioned in the film A Thief of Baghdad, involves different creatures but is of value because it adds one vital factor, that of movement. It tells how the world rests on seven pillars, carried on the shoulders of a huge genie, who stands on an eagle, which perches on a bull, which stands on a fish – and this fish swims through the seas of eternity.
Chinese mythology also knows of an immense cosmic turtle, but with a difference. According to the Chinese, our world is not balanced upon the creature’s back (with or without elephants), but is sloshing about inside it. Its plastron contains the oceans upon which all our continents are floating, and when we look up at the dome of the night sky we are seeing the inside of its vast carapace, studded with innumerable stars.
Clearly, fragments of information have drifted through the multiverse and taken root here and there. But the full and glorious Truth is known only on the Discworld. The Turtle Moves!

1.And some may be locally grown. Humanity seems predisposed to see the turtle as a massive carrier.
2. Yes, we know that there are several versions of this story!.


4. Yet the legend itself poses great problems. If the Four Elephants mark the four quarters, where did the Fifth stand? Centrally, to form the pattern known as a quincunx? If it slipped and fell from the Turtle’s back, how could it strike the Disc – did it fall upwards? .


5. The priests also claim that Om made the world, and revealed to them that it is not a disc carried by a turtle, but a perfectly smooth ball moving in a perfect circle round the sun, which is another perfectly smooth ball; this has become a vital dogma in the Omnian Church. Actually, Om now denies that he ever said this, or that he made the world – and if he had, he says, he wouldn’t have made it as a ball. Silly idea, a ball. People would fall off. Come to that, Om has only very vague memories of having met any prophets, and doesn’t recognize the things he is supposed to have said to them.
Om’s views on these matters are known because he spent three years or so in the world in the form of a tortoise. This was an embarrassing accident. He had meant to manifest himself briefly in some suitably impressive avatar – most likely, a bull – but what he got was a tortoise. Not a vast mountainbearing tortoise such as the Hindu god Vishnu once chose, but a mere common-or-garden tortoise..


6. To make matters worse, Om-as-tortoise found his physical life in danger. Far too many people he met knew that ‘there’s good eating on one of those’. He was also being hunted by an eagle who had found out that if you carry off a tortoise in your talons and drop it on a rock from a great height, the result is a shattered shell and a rather fiddly meal. If, on the other hand, you drop it on somebody’s head, then you are recreating the Earth legend which claims that the Ancient Greek dramatist Aeschylus was killed when a flying eagle dropped a tortoise on his bald head, mistaking it for a rock.
That eagles in some places have learned to drop tortoises in order to crack them open has been attested to by various sources, and our suspension of disbelief in a bird’s ability to target humans in the course of breaking its lunch was occasioned by a Daily Telegraph obituary of Brigadier John Mackenzie. In the Second World War he worked with partisans in the mountains of Greece, and ‘… on one occasion a brigade rifle meeting on a mountain was disrupted when a flock of vultures carrying various small tortoises in their talons decided to drop them on the mountainside to crack their shells. Two soldiers sustained fractured skulls from the tortoises and there were other injuries; the meeting was abandoned.’
Om has been affected by his spell as a humble tortoise..


7. It have thee legges of an mermade, the hair of an tortoise, the teeth of an fowel, and the winges of an snake. Of course, I have only my worde for it, the beast having the breathe of an furnace and the temperament of an rubber balloon in a hurricane. [Sourcery].


8. Furthermore, Teppic had recently visited Ephebe, where he had heard the philosopher Xeno expounding his famous logical proof that if you shoot an arrow at a tortoise you cannot possibly hit it..


9. ‘It puts me in mind,’ said Leonard, ‘of those nautical stories of giant turtles that sleep on the surface, thus causing sailors to think they are an island. Of course, you don’t get giant turtles that small.’ [Jingo]
In our world, in the absence of any turtles larger than, say, a decent-sized dining-table, traditional nautical lore warns instead of the risks involved in landing on a really, really big fish or whale which happens to be dozing on the surface..


10. In Cambridge University Library and in the British Library there are manuscripts of a Latin Bestiary (that is, a Book of Beasts) dating from the early twelfth century. It includes a section about the sea-monster which gets mistaken for an island, beginning thus: There is an ocean monster which is called an aspido delone in Greek. On the other hand, it is called an aspido testudo in Latin. It is also called a Whale … This animal lifts its back out of the open sea above the watery waves … [transl. T. H. White]
Testudo is Latin for ‘tortoise’. Delone makes no sense, and must be a mistake for chelone, which is indeed a Greek word, meaning ‘turtle’. Why on earth should English monks a thousand years ago get the traditional whale mixed up with tortoises and turtles? Some echo from the Discworld, maybe? As for aspido, this must refer to a snake of some sort, so it would seem that the Sea Serpent has somehow got into the mix. It makes a good yarn even better..


Autor: XYuriTT

Żółw przypomniany

Tytuł: Żółw przypomniany
Tytuł oryginału: Turtle Recall
Autor(zy): Terry Pratchett, Stephen Briggs
Tłumaczenie: Piotr Cholewa
Rok wydania: 2012, 2013
Wydawnictwo: Prószyński Media

Dlaczego w bazie: „Żółw przypomniany” to pozycja encyklopedyczna, większość książki to notki opisujące rozmaite aspekty Świata Dysku, postacie, miejsca, organizacje i tak dalej. Pozatym na samym początku mamy wstęp od Stephena Briggsa (i w nim jedną żółwią wzmiankę), większość treści to cześć encyklopedyczna (co najmniej 24 wzmianki w tekście, 2 graficzne, przy czym jedna przy haśle w którym się też żółwie wspomina, a jedna tylko graficzna), na koniec dodane także archiwalny wywiad z Pratchettem (jedna żółwia wzmianka) i wyjaśnione zasady gry „okalecz pana cebulę” (w których także jest jedna żółwia wzmianka).

Kawałek we wstępie:

Kilka lat temu udało mi się nagrać parę słów, które trafiły do albumu From the Discworld Dave’a Greenslade’a… To był szczęśliwy przypadek, jako że zajrzałem do studia, by przebrać się za Śmierć do jakichś zdjęć promocyjnych. Z tych dwóch zdań („Żółw się rusza” i „A jednak Żółw się porusza”) przeszedłem do nagrywania pełnych wersji książek dla Iris Publishing.1

W haśle Astrolabium

Astrolabium. Jedno z najwspanialszych astrolabiów na Dysku umieszczone jest w ogromnej, pełnej gwiazd komnacie w krullu.
Obejmuje cały system ATuin-Słonie–Dysk, odlany z brązu i wysadzany drobnymi klejnotami. Wokół krążą gwiazdy i planety zawieszone na cienkich srebrnych drucikach. Na ścianach konstelacje z maleńkich, fosforyzujących pereł rozmieszczono na wielkich gobelinach z czarnego aksamitu. Oczywiście, są to konstelacje aktualne w chwili, kiedy dekorowano komnatę – w tej chwili kilka byłoby nie do poznania z powodu ruchu Żółwia w przestrzeni. Planety to niewielkie skaliste bryły przechwycone, a niekiedy i odrzucone przez system w jego wędrówce przez kosmos; w dyskowej astronomii ich jedyną funkcją jest chyba pełnienie roli paskudnego utrapienia.2

W haśle Astrozoolodzy

Astrozoolodzy. Krulliańscy naukowcy zajmujący się badaniem natury a’tuina. W szczególności jego płci.3

W haśle A’Tuin, Wielki

A’Tuin, Wielki. Gwiezdny żółw niosący na grzbiecie świat Dysku. Długi na dziesięć tysięcy mil przedstawiciel gatunku Chelys galactica i jedyny żółw, który figuruje na diagramie Herzsprunga-Russella. Prawie tak wielki jak Dysk, który dźwiga.
Płeć nieznana.
Szron metanowy pokrywa jego skorupę, żłobioną kraterami meteorów i przysypaną pyłem asteroid; oczy są jak pradawne morza przesłonięte bielmem. Jego mózg ma rozmiary kontynentu, a myśli płyną w nim niczym migoczące lodowce.
Jest wielki jak światy. Cierpliwy jak cegła. Wielki ATuin jest jedyną istotą we wszechświecie, która dokładnie wie, dokąd zmierza.
Na jego skorupie stoją Berilia, Tubul, Wielki T’Phon i Jerakeen, cztery gigantyczne słonie, na których barkach spoczywa krąg świata. Maleńki księżyc i słońce krążą wokół nich po skomplikowanych orbitach, powodujących zmiany pór roku. Nigdzie indziej we wszechświecie nie zdarza się, by słoń musiał przesunąć nogę, zwalniając drogę dla słońca.
Po wydarzeniach Blasku fantastycznego wokół Wielkiego ATuina orbitowało osiem małych żółwi, każdy z własną czwórką słoniątek świata i malutkimi dyskami, pokrytymi dymem i kraterami wulkanów. W odpowiednim czasie rozpoczęły własne kosmiczne wędrówki.
Magowie starali się dostroić do umysłu Wielkiego ATuina. By zyskać wiedzę o żółwiowym systemie myślenia, ćwiczyli na żółwiach zwykłych i na morskich olbrzymach. Choć jednak wiedzieli, że umysł Wielkiego ATuina będzie ogromny, nie przewidzieli, że będzie tak powolny. Po trzydziestu latach dowiedzieli się tylko, że Wielki ATuin na coś czeka.
Ludzie pytają często: w jaki sposób Dysk obraca się na grzbietach czterech słoni? Czym się żywi Żółw? Równie dobrze mogliby spytać: Jaki jest zapach koloru żółtego? Po prostu tak jest.4

W haśle Brutha

(…) Kiedy Wielki Bóg om został uwięziony w postaci żółwia, Brutha – którego spokojna i bezwzględna wiara oznaczała, że w całym kraju jest jedyną osobą zdolną usłyszeć słowa boga – nosił go w wiklinowym koszu na ramieniu. Po wielu przygodach obaj osiągnęli sukces w wybranych sferach działania. (…)5

W haśle Caroc, karty

Caroc, karty. Esencja mądrości Starożytnych. Talia kart używana na Dysku do wróżb i do gier (por. okalecz pana cebulę). Karty mające swoje nazwy w dyskowym kanonie to m.in. Gwiazda, Konieczność Mycia Rąk (Wstrzemięźliwość), Księżyc, Kopuła Niebios, Jezioro Nocy (Księżyc), Śmierć, Osiem Oktogramów, Cztery Słonie, Żółwiowy As.6

W haśle chatka babci

Łóżko przykrywa pikowana kołdra z łat, przypominająca płaskiego żółwia. Zrobił ją Gordo smith, a mama esk podarowała babci Weatherwax na którąś noc strzeżenia wiedźm.7

W haśle Chimera

Chimera. Stwór pustynny, z nogami syreny, sierścią żółwia, zębami kaczki i skrzydłami węża. Ma oddech niczym palenisko i temperament porwanego przez huragan gumowego balonu. Ewidentnie magiczna pozostałość. Nie wiadomo, czy chimera w ogóle się rozmnaża, a jeśli tak, to czym.8

W haśle Chelonauci

Chelonauci. Ludzie, którzy wyruszają – a w każdym razie planują wyruszyć – pod Krawędź, by zbadać tajemnice wielkiego a’tuina. Ich skafandry są wykonane z cienkiej białej skóry obwieszonej paskami, mosiężnymi dyszami i innymi wysoce podejrzanymi urządzeniami. Nogawki są zakończone wysokimi butami na grubych podeszwach, a rękawy wsunięte w obszerne elastyczne rękawice. Wielkie miedziane hełmy pasują do ciężkich pierścieni na kołnierzach kombinezonów. Hełmy mają na czubkach grzebienie z białych piór, a z przodu oszklone okienka.9

W haśle Dysku, świat.

(…)
W dole – niżej niż kopalnie, muł dna morskiego i fałszywe skamieliny, podrzucone (jak wierzy większość) przez Stwórcę, który nie miał nic lepszego do roboty, niż denerwować archeologów i podsuwać im głupie pomysły, jest Wielki a’tuin.
(…)
Dysk nie powinien istnieć. Płaskość nie jest naturalnym stanem planet. Żółwie rosną tylko do pewnych granic. (…)10

W haśle Dziedzina Śmierci

(…) W rogu, najbardziej rzucając się w oczy, stoi wielki dysk świata. Wspaniały i kompletny, z czterema srebrnymi słoniami stojącymi na grzbiecie Wielkiego ATuina z brązu, długości ponad dwóch łokci. Wielkie rzeki zaznaczono żyłami nefrytu, pustynie posypano diamentowym pyłem, największe miasta zaś zaznaczono klejnotami.11

W haśle Hazardzistów, Gildia

Hazardzistów, Gildia. Dewiza: EXCRETUS EX FORTVNA (w luźnym przekładzie: „Naprawdę nie mam szczęścia”). Herb: tarcza gyronny. Na polach, obrotowo, poczynając od górnego lewego: kord w polu kirowym; ośmiokąt szkarłatno-srebr- ny w polu lazurowym, żółw zielony w polu szkarłatnym; a couronnee w polu srebrnym; berło d’or w polu kirowym, puchar w polu lazurowym, sztuka srebra w polu szkarłatnym, słoń szary w polu srebrnym. (…)12

W haśle Kalendarze

Kalendarze.
DYSKOWY ROK
Kalendarz na planecie, która jest płaska i obraca się na grzbietach czterech słoni, zawsze jest trudny do ustalenia. Zacząć należy od stwierdzenia, że rok obrotowy – definiowany jako czas potrzebny punktowi
na Krawędzi do wykonania pełnego okręgu – trwa około 800 dni. Nieduże słońce krąży po dość płaskiej eliptycznej orbicie i jest bliższe powierzchni Dysku przy Krawędziach niż nad Osią (przez co tereny osiowe są wyraźnie chłodniejsze). Ta orbita jest stabilna i stacjonarna względem Żółwia (a słońce przelatuje pomiędzy dwoma słoniami).13

W haśle Krańcowa Tęcza.

(…)
Krańcowa Tęcza zawieszona jest tuż poza krawędzią świata i jest widoczna tylko rankiem i wieczorem, kiedy światło płynącego nad Wielkim a’tuinem małego słońca uderza w pole magiczne Dysku dokładnie pod właściwym kątem.14

W haśle Krull

(…) Krullianie planowali kiedyś opuścić poza Krawędź pojazd na linie, by ustalić płeć Wielkiego a’tuina.15

W haśle Morecombe

Morecombe. Wampir, choć fizycznie nieagresywny. Jest prawnikiem rodziny ramkin i wspólnikiem kancelarii Morecombe, Slant i Honey- place. Chudy, pomarszczony jak żółw i bardzo blady, z martwymi perłowymi oczami.16

W haśle Oats, całkiem wielebny

(…) Ma też święty wisior z żółwiem i pięknie wydrukowany dyplomowy egzemplarz Księgi Oma, który niestety gubi podczas wydarzeń opisanych w Carpe Jugulum. (…)17

W haśle Om

Om. Wielki Bóg Om. Kiedy pierwszy raz go spotykamy, jest małym żółwiem z jednym paciorkowatym okiem i mocno poszczerbioną skorupą. (…)18

W haśle Symonia, sierżant.

Symonia, sierżant. Żołnierz Boskiego Legionu w Omni i zwolennik Ruchu Żółwia. (…)19

W haśle „Śmiały Wędrowiec”

„Śmiały Wędrowiec”. Pojazd zbudowany przez dactylosa, by zabrać dwóch chelonautów poza Krawędź, gdzie mieli zbadać płeć a’tuina. Jest to wielki statek kosmiczny z brązu, pozbawiony jakiegokolwiek napędu z wyjątkiem możliwości spadania.20

W haśle Zodiak

Poprawnie należałoby stwierdzić, że w dyskowym zodiaku zawsze są sześćdziesiąt cztery znaki, ale też zdarza im się zmieniać bez uprzedzenia. Gwiazdy bezpośrednio przed A’Tuinem w linii jego lotu zmieniają swe pozycje bardzo powoli, podobnie jak te z tyłu. Jednak te z boków, pod kątem prostym, mogą łatwo zmienić swoje relatywne pozycje w ciągu życia przeciętnego człowieka. Dlatego też występuje stała konieczność aktualizacji zodiaku. Dla równin STO zajmuje się tym Niewidoczny Uniwersytet, jednak łączność z dalekimi kontynentami (które zresztą mają własne interpretacje pozornych kształtów na niebie) jest tak powolna, że zanim jakakolwiek konstelacja stanie się znana na całym Dysku, zdąży już zostać w tyle.21

W haśle Żółw, Wielki

Żółw, Wielki. Por. a’tuin, wielki.22

W haśle Żółwia, Ruch

Żółwia, Ruch. Tajne stowarzyszenie w Omni. Jego członkowie wierzą, że Dysk jest płaski i płynie w przestrzeni na grzbietach czterech słoni stojących na wielkim żółwiu. Ich tajne hasło brzmi „Żółw się rusza”. Tajny znak rozpoznawczy to lewa dłoń zaciśnięta w pięść i nakryta otwartą prawą. Większość dostojników Kościoła omniańskiego należy do Ruchu Żółwia, ale że wszyscy noszą kaptury i przysięgli dochować absolutnej tajemnicy, każdy z nich wierzy, że jest jedynym.23

W nagłówku końcowej części:

ŻÓŁWIE CORAZ DALEJ: JESZCZE WIĘCEJ MATERIAŁÓW O DYSKU24

W wywiadzie:

Wiem, że pytają cię o to bez przerwy, ale mimo to musimy zapytać i tutaj… Własnymi słowami: wytłumacz, skąd się wziął Dysk?
Kiedyś tłumaczyłem, że podstawowy mit świata płynącego w przestrzeni na żółwiu spotyka się na wszystkich kontynentach – jakieś dzieci ze szkoły przysłały mi niedawno wersję, jakiej jeszcze nie znałem. A kiedy przejdziemy do mitologii indoeuropejskiej, dochodzą też słonie. Ale pytano mnie o to już tyle razy, a i tak nikt nie słucha odpowiedzi, więc teraz mówię tylko, że go wymyśliłem.25

W regułach „okalecz pana cebulę”:

Reguła Wielkiego A’Tuina: Deklaracja karty Świata pozwala graczowi zmniejszyć wartość jednej ze swoich kart gracza o osiem punktów oraz zwiększyć wartość innej karty o osiem punktów. Obie karty po zmianie nadal powinny mieć wartość między jeden a jedenaście włącznie. Dwójka, której wartość zmieniono na dziesięć, może być używana jako karta obrazkowa. Trójka o zmienionej wartości jedenaście może być używana jako as o wartości jedenaście.26


1. Several years ago now, I recorded a couple of lines to go into Dave Greenslade’s From the Discworld album . . . this was another happy accident, as I’d only gone along to the studio to dress up as Death for some publicity pix. From those two lines (‘The turtle moves’ and ‘Nevertheless, the turtle does move’), I have now moved on to recording some of the unabridged books for Isis Publishing.


2. Astrolabe. One of the Disc’s finest astrolabes is kept in a large, star-filled room in KRULL. It includes the entire Great A’Tuin-Elephant-Disc system wrought in brass and picked out with tiny jewels.
Around it the stars and planets wheel on fine silver wires. On the walls the constellations have been made of tiny phosphorescent seed pearls set out on vast tapestries of jet-black velvet. These were, of course, the constellations current at the time of the room’s decoration – several would be unrecognisable now owing to the Turtle’s movement through space. The planets are minor bodies of rock picked up and sometimes discarded by the system as it moves through space, and seem to have no other role in Discworld astronomy or astrology than to be considered a bloody nuisance.


3. Astrozoologists. Krullian scientists interested in studying the nature of the Great A’TUIN. Specifically, its sex.


4. A’Tuin, the Great. The star turtle who carries the Discworld on its back. Ten-thousand-mile-long
member of the species Chelys galactica, and the only turtle ever to feature on the Hertzsprung-
Russell Diagram. Almost as big as the Disc it carries. Sex unknown.
Shell-frosted with frozen methane, pitted with meteor craters and scoured with asteroidal dust, its
eyes are like ancient seas, crusted with rheum. Its brain is the size of a continent, through which
thoughts move like glittering glaciers.
It is as large as worlds. As patient as a brick. Great A’Tuin is the only creature in the entire universe
that knows exactly where it is going.
Upon its back stand Berilia, Tubul, Great T’Phon and Jerakeen, the four giant elephants upon whose
shoulders the disc of the world rests. A tiny sun and moon spin around them on a complicated orbit to
induce seasons, although probably nowhere else in the multiverse is it sometimes necessary for an
elephant to cock its leg to allow the sun to go past.
After the events of The Light Fantastic, the Great A’Tuin was orbited by eight baby turtles, each with
four small world-elephant calves and tiny discworlds, covered in smoke and volcanoes. They have
subsequently begun their own cosmic journeys.
Wizards have tried to tune into Great A’Tuin’s mind. They trained up on tortoises and giant sea turtles
to get the hang of the Chelonian mind. But although they knew that the Great A’Tuin’s mind would be
big, they rather foolishly hadn’t realised it would be slow. After thirty years all they found out was
that the Great A’Tuin was looking forward to something.
People have asked: How does the Disc move on the shoulders of the elephants? What does the Turtle
eat? One may as well ask: What kind of smell has yellow got? It is how things are.


5. (…) When the Great God OM was trapped in the form of a tortoise, Brutha – whose quiet and unquestioning belief meant he was the only person left in the entire country who could hear the god speak – carried him round in a wickerwork box slung over his shoulder. After many adventures, both prospered in their chosen spheres.


6. Caroc cards. Distilled wisdom of the Ancients. Deck of cards used on the Discworld for fortune telling and for card games (see CRIPPLE MR ONION). Cards named in the Discworld canon include The Star, The Importance of Washing the Hands (Temperance), The Moon, The Dome of the Sky, The Pool of Night (the Moon), Death, the Eight of Octograms, the Four of Elephants, the Ace of Turtles.


7. On the bed itself is a patchwork quilt which looks like a flat tortoise. It was made by Gordo SMITH and was given to Miss Weatherwax by ESK’S mother one HOGSWATCHNIGHT.


8. Chimera. A desert creature, with the legs of a mermaid, the hair of a tortoise, the teeth of a fowl, the wings of a snake, the breath of a furnace and the temperament of a rubber balloon in a hurricane. Clearly a magical remnant. It is not known whether chimera breed and, if so, with what.


9. Chelonauts. Men who journey – or at least intend to journey – below the Rim to explore the mysteries of the Great A’TUIN. Their suits are of fine white leather, hung about with straps and brass nozzles and other unfamiliar and suspicious contrivances. The leggings end in high, thick-soled boots, and the arms are shoved into big supple gauntlets. Topping it all is a big copper helmet designed to fit on the heavy collars around the neck of the suits. The helmet has a crest of white feathers on top and a little glass window in front.


10. (…) And there, below the mines and sea-ooze and fake fossil bones put there (most people believe) by a
Creator with nothing better to do than upset archaeologists and give them silly ideas, is Great A’TUIN.
(…)
The Discworld should not exist. Flatness is not a natural state for a planet. Turtles should grow only
so big. (…)


11. (…) In one corner and dominating the room, however, is a large disc of the world. This magnificent feature is complete down to solid silver elephants standing on the back of a Great A’TUIN cast in bronze and more than a metre long. The rivers are picked out in veins of jade, the deserts are powdered diamonds and the most notable cities are picked out in precious stones.(…)


12. Gamblers’ Guild. Motto: EXCRETVS EX FORTVNA. (Loosely speaking: ‘Really Out of Luck’.) Coat of
arms: A shield, gyronny. On its panels, turnwise from upper sinister: a sabre or on a field sable; an
octagon gules et argent on a field azure; a tortue vert on a field sable; an ‘A’ couronnée on a field
argent; a sceptre d’or on a field sable, a calice or on a field azure; a piece argent on a field gules; an
elephant gris on a field argent. (…)


13. Calendars:
THE DISCWORLD YEAR:
The calendar on a planet which is flat and revolves on the back of four giants elephants is always
difficult to establish.
It can be derived, though, by starting with the fact that the spin year – defined by the time taken for a
point on the Rim to turn one full circle – is about 800 days long. The tiny sun orbits in a fairly flat
ellipse, being rather closer to the surface of the disc at the rim than at the Hub (thus making the Hub
rather cooler than the rim). This ellipse is stable and stationary with respect to the Turtle – the sun
passes between two of the elephants.


14. (…) The Rimbow hangs in the mists just beyond the edge of the world, appearing only at morning and evening when the light of the Disc’s little orbiting sun shines past the massive bulk of the Great A’TUIN and strikes the Disc’s magical field at exactly the right angle.


15. The Krullians once had plans to lower a vessel over the Edge to ascertain the sex of the Great A’TUIN.


16. Morecombe. A vampire, although obviously housetrained. He is the solicitor of the RAMKIN family, and senior member of the firm Morecombe, Slant and Honeyplace. Scrawny around the neck, like a tortoise; very pale, with pearly, dead eyes.


17. (…) He also wore a holy turtle pendant and carried a finely printed graduation copy of the Book of Om, which he unfortunately mislaid during the events of Carpe Jugulum. (…)


18. Om. The Great God Om. When he is first encountered, he is a small tortoise with one beady eye and
a badly chipped shell. (…)


19. Simony, Sergeant. Sergeant in the Divine Legion in OMNIA and a follower of the Turtle Movement.(…)


20. Potent Voyager. Vessel constructed by DACTYLOS to take two chelonauts out over the Rim to determine the sex of the Great A’TUIN. A huge bronze space ship, without any motive power other than the ability to drop.


21. It would be more correct to say that there are always sixty-four signs in the Discworld zodiac but also that these are subject to change without notice. Stars immediately ahead of the Turtle’s line of flight change their position only very gradually, as do the ones aft. The ones at right angles, however, may easily alter their relative positions in the lifetime of the average person, so there is a constant need for an updating of the Zodiac. This is done for the STO PLAINS by Unseen University, but communications with distant continents (who in any case have their own interpretations of the apparent shapes in the sky) are so slow that by the time any constellation is known Discwide it has already gone past.


22. Turtle, the Great. (See A’TUIN, GREAT.)


23. Turtle Movement. A secret society in OMNIA which believes that the Disc is flat and is carried
through space on the backs of four elephants and a giant turtle. Their secret recognition saying is ‘The
Turtle Moves’. Their secret sign is a left-hand fist with the right hand, palm extended, brought down
on it. Most of the senior officials of the Omnian church are members of the ‘movement’, but since they
all wear hoods and are sworn to absolute secrecy each thinks he is the only one.


24. TURTLES ALL THE WAY DOWN: EVEN MORE DISCWORLD STUFF!


25. I know you get asked this all the time, but we still have to ask it here . . . In your own words, where did Discworld come from?
I used to say that the basic myth that the world is flat and goes through space on the back of a turtle is found on all continents – some school kids recently sent me a version of it I hadn’t run across before. And once you get into Indo-European mythology you get the elephants, too. But I’ve got asked so many times, and no one listens anyway, so now I just say I made it up.


26. Great A’Tuin’s Rule : Declaring the World card allows a player to reduce the value of one of the player’s cards by eight points and to increase the value of a different card by eight points. The two affected cards must still have value between one and eleven inclusive. A two that is shifted up to value ten may be considered a picture card; a three shifted up to eleven as an ace of value eleven.


Autor: XYuriTT

Zbrodnia na festynie

Tytuł: Zbrodnia na festynie
Tytuł oryginału: Dead Man’s Folly
Autor(zy): Agatha Christie
Tłumaczenie: Różne
Rok wydania: 1956
Wydawnictwo: Różne

Dlaczego w bazie: Żółwie w tym kryminale doskonale znanej miłośnikom gatunku jak i ludziom „obytym” Agathy Christie odgrywają pewną symboliczną rolę. Jedna z postaci ma na sobie koszulę m.in. właśnie w te zwierzęta, i tak też jest definiowana w powieści, jako męzczyzna w koszuli w żółwie. Wzmianki o nim pojawiają się w siedmiu fragmentach.

Pierwsze pojawienie się wzmianki to marudzenie innego z bohaterów na to, jak młodzi się „dziś” ubierają:

Gdziekolwiek się człowiek skieruje, zaraz na takiego wejdzie. A poubierani, aż trudno uwierzyć — jeden miał dzisiaj rano koszulę całą w żółwie. 1

Wszystkie pozostałe są podobne, postać ta albo się pojawia osobiście albo jest wspominana, zawsze opisywana przez pryzmat swej koszulki:

Poirot ruszył w stronę domu i wpadł na młodzieńca, który cofał się, by dobrze wymierzyć w rzucie kokosem. Chłopak spojrzał spode łba, a Poirot wybąkał jakieś zdawkowe „przepraszam”. Nie mógł oderwać oczu od stworzeń wymalowanych na koszulce młodziana. Skojarzył ją momentalnie — to musiała być koszulka „z żółwiami”, o której mówił Sir George. Pełzały i kotłowały się po niej przeróżne żółwie i wszelkie inne potwory morskie.2

Poirot zamyślił się nad tym. Po chwili usłyszał kroki w pobliżu i szybko podniósł wzrok. U wejścia do gloriety stał szczupły mężczyzna, zaskoczony wyraźnie obecnością Poirota. Miał na sobie koszulkę w żółwie i jakieś potwory morskie. To był strój nie do pomylenia. 3

Poszedł do zakrętu ścieżki. Nie było śladu po młodzieńcu w koszulce z żółwiami.4

— Nie zdarza mi się to często, więc to mnie złości. Nie pana spodziewałem się tu zobaczyć.
— A kogo?
Odpowiedź Poirota była natychmiastowa.
— Młodego mężczyznę, chłopca niemal, w kolorowej koszulce z żółwiami.
Efekt tych słów sprawił Poirotowi dużo zadowolenia. Alec Legge postąpił krok naprzód.5

Po nim Poirot zapisał „chłopaka w koszulce z żółwiami”. Następnie uśmiechnął się, potrząsnął głową, z klapy marynarki wyciągnął szpilkę, zamknął oczy i dźgnął na ślepo. Tak samo dobry sposób inny — pomyślał.
Zezłościł się, bo szpilka tkwiła przy ostatniej pozycji na liście.
— Jestem imbecylem. Co chłopak w koszulce z żółwiami ma wspólnego z tym wszystkim?6

Próbował się pan wycofać i stanął w obliczu groźby. Polecono panu spotkać się z kimś. Wątpię, bym kiedykolwiek poznał nazwisko tego młodego człowieka. Zawsze zostanie dla mnie „młodzieńcem w koszulce z żółwiami”.7


1. They come out at you from everywhere wearing the most incredible shirts–boy this morning had one all covered with crawling turtles and things.


2. Poirot moved towards the house and was cai-nnoned into by a young man who was stepping backwards to take a better aim at a coconut. The young man scowled and Poirot apologised, mechanically, his ewe held fascinated by the varied pattern c,f the young man’s shirt. He recognised it as the „turtle” shirt: of Sir George’s description. Every kind of turtle, tortcoise and sea monster appeared to be writhing and cirawling over it.


3. Poirot considered (hat latter point. Then he heard footsteps outside and looked up sharply. A figure came round to the front of the Folly and stopped, startled, at the sight of Poirot. Poirot looked with a considering eye on the slim, fair young man wearing a shirt on which a variety of tortoise and turtle was depicted. The shirt was unmistakable.


4. He strolled down to the bend of the path and looked at it where it wound away into the trees. There was no sign of the young man in the turtle shirt now.


5. I am not often wrong,” he explained, „and it exasperates me. It was not you I expected to see.”
„Whom did you expect to see? ” asked Alee Legge.
Poirot replied promptly.
” A young man–a boy almost–in one of these gailypatterned shirts with turtles on it.”
He was pleased at the effect of his words. Alee Legge took a step forward.


6. He also put down ” Boy in turtle shirt ” with a query mark after it. Then he smiled, shook his head, took a pin from the lapel of his jacket, shut his eyes and stabbed with it. It was as good a way as any other, he thought.
He was justifiably annoyed when the pin proved to have transfixed the last entry.
„I am an imbecile,” said Hercule Poirot. ” What has a boy in a turtle shirt to do with this? „


7. You tried to withdraw and you were faced with a threat. You were given a rendezvous with someone.
I doubt if I shall ever know that young man’s name. He will be for me always the young man in the turtle shirt”


Autor: XYuriTT

Dobry Omen

Tytuł: Dobry Omen
Tytuł angielski: Good Omens: The Nice and Accurate Prophecies of Agnes Nutter, Witch
Autor(zy): Terry Pratchett, Neil Gaiman
Tłumaczenie: Jacek Gałązka, Juliusz Wilczur-Garztecki
Rok wydania: 1990 (ENG), 1992 (PL)
Wydawnictwo: Workman Publishing (ENG), Prószyński i S-ka (PL)

Dlaczego w bazie: Nietypowy przypadek (acz niejedyny) gdy żółwi element pojawia się w książce… z inwencji tłumacza/y a nie autora/ów. W polskim wydaniu, w jednym z przypisów pojawia się wzmianka o żółwiach, podczas gdy w oryginale było jedynie o „robieniu (czegoś) bardzo wolno”

Występowała tam również leciwa niewiasta jako synogarlica, a pościgi samochodów przypominały końcówkę maratonu zaspanych żółwi.1


1. With a little old lady as the sleuth, and no car chases unless they’re done very slowly.


Autor: XYuriTT

Żółwi dziennik

Tytuł: Żółwi dziennik
Tytuł oryginału: Turtle Diary
Autor(zy): Russel Hoban
Tłumaczenie: Michał Kłobukowski
Rok wydania: 1975 (eng), 2009 (PL)
Wydawnictwo: Cape, Baobab (PL)

Dlaczego w bazie: Jak może sugerować sam tytuł, książka ta jest bardzo żółwia, przewijają się one przez cała fabułę stanowiąc motywację dwójki głównych bohaterów. Poniżej wybrane kilka z wielu wielu fragmentów ksiązki w których wspominano o żółwiach. Warto też wspomnieć, że powstała także filmowa ekranizacja, którą także mamy opisaną w bazie.
Pierwszy kawałek to refleksja na temat warunków bytowych żółwi trzymanych w niewoli:

Żółwie morskie. Te najpotężniejsze musiały chyba ważyć sto albo i sto pięćdziesiąt kilo. Zataczały pętle, kolebały się i fruwały w złocistozielonej, mulistej wodzie, w koszmarnym zbiorniczku, nie większym niż mój pokój. Wzbijały się, nurkowały i zakręcały w oszklonym oceanie z odzysku, machając płetwami jak skrzydłami. Ich oczy nic nie mówiły, tysięcy podmorskich mil nie sposób było wypowiedzieć. 1

Drugi wybrany fragment to zachwyty nad umiejętnościami nawigacyjnymi żółwi:

Pewien gatunek zielonych żółwi znajduje pożywienie w przybrzeżnych wodach Brazylii i przepływa tysiąc czterysta mil, żeby sparzyć się i złożyć jaja na Wyspie Wniebowstąpienia w południowej części Atlantyku, w pół drogi do Afryki. Wyspa Wniebowstąpienia ma tylko osiem kilometrów długości. Nikt nie wie, jak żółwie ją odnajdują. W tutejszym zoo są dwa zielone, duży i mały. Na tabliczce napisano: „Żółw zielony, Chelonia mydas, jest źródłem zupy żółwiowej…”. Skoro tak, to ja jestem źródłem zupy Williamowej G. Każdy jest źródłem swojego rodzaju zupy. Czyli po takim wielkim mieście jak Londyn chodzi zupa w olbrzymich ilościach.2

Trzeci z fragmentów skupia się nad rozmyślaniami nad relacjami żółwi z rekinami:

Jak żółwie odnajdują Wyspę Wniebowstąpienia? W wodzie są przecież rekiny. Zjadają co któregoś żółwia. Czy żółwie wiedzą o rekinach? Jak mogą o nich nie myśleć, płynąc tysiąc czterysta mil z okładem? Widocznie w umyśle zielonego żółwia nie pojawia się wizja rekina, póki nie zjawi się sam rekin. Pewnie tak to już z nimi jest. Nie wierzę, że przepływają tysiąc czterysta mil, myśląc o rekinach. Żółw morski nie potrafi zamknąć się w pancerzu tak jak lądowy. Jego pancerz przypomina ciasną kamizelkę z tkanki kostnej, a płetwy zawsze wystają. Nic nie poradzi, jeśli nadciągnie rekin. Może najwyżej się modlić. Idiotyczny pomysł, żeby żółw miał się uciekać do modlitwy, kiedy z dołu szarżuje ta zębata paszczęka. 3

Kolejny fragment ponownie porusza kwestię ciasnoty ich zbiornika, żółwich umiejętności nawigacji oraz tego jak ludzie eksploatowali żółwie:

Już od pewnego czasu zdawałam sobie sprawę z obecności żółwi, zanim poszłam na nie popatrzeć. Wiedziałam, że prędzej czy później trzeba będzie, ale zwlekałam. A kiedy wreszcie do nich podeszłam, nie umiałam sobie poradzić z ich widokiem. W głowie kłębiły mi się tezy nie do obrony. No bo skoro żółwie są tym, czym są, to czemu istnieją gmachy, autobusy, ulice? Wyczytałam z tabliczki, że żółw zielony stanowi źródło zupy żółwiowej, a karetta dostarcza szylkretu dla celów handlowych. Ale czemu w ogóle zupa, czemu okulary?
W proporcji do swoich rozmiarów mój chrząszcz ma ponad dwa razy większą pływalnię niż żółwie. W ciasnym zbiorniku fruwały, fruwały w wodzie, podmorskie albatrosy. Czytałam, że wędrują w oceanie setki mil. Wyobraziłam sobie, jak dwuręczny młot rozbija grubą szybę i oswobadza żółwie razem z ich kawalątkiem oceanu, ale potem i tak tylko by się rzucały po podłodze. Wiecznie się boję, że zabłądzę, więc tajemna sztuka żółwiej nawigacji wydaje mi się święta. Na myśl o Polperro — niewielkim porcie w Kornwalii, w którym sprzedają lampy z jeżowców — zrobiło mi się strasznie smutno i wróciłam do domu. 4

Nastepny wybrany fragment to spory kawałek rozmowy-planowania uwolnienia żółwi:

Szło się po kilku schodkach, potem przez otwór w ścianie i wreszcie po pomoście z desek za tylną szybą. Było tak ostre światło, czułem się jak za kulisami. Żółwie widziane z góry wyglądały inaczej.
— Przy świetle dziennym miałyby inny kolor — powiedział dozorca. — Tutaj blakną.
— Czy trudno byłoby je stąd wynieść? — spytałem.
— Czasem to robimy, kiedy czyścimy zbiornik — odrzekł. — Przenosimy je do filtrów. Tyle że przetaszczyć je przez otwór w ścianie to niezła gimnastyka. Trzeba uważać na ich zęby. Ale w sumie nie zanadto trudna operacja.
— Powiedzmy — rzuciłem — że ktoś dostałby świra na punkcie żółwi i postanowiłby je wykraść, a potem wypuścić z powrotem do morza. Co by mu było potrzebne, żeby wykonać taki numer?
— Mówi pan o mnie — przyznał. — Już od dawna mam ochotę to zrobić. Nieraz tłumaczyłem dyrekcji, że powinniśmy wypuścić te duże, a na ich miejsce sprowadzić małe. Dwa, trzy razy w roku wypływamy na połów nowych okazów w okolicę Southampton, więc proponowałem zabrać przy okazji te wielkie i zwodować je w kanale La Manche. Chodzi mi nie tylko o to, żeby im zwrócić wolność, bo swoją drogą sprzykrzyło mi się po nich sprzątać. Ale dyrekcja nawet słyszeć o tym nie chce, nie interesują jej żółwie.
— A nie byłoby problemów z transportem? — spytałem. — Nie trzeba by ich jakoś zabezpieczyć przed wyschnięciem? I czy woda w kanale nie jest dla nich za zimna?
— Ciekawa historia — powiedział. — Jest pan drugą osobą, która w tym tygodniu pyta mnie o transport żółwi. Parę dni temu zaczepiła mnie w tej sprawie jakaś pani. Czasem nikt nie pyta o nie przez bite pół roku. Nie ma obawy, że wyschną na takim krótkim odcinku, jak stąd do Southampton. Wystarczy je położyć na mokrych workach. W taką krótką podróż mogłyby właśkiwie jechać bez żadnych zabezpieczeń. Woda też im chyba nie zaszkodzi. W zimnej robią się trochę ospałe, ale pewnie popłynęłyby z powrotem Prądem Północnoatlantyckim do Kanaryjskiego albo do Golfsztromu. Założę się, że w trzy miesiące znalazłyby się w ojczystych wodach.
— Czy ta pani — spytałem — była w mniej więcej artystyczno-intelektualnym typie? Mówiła z chrypką?
— To ona — przytaknął. — Pańska znajoma?
— Nie — odparłem. — Czyli to nie taki znów problem, prawda? Wystarczy pożyczyć furgonetkę i wziąć jakiś mały wózek czy coś w tym rodzaju. Ale tu pewnie w nocy ktoś pilnuje?
Zastanawiałem się, kiedy spojrzy na mnie twardo i zechce wiedzieć, czemu go tak wypytuję.
— Owszem, Securicor — powiedział. — Ale ich ludzie robią obchód w regularnych odstępach czasu. Żaden problem.
Czyżby mnie zachęcał, żebym spróbował? Robił dobre wrażenie, wyglądało, że jest, jak trzeba. Nagle wszystko wydało się ogromnie realne, aż wpadłem w lekki dygot.
— Miło się rozmawiało — powiedziałem, zapisując jego nazwisko i telefon. George Fairbairn. Główny dozorca. Akurat wtedy ledwo ogarniałem myślą tę całą sprawę; czułem się prawie tak, jakby na mnie napierała. A co w związku z żółwiami chodziło po głowie tej kobiecie? Pewnie obmyślała jakiś podobny numer albo przynajmniej snuła podobne fantazje. Śmieszna historia: Dwie głowy, nabite myślami o żółwiach. 5

Kolejny trzy fragmenty ponownie opowiadają o tym co definiuje w tej książce żółwie, ich dążenie do celu i odnajdywaniu go:

Widziałam parę filmów o świeżo wyklutych żółwikach, które pędzą do morza, prawie fruną nad piaskiem, całymi flotyllami mknąc w stronę wody. Te trzy leżały na grzbietach, brzemienne odnajdywaniem, i biernie czekały. Kiedy tak na nie patrzyłam, nie mieściło mi się w głowie, że mogą czegokolwiek z góry się spodziewać. Gdy poczują, że wróciły do oceanu, zrobią po prostu to, co w oceanie robi żółw, ich gotowość tkwiła w nich cała, bez uszczerbku. Jeśli dane im będzie przeżyć, będą nawigować, kierując się słońcem, chemicznymi śladami w wodzie, przechowanym we własnych genach odciskiem pradawnego, dziś już podzielonego kontynentu. Pełne były odnajdywania, odnajdywanie ucieleśniało się w nich. 6

Żółwie musiały tymczasem przepłynąć szmat drogi, sobie tylko znanej. Po prostu robiły swoje. Nie myślały, co robią, tylko robiły. 7

Myśląc o żółwiach czułam wręcz fizycznie, jak płyną, czułam skurcze mięśni u nasady płetw, rozgarniających zieloną wodę. Żółwie miały tylko siebie, ale musiały płynąć, póki nie znajdą tego, co w nich domaga się odnalezienia. To w sobie nosiły miejsce, ku któremu zmierzały, a które u kresu podróży wyłoni się z morza — prawdziwe, konkretne, nie żadna iluzja. Oczywiście po drodze coś je mogło zatrzymać, mogły zginąć w paszczach rekinów lub z rąk rybaków, lecz w najgorszym razie zginęłyby, zdążając ku swojemu wybranemu miejscu. Nie miałam szans się dowiedzieć, czy tam dotarły, dla mnie już zawsze miały płynąć. 8



1. Sea turtles. Two or three hundred pounds the big ones must have weighed. Looping and swinging, flying in golden-green silty water in a grotty little tank no bigger than my room. Soaring, dipping and curving with flippers like wings in a glass box of second-hand ocean. Their eyes said nothing, the thousands of miles of ocean couldn’t be said.


2. There are green turtles whose feeding grounds are along the coast of Brazil, and they swim 1,400 miles to breed and lay their eggs on Ascension Island in the South Atlantic, half way to Africa. Ascension Island is only five miles long. Nobody knows how they find it. Two of the turtles at the Aquarium are green turtles, a large one and a small one. The sign said: ‘The Green Turtle, Chelonia mydas, is the source of turtle soup…’ I am the source of William G. soup if it comes to that. Everyone is the source of his or her kind of soup. In a town as big as London that’s a lot of soup walking about.


3. How do the turtles find Ascension Island? There are sharks in the water too. Some of the turtles get eaten by sharks. Do the turtles know about sharks? How do they not think about the sharks when they’re swimming that 1,400 miles? Green turtles must have the kind of mind that doesn’t think about sharks unless a shark is there. That must be how it is with them. I can’t believe they’d swim 1,400 miles thinking about sharks. Sea turtles can’t shut themselves up in their shells as land turtles do. Their shells are like tight bone vests and their flippers are always sticking out. Nothing they can do if a shark comes along. Pray. Ridiculous to think of a turtle praying with all those teeth coming up from below.


4. I’d been aware of the turtles for some time before I went to look at them. I knew I’d have to do it but I kept putting it off. When I did go to see them I didn’t know how to cope with it. Untenable propositions assembled themselves in my mind. If these were what they were then why were buildings, buses, streets? The sign said that green turtles were the source of turtle soup and hawksbills provided the tortoise-shell of commerce. But why soup, why spectacles?
Relative to her size my beetle has more than twice as much swimmingroom as the turtles. And in that little tank the turtles were flying, flying in the water, submarine albatrosses. I’ve read about them, they navigate hundreds of miles of ocean. I imagined a sledge-hammer smashing the thick glass, letting out the turtles and their little bit of ocean, but then they’d only be flopping about on the wet floor.
I’m always afraid of being lost, the secret navigational art of the turtles seems a sacred thing to me. I thought of the little port of Polperro in Cornwall where they sell sea-urchin lamps, then I felt very sad and went home.


5. One had to go up a few steps and climb through a hole in the wall, then there were planks across the back of the tank. It was brightly lit, had a backstage feeling. The turtles looked different seen from above.
‘That’s not the colour they’d be in natural light,’ the keeper said. ‘Their colour fades here.’
‘Would it be a big job moving them out of here?’ I said.
‘We do it sometimes when we clean the tank,’ he said. ‘Put them in the filters. Bit awkward getting them through the hole, you have to mind their jaws. But it’s not too difficult.’
‘Suppose,’ I said, ‘some sort of turtle freak decided to steal the turtles and put them back in the ocean. What would he need for the job?’
‘You’re talking about me,’ he said. ‘That’s what I’ve wanted to do. I’ve told them we ought to let the big ones go, replace them with little ones. We go fishing off Southampton for specimens two or three times a year, and I’ve said why don’t we take the big turtles along and put them into the Channel.
Apart from wanting them to go free I’m tired of cleaning up after them. But they don’t want to know, they’re not interested in the turtles here.’
‘Wouldn’t transport be a problem?’ I said. ‘Don’t they have to be kept from drying out? And isn’t the Channel too cold for them?’
‘Funny,’ he said. ‘You’re the second this week that’s asked me about turtle transport. A lady was chatting to me about the turtles the other day. Sometimes no one asks about them for six months at a stretch. Drying out’s no problem on a trip as short as from here to Southampton. Put them on wet sacks, they’d even be all right without anything for that distance. I don’t think the water’d bother them. Cold water makes them a little sluggish but I think they’d backtrack up the North Atlantic Current till they hit the Canary Current or the Gulf Stream. I bet they’d be in home waters in three months.’
‘The lady,’ I said, ‘was she rather arty-intellectual looking? Husky voice?’
‘That’s the one,’ he said. ‘Friend of yours?’
‘No,’ I said. ‘Then there isn’t all that much to it, is there? Just a matter of hiring a van and taking along a trolley or something. But the place must be guarded at night?’ I wondered when he’d start looking at me hard and ask me about the questions I was asking.
‘Securicor,’ he said. ‘But they make their rounds on a regular schedule. That’s no problem.’
Was he inviting me to have a go at it? I liked the look of him, he seemed a right sort of man. Suddenly it all seemed hugely possible, I began to go trembly. ‘It’s been nice talking to you,’ I said, and got his name and telephone number. George Fairbairn. He’s the Head Keeper. It seemed almost too much to think about at the moment, almost as if it were thrusting itself upon me. And what had she in mind for the turtles? Probably the same sort of lark or at least the same sort of fantasy. Funny, two minds full of turtle thoughts.


6. I’ve seen films of newly hatched turtles racing to the sea, whole fleets of them almost flying over the sand in their rush to the water. These three lay on their backs ponderous with the finding in them, passively waiting. Looking at them I couldn’t think there was any expectation in them. When they felt themselves once more in ocean they would simply do what turtles do in ocean, their readiness was whole and undiminished in them. If permitted to live they would navigate by the sun, by chemical traces in the water, by the imprint in their genes of an ancient continent now sundered. They were compacted of finding, finding was embodied in them.


7. The turtles would be well on their way now, following whatever track they followed. Just doing it. Not thinking about it, just doing it.


8. Thinking about the turtles I could feel the action of their swimming, the muscle contractions that drove the flippers through the green water. All they had was themselves but they would keep going until they found what was in them to find. In them was the place they were swimming to, and at the end of their swimming it would loom up out of the sea, real, solid, no illusion. They could be stopped of course, they might be killed by sharks or fishermen but they would die on the way to where they wanted to be. I’d never know if they’d got there or not, for me they would always be swimming.


Autor: XYuriTT