The Moment of the Magician

Tytuł: The Moment of the Magician
Autor(zy): Alan Dean Foster
Rok wydania: 1984
Wydawnictwo: Phantasia Press

Dlaczego w bazie: Tak jak w poprzednich częściach serii Spellsinger, także czwarty tom ma scenki z żółwim magiem, Clothahumpem. Podobnie jak w tomie trzecim, pojawia się on jednak jedynie na początku, reszta książki skupia się na przygodach i wyprawie głównego bohatera, podczas gdy żółw został w domu. Poniżej kilka wybranych cytatów z interesujących nas fragmentów.

Pierwszy kawałek to ogólna charakterystyka Clothahumpa:

One who is wise beyond all others, knowledgeable beyond comprehending, stronger even, I think, than this Markus the Ineluctable… i hope. One who is brave, courageous, and bold, an inspiration to all other wizards. It is he whose help we must have: Clothahump of the Tree.”

Drugi to rozmowy o miłości:

„I don’t want your potions or prescriptions, Clothahump. I want your wise, sage advice.”
„Really? All right. Get a haircut.”
Jen-Tom moaned. His hair was only shoulderlength, „Not here too. Or do you have a prejudice against fur because you’ve none of your own?”
The turtle looked down at himself. „My, my, so you’ve noticed that, have you? I can’t imagine how one so observant hasn’t been able to win the undying affection of the woman he thinks loves him.”
„It’s not a question of 'winning,'” Jen-Tom muttered”This isn’t a war.”
„Isn’t it now? Dear me! Perhaps after your first two hundred years you’ll learn to adjust that view.”
„And don’t lay any of that 'venerable ancient’ shit on me, either! I want your advice, not your sarcasm.”
Clothahump peered over his glasses. „If you want to learn what love is all about, my boy, you’d better learn to handle sarcasm.”

Kolejny to złośliwości żółwia na temat nieudanego do końca czaru głównego bohatera:

Clothahump sighed, gave him a fatherly pat on the back. 'That’s all right, tad. We’re all a little overconfident now and again. You were right about one thing, though. If your ladylove were here, I’ve no doubt she’d be impressed with this little floral tribute of yours… if she wasn’t cut to ribbons first. I will say this for your spellsinging: you don’t seem able to do anything in a small way” At least a thousand blossoms of all shades and hues kept them imprisoned on the bed.

Clothahump wykręca się swą starością od udziału w wyprawie:

„What do you mean *our* supplies, my boy?”
Jon-Tom hailed in mid-stride. „Now, wait a minute.
What about all that business about your being 'courageous, brave, and bold’?”
„Dear me, is that what he said?” Clothahump was studying the ceiling. „I thought certain he said 'courageous, brave, and old.’ Because that is an accurate description. In any case, I’m certainly not about to leave my work here to embark on some long hike simply to salve the injured feelings of a deposed wizard. As 1 said, this hardly sounds to me like a crisis”
„No crisis, eh? Some evil sorcerer from another world throws a colleague of yours out of office and is scheming to take over an entire city with who-knowswhat eventual aims in mind, and you don’t call that a crisis?”
„It’s not my city, and I’m not the one who’s been deposed. As for Opiode the Sly’s being a colleague.

O wzruszającym ramionami żółwiu:

Clothahump shrugged beneath his shell. „It’s your neck, my boy. You choose your own companions.”

Refleksja Clothahumpa na temat swojego poczucia humoru:

„I do not play jokes,” declaimed Clothahump with dignity. „Such mundane exercises in plebeian amusement are beneath my stature.” He coughed lighdy. „I do admit to some slight subtle sense of humor, however. At my age you pass up no opportunity for some mild amusement.

Autor: XYuriTT

The Day of the Dissonance

Tytuł: The Day of the Dissonance
Autor(zy): Alan Dean Foster
Rok wydania: 1984
Wydawnictwo: Phantasia Press

Dlaczego w bazie: Podobnie jak w poprzednich częściach serii Spellsinger, także i w tym, trzecim tomie pewną rolę odgrywa żółw Clothahump. Pojawia się głównie na początku, większość książki skupia się na wyprawie głównego bohatera i jego towarzyszy mających zdobyć lekarstwo na chorobę żółwia. Z wielu scenek z nim, wybraliśmy cztery przykładowe cytaty.

Pierwszy to pierwsze zdania książki, o tym że Clothahump umiera, główny bohater i zarazem jego uczeń uważa jednakże, że jest jedynie hipochondrykiem.

„I’m dying,” Clothahump wheezed. The wizard glanced to his left. 'im dying and you stand there gawking like a virginal adolescent who’s just discovered that his blind date is a noted courtesan. With your kind of help I’ll never live to see my three-hundredth birthday.”
“With your kind of attitude it’s a wonder you’ve managed to live this long.” Jon-Tom was more than a little irritated at his mentor. „Listen to yourself: two weeks of nonstop griping and whining. You know what you are, turtle of a wizardly mien? You’re a damned hypochondriac.”

Kolejny kawałek także dotyczy choroby żółwia:

Since the onslaught of Clothahump’s pains, Jon-Tom had sung two dozen songs dealing with good health and good feelings. None had produced the slightest effect with the exception of his spirited rendition of the Beach Boys’ „Good Vibrations.” That bit of spellsinging caused Clothahump to giggle uncontrollably, sending powders and potions flying and cracking his glasses.

Trzeci pokazuje, że Jon-Tom ufa swemu mentorowi:

“He would have told us anything known,” Jon-Tom argued. „No reason to keep it from us. What else, Jalwar?”
“There may be nothing there at all.”
“I’ll take Clothahump’s word that there is. Go on.”

Czwarty skupia się na reputacji jaką Clothahump ma w świecie:

“It’s not for ourselves that we come seeking your help,” Jon-Tom told her. „We’re here at the behest of a great wizard who lives in the forest of the Bellwoods, far across the Glittergeist Sea. His name’s Clothahump.”
“Clothahump.” Eyes squinted in reflection behind the granny glasses. She put out a hand, palm facing downward, and positioned it some four feet above the porch. „Turtle, old gentleman, about yea high?”
Jon-Tom nodded vigorously. „That’s him. You’ve met him?”
“Nope. But I know of him by reputation. As wizard’s go, he’s up near the top.” This revelation impressed even the skeptical Mudge, who’d always thought of Ciothahump as no better than a talented fakir verging on senility who just happened to get lucky once in a while. „What’s wrong with him?”

Autor: XYuriTT

Zagłada Hyperiona/Upadek Hyperiona

Tytuł: Zagłada Hyperiona (wydane też jako Upadek Hyperiona)
Tytuł oryginału: The Fall of Hyperion
Autor(zy): Dan Simmons
Tłumaczenie: Radosław Januszewski i Marek Rudnik (dla wyd. Amber), Wojciech Szypuła (dla wyd. Mag)
Rok wydania: 1990 (ENG), 1997 (PL)
Wydawnictwo: Bantam Doubleday Dell Publishing Group (ENG), Amber, Mag (PL)

Dlaczego w bazie: Żółw pojawia się w tej książce tylko w jednej wzmiance, jako nazwa okrętu, HS Terrapin. Poniżej zamieszczamy dwie wersje tego kawałka, tłumacze Amberu zdecydowali się bowiem zostawić tą nazwę w oryginale, tłumacz wydawnictwa Mag zdecydował się na jej przetłumaczenie:

– Przekazy z HS Niki Weimart, HS Terrapin, HS Cornet i HS Andrew Paul przerwane – zameldował Singh.1

– Zerwana łączność z HS Niki Weimart, HS Żółw, HS Chorągiew i HS Andrew Paul – obwieścił Singh.


1. ’Transmissions from HS Niki Weimart, HS Terrapin, HS Cornet, and HS Andrew Paul have ceased,’ reporter Singh.


Źródło: Mossar, Opracował: XYuriTT

Godzina próby

Tytuł: Godzina próby
Tytuł oryginału: The Hour of the Gate
Autor(zy): Alan Dean Foster
Tłumaczenie: Jarosław Kotarski
Rok wydania: 1984 (ENG), 1996 (PL)
Wydawnictwo: Warner Books (ENG), Rebis (PL)

Dlaczego w bazie: Drugi tom serii Spellsinger, ostatni wydany także po Polsku. Podobnie jak w tomie pierwszym, także i tutaj pojawia się żółw Clothahump, spędzamy z nim nawet więcej czasu, bo właściwie przez całą książkę jest on częścią głównej ekipy. Poniżej zamieszczamy jedynie kilka wybranych fragmentów, mały wycinek całości. Niestety także i w tym tomie tłumaczenie pozostawia naprawdę wiele do życzenia i fragmenty po polsku i angielsku potrafią się poważnie różnić.

Pierwszy fragment opisuje pojmanie grupy, w tym Clothahumpa:

Jon-Tom przygotował się duchowo na długą podróż, lecz ku jego zdumieniu i uldze przebyli zaledwie kilkaset jardów, gdy bezceremonialnie ciśnięto go na trawę. Po chwili dołączyła doń Flor, a potem kolejno pozostali. Ostatnim był Clothahump, a raczej skorupa, gdyż żółw zdążył się w niej schować, co zresztą napastnikom nie przeszkadzało – przenieśli go, położyli na plecach i ustawili się wokół z linami i lassami.

Zanim podjęli akcję, z wnętrza powłoki dobiegło stłumione mamrotanie; najwyraźniej Clothahump uciekł się do pomocy czarów. Słysząc to, jeden ze zgrai, wyróżniający się metalowymi ozdobami i kawałkami kości wplecionymi w kołtun, przejął kierownictwo. Pod dyktando jego rozkazów w każdy otwór w skorupie wetknięto zaostrzone kije i zaczęto nimi energicznie grzebać i dźgać. Naturalną koleją rzeczy Clothahump zdekoncentrował się i przerwał recytację, a nie chcąc stracić oczu, wystawił łeb na zewnątrz, na co właśnie czekali prześladowcy – złapali go natychmiast za szyję i zakneblowali kilkoma pękami trawy, ledwie otworzył usta. Knebel został starannie umocowany, a bezsilny żółw bez większych oporów wysunął łapy na zewnątrz. I tak by nimi nic nie zwojował, a główną broń właśnie mu odebrano.1

Drugi przybliża nam sposób myślenia Clothahumpa:

Nic na to nie poradzimy, więc nie ma nad czym rozpaczać. Przynajmniej Mimpa nie będą nam zagrażać… Chi, chi! Minie ładnych parę dni, nim przestaną uciekać.2

Trzeci podobnie jak drugi, przybliża nam sposób myślenia Clothahumpa:

– Ale on nam pomógł…
– O tym to się dopiero przekonamy – sprzeciwił się mag. – Mogłem zaryzykować sztukę srebra, ale nie poważny czar medyczny, zajmujący wiele czasu i kosztujący dużo wysiłku. Mógł nam naopowiadać niestworzonych historii, choćby po to, by się nas pozbyć.
– To się chyba nazywa cynizm.
– Mój chłopcze, pierwsze sto lat życia uczy, że nikt nie jest z natury dobry. Następne pięćdziesiąt przekonuje cię, że nikt nie jest z natury zły, ale jest taki, jakim ukształtowało go otoczenie. Po dwustu latach…. podaj mi rękę, strasznie wysoko te stopnie… o, dzięki! – Clothahump z pomocą Jon-Toma wdrapał się na wóz i dokończył: – Po dwustu latach dociera do ciebie, że nic na tym świecie nie jest pewne poza tym, że jest on pełen złudzeń. Jeśli wszechświat przeinacza prawdę, to dlaczego oczekiwać czegoś innego po takich jego drobinach, jak ten stary szop, ty czy ja?3

Ponownie o sposobie myślenia Clothahumpa:

Clothahump nie drgnął i oznajmił równie spokojnie:
– Jestem magiem wyższego wtajemniczenia i boję się tylko tego, czego nie potrafię zrozumieć. 4

Piąty fragment dotyczy pływającego Clothahumpa:

Coś dotknęło jego stopy, ale okazało się, że to tylko Clothahump pływający wokół swych podopiecznych z gracją i lekkością, o jakie nikt by go nie podejrzewał. Woda odmłodził go przynajmniej o sto lat, toteż pilnował, by pozostali nie dali się znieść i nie zaczęli płynąć w bok zamiast w dół.5

Przedostatni fragment skupia się na fizycznej sprawności żółwia:

– Kolor nie ten, a poza tym nie widać żadnych kształtów budynku, nie mówiąc o oknach czy innych drobiazgach sprzeciwił się Caz. – Może to magiczny ogień?
– Momencik, niech no się do końca obudzę – burknął Clothahump. – To, że mam aktywniejszy umysł, nie świadczy, że fizycznie jestem równie rześki, jak młodsi… Nie, to z pewnością nie posiada magicznej natury… co więcej, nie wyczuwam z tej strony żadnego zagrożenia… Myślę, że spokojnie możemy płynąć dalej.6

Ostatni fragment także jest o sposobie myślenia Clothahumpa i o jego woli życia:

– Tam, skąd pochodzę, występuje pewien stan psychiczny niezależny od wieku, rasy czy płci – zagaił, gdy zostali sami. – Określa się to: pragnienie śmierci.
– Ciekawe. Jak sądzę, odnosi się to do osób chcących umrzeć.
– Tak, z tym że czasami, dopóki inni mu tego nie uświadomią, taki ktoś sam nie zdaje sobie sprawy, że tego pragnie. Może to głupio zabrzmi, ale czy ty przypadkiem nie szukasz śmierci?
– Wręcz przeciwnie, mój chłopcze: można by rzec, że szukam życia. Ryzykuję własnym, ale tylko dlatego, by uratować inne, których jest zdecydowanie więcej. Chyba nie o taki stan ci chodziło?
– Rzeczywiście, nie – przyznał Jon-Tom. – Problem w tym, że każde następne ryzyko, jakie nas czeka, i każde niebezpieczeństwo, jakie nam grozi, jest większe od poprzedniego. A przywódcą tej wyprawy jesteś właśnie ty. Nikt z pozostałych nie ryzykowałby coraz bardziej bo w końcu noga się nam powinie. Im lepiej nam idzie. tym większa możliwość przegranej następnym razem, a każdy kolejny cel trudniej osiągnąć. Zupełnie jakbyś świadomie prowokował śmierć.
– Błędny wniosek, oparty wyłącznie na subiektywnej interpretacji zdarzeń – oświadczył pogodnie Clothahump – Pominąłeś najważniejsze: chcę żyć, tak samo jak każdy z was, a nawet bardziej. Założyłeś, ze żyje już tak długo, iż mogę bardziej ryzykować, bo już niewiele mam do stracenia. Czyż nie, mój chłopcze?
Jon-Tom nie odpowiedział.
– Widzisz, prawda jest nieco inna: ty żyjesz zbyt krótko, by zrozumieć, czym jest życie. By w nim zasmakować, by je docenić. Możesz mi wierzyć: dla mnie jest ono znacznie cenniejsze niż dla ciebie, gdyż mniej mi go już pozostało. Dlatego też zazdrośnie strzegę każdego dnia, tym bardziej, że może być tym ostatnim… mam znacznie więcej do stracenia niż ty. Czy przyznasz mi rację?7


1. He had resigned himself to a long period of jouncing and bumping, but it hardly seemed he’d been picked up when he was unceremoniously dumped on the ground. Flor was dropped next to him. One by one he watched as the rest of his companions were deposited alongside. They mashed down the grass so he could see them clearly, lined up like so many kabobs. The similarity was not encouraging.
Clothahump had evidentally retreated into his shell in an attempt to avoid being moved. They had simply hefted him shell and all to carry him. When he finally stuck arms and legs out again, they were waiting with lassos and ropes. They managed to snare only a leg before he retreated in on himself.
Mutterings issued from inside the shell. This produced excited conversation among the creatures. They kicked and punched at the impervious body frantically.
The activity was directed by one of their number, who displayed a variety of metal ornaments and decorative bits of bone in hair and beard. Under his direction a couple of the creatures poked around inside the shell. They were soon able to drag the protesting, indignant turtle’s head out. With the aid of others they shoved several bunches of dried, balled-up grass into his mouth and secured the gag tightly. Clothahump reached up to pull the stuffing out, and they tied his arms also. At that point he slumped back and looked exhausted.


2. ”We must not bemoan our losses,” Clothahump said chidingly, ”but must push ahead. At least we will no longer be troubled by the Mimpa.” He let out an unwizardly chuckle. ”It will be days before they cease running.”


3. Jon-Tom continued to stand there, watching the crippled otter make his loping way eastward. ”But he was so helpful.”
”We do not know that yet,” the turtle insisted. ”I was willing to chance a little silver on it, but not a major medical spell. He could simply have told us his stories to impress us, and the name to get rid of us.”
”Awfully cynical, aren’t you?”
Clothahump gazed up at him as they both scrambled into the wagon. ”My boy, the first hundred years Of life teaches you that no one is inherently good. The next fifty tells you that no one is inherently bad, but is shaped by his surroundings. And after two hundred years… give me a hand there, that’s a good boy.” Jon-Tom helped lug the bulky body over the wooden rail and into the wagon. ”After two hundred years, you leam that nothing is predictable save that the universe is full of illusions. If the cosmos withholds and distorts its truths, why should we expect less of such pitifully minute components of it as that otter… or you, or me?”


4. Clothahump did not pull away from the batrachian face inches from his own. ”I am a wizard and fear only that which I cannot understand, boatman.


5. A slick palm touched one fluttering foot, pushed gently. Looking back he could make out the plump shape of Clothahump. He was swimming casually around the nonaquatics. The water took a hundred years off his age, and he moved with the grace and ease of a ballet dancer.


6. ”No, no. The color is all wrong, supple shadow, and there is no sign of separation; levels, floors, or windows.” Caz faced the wizard. ”What is your opinion of it, sir?”
”Just a moment, will you?” Clothahump sounded irritable. ”I’m not fully awake yet. Do you children think I have your physical resiliency simply because my brain is so much more active? Now then, this surely cannot be dangerous.” He called back to Bribbens. ”Steady ahead, my good boatman.”


7. ”Well, sir,” he finally got out, ”among my people there’s a certain mental condition.”
”Go on, boy.”
”It has a common name. It’s called a death wish.”
”That’s interesting,” said Clothahump thoughtfully. ”I presume it refers to someone who wishes to die.”
Jon-Tom nodded. ”Sometimes the person isn’t aware of it himself and it has to be pointed out to him by another. Even then he may not believe it.”
They walked on a while longer before he added, ”Sir, no disrespect intended, but do you think you might have a death wish?”
”On the contrary, my boy,” replied the wizard, apparently not offended in the least, ”I have a life wish. I’m only putting myself into danger to preserve life for others. That hardly means I want to relinquish my own.”
”I know, sir, but it seems to me that you’ve taken us from one danger to another only to take successively bigger risks. In other words, the more we survive, the more you seem to want to chance death.”
”A valid contention based solely on the evidence and your personal interpretation of it,” said Clothahump. ”You ignore one thing: I wish to survive and live as much as any of you.”
”Can you be certain of that, sir? After all, you’ve already lived more than twice a normal human lifetime, a much fuller life than any of the rest of us.” He gestured at the others.
”Would it pain you so much to die?”
”I follow your reasoning, my boy. You’re saying that I am willing to risk death because I’ve already had a reasonable life and therefore have less than you to lose.”
Jon-Tom didn’t reply.
”My boy, you haven’t lived long enough to understand life. Believe me, it is more precious to me now because I have less of it. I guard every day jealously because I know it may be my last. I don’t have less to lose than you: I have more to lose.”


Autor: XYuriTT

Urodzeni biegacze. Tajemnicze plemię Tarahumara, bieganie naturalne i wyścig, jakiego świat nie widział.

Tytuł: Urodzeni biegacze. Tajemnicze plemię Tarahumara, bieganie naturalne i wyścig, jakiego świat nie widział.
Tytuł oryginału: Born to Run: A Hidden Tribe, Superathletes, and the Greatest Race the World Has Never Seen
Autor(zy): Christopher McDougall
Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
Rok wydania: 2009 (ENG), 2010 (PL)
Wydawnictwo: Knopf ((ENG), Galaktyka (PL)

Dlaczego w bazie: Książka ta ma dwa żółwie fragmenty, jeden to pełnoprawna żółwia wzmianka a drugi element to przykład dożółwiania tłumaczenia.

Wspomniana wzmianka o żółwiu, padająca przy opisie jednego z miejsc:

Podwórze i dom wypełniały pomalowane na jaskrawe kolory sportowe auta, konie z karuzeli, wiktoriańskie bicykle z wielkimi kołami, przedpotopowe terenówki, plakaty cyrkowe, basen ze słoną wodą i wanna którą patroluje przedstawiciel zagrożonego gatunku żółwi kalifornijskich.1

Żółwia wzmianka nie pojawiająca się w wersji angielskiej, jedynie w polskim wydaniu:

„Wszyscy pokonują to wzgórze w żółwim tempie” – pomyślał Chlouber.2


1. The grounds are full of gumball-colored Spyder sports cars, carousel horses, Victorian high-wheel bicycles, vintage Jeeps, circus posters, a saltwater swimming pool, and a hot tub patrolled by an endangered California desert tortoise.


2. ”Everybody else walks that hill” Chlouber thought.


Źródło: Mossar, Opracował: XYuriTT

Spellsinger

Tytuł: Spellsinger
Autor(zy): Alan Dean Foster
Tłumaczenie: Jarosław Kotarski
Rok wydania: 1983 (ENG), 1996 (PL)
Wydawnictwo: Phantasia Press (ENG), Rebis (PL)

Dlaczego w bazie: Seria Spellsinger jest bardzo żółwią serią książkową, za sprawą jednej z postaci, zwącego się Clothahump maga. Pierwszy tom ma tytuł taki sam jak cała seria i ma ogromną ilość fragmentów w których tenże żółw się przewija, poniżej prezentujemy więc jedynie jedenaście wybranych przez nas fragmentów, zaledwie mały wycinek żółwiej obecności. Niestety, polskie tłumaczenie momentami pozostawia sporo do życzenia.

Pierwszy fragment to scena w której główny bohater poznaje żółwiego maga:

– I gdzie w końcu jest ten twój leniwy pryncypał? – spytał Jon-Tom, patrząc na Poga.
– TUTAJ! – zagrzmiało za jego plecami.
Jon-Tom obejrzał się ostrożnie i oniemiał – nie było powiewającej szaty, brody i sześciu stóp wzrostu. Z jego wyobrażeniem zgadzały się jedynie okulary w grubej, rogowej oprawie, jakimś cudem trzymające się właściwego miejsca, choć trudno byłoby określić, że znajdowały się na nosie: żółwie w zasadzie nie mają nosa jako takiego. Bowiem mag, ściskający jakąś księgę w krótkiej łapie o grubych palcach, był żółwiem, i to o dobrą stopę niższym niż Mudge.
– Nie chciałem pana obrazić – Jon-Tom odzyskał zdolność mowy. – Ale jestem tu obcy i…
– Nie ma o czym mówić, mój chłopcze – głos żółwia wrócił do normalnego natężenia, całkiem przyjemnego dla ucha.
– Trudno mnie obrazić, inaczej niezbyt długo wytrzymałbym z tym latającym impertynentem. Jedną chwileczkę…
Spojrzał na swoje pancerne popiersie, z którego wystawały dwa rzędy kościanych uchwytów, i na chybił trafił pociągnął kilka. Ukazały się miniaturowe szufladki.
– Jedyny sposób, żebym miał przy sobie naprawdę potrzebne ingrediencje – wyjaśnił, grzebiąc w jednej zawzięcie.
– Ale jak… to nie boli? – zreflektował się młodzian.
– Skądże zachichotał mag. Użyłem tego samego sposobu, dzięki któremu powiększyłem wnętrze tego drzewa, nie musząc przy tym powiększać zewnętrza.1

Drugi fragment mówi conieco o charakterze Clothahumpa:

Niedowierzająco pomacał miejsce jeszcze niedawno bolące i zamarł z wytrzeszczonymi oczyma.
– No, bez przesady – Clothahump odwrócił się skromnie nadmiar uznania mnie peszy.
– Ale jak…
– Zaklęcie leczy, mój chłopcze.
– To po co była ta zupa?
– Bo ja też muszę zjeść śniadanie – uśmiechnął się złośliwie żółw, na ile mu na to pozwoliła fizjonomia. A poza tym skutecznie odwróciło to twoją uwagę od procesu leczenia. Część pacjentów źle reaguje na widok samozasklepiających się ran, więc należy ich albo uśpić albo zająć czymś innym. Z zasady wybieram to drugie, gdyż tak jest prościej. Nie mówiąc już o tym, że byłem głodny. 2

Trzeci fragment dotyczy ewolucji inteligencji w świecie książki:

– Niech będzie. Wracając do króliczych jaj: rozumiem, że króliki też są inteligentne?
– Wszystkie ssaki są inteligentne, nie licząc kopytnych, i to od początku dziejów. Kopytne nie są prawdopodobnie dlatego, że nigdy nie potrafiły wykształcić chwytnych kończyn, co jest, jak wiadomo, nieodzowne do rozwijania inteligencji. Ptaki także są inteligentne, a z gadów i płazów jedynie żółwie i żaby. No i naturalnie mieszkańcy Gossameringue i Greendowns, o których im mniej się mówi, tym lepiej… Tak, młodzieńcze, teraz powstaje pytanie: skoro nie mogę cię odesłać do domu, co mam z tobą zrobić?3

Kolejny fragment pokazujący charakter żółwia:

– Jesteś draniem z zawodu, a pijakiem i babiarzem z powołania – poprawił go żółw. – Nie bardzo się po prawdzie nadajesz na opiekuna kogoś tak młodego, ale w umysłowej pustyni, jaką jest Lynchbany, i tak nie znajdę nauczyciela, a ty przynajmniej zachowałeś resztki przyzwoitości. I dlatego zgłosiłeś się na ochotnika.
– A jak zmienię zdanie?
Clothahump podwinął nie istniejące rękawy i oznajmił spokojnie:
– To gratis zmienię cię na stałe w człowieka i to bez wąsów, żebyś miał więcej gołej skóry.
– Nie, nie, ja tylko żartowałem, Wasza Czarnoksięskość! – zaprotestował poważnie przestraszony Mudge. – Skoro los zdecydował, żebym się zaopiekował tym osobnikiem, to nie będę się sprzeciwiał losowi!
– Rozsądna decyzja! Jesteś niegłupi, tylko potrzebujesz właściwych argumentów. No, to przewodnika już mamy, pozostaje kwestia funduszy.4

Refleksja na temat Clothahumpa:

I jedynym, który tak naprawdę zdawał sobie sprawę z zagrożenia, był komicznie wyglądający żółw. Komicznie zresztą jedynie na pierwszy rzut oka – nawet starzy cwaniacy, jak Pog czy Mudge, odnosili się doń ze swoistym szacunkiem, a on sam mógł wręcz namacalnie przekonać się o umiejętnościach maga, na którym spoczywała odpowiedzialność za losy nie jednego, ale przynajmniej dwóch światów…5

Kolejny fragment:

– A więc w końcu to nie tylko twoja wina – podsumowała Flores, gdy żółw skończył, kierując te słowa do Jon-Toma. – Skoro sytuacja jest tak poważna, to na co czekamy?! Trzeba im pomóc!
– Godna najwyższej pochwały decyzja – przyznał z podziwem Clothahump. – Błyskawicznie się adaptujesz, moja droga, prawdziwa szkoda, że nie jestes inżynierem… jesteś jednak większa i silniejsza niż większość z nas. Umiesz walczyć?6

Conieco o naturze Clothahumpa i jego wieku:

– To nie jest do końca tak, Mudge. Jeśli mag tej klasy twierdzi, że zagrożenie jest tak poważne, to musi mieć rację. Należy mu pomóc, bo i o naszą skórę chodzi.
– Chodziloby, gdyby miał rację, ale zapominasz, złotko, ze on czasami bywa genialny, a czasami zdziadziały. Jak się ma ponad dwieście lat, to nawet na opancerzonym magu musi się to jakoś odbić, Skleroza to jedno, a poza tym myślę, że przesadza z tą groźbą ze strony Chityniaków.
– Mylisz się: widziałam i słyszałam o nich wystarczająco dużo, by zgodzić się z nim. W dodatku ma też rację co do naszych perspektyw na najbliższą przyszłość, a własciwie ich braku. To, czy jest szalony, czy nie, to jego zmartwienie, nie nasze.
– Obyś miała rację, złotko. Mudge westchnął z rezygnacją. Chociaż byłbym spokojniejszy, gdyby wiekowy mag trochę dokładniej określił, ile konkretnie ma nam zamiar zapłacić. Wiesz, magowie znają słowa, o których my nie mamy pojęcia, więc łatwiej jest im używać innych, które znają wszyscy, ale na swój sposób…
– Chcesz powiedzieć, że nas okłamał?!
– Nie, ale są różne rodzaje prawdy: tego, co on uważa za dobrą płacę, ja nie muszę uważać za dobrą pensję. Dobra, i tak nic na to nie poradzimy, chodźmy zobaczyć co porabia reszta. Martwi mnie Jon-Tom; nadal tęskni za domem, a obecność tej dziewczyny może mu przynieść więcej kłopotów niz pożytku, zwłaszcza że się w niej zabujał.7

Kolejny interesujący fragment z Clothahumpem:

– Nie wysilaj się. Przez całą drogę musiałabym się oganiać od uścisków. Za długo się znamy, stary lumpie.
– Szkalują mnie!
– Skoro tak uważasz. – Wspięła się zwinnie na pierwsze siodło i dodała: – Proszę siąść za mną. Zaufanie zaufaniem, a skorupa skorupą.
– Moja droga, mogę cię zapewnić, że nawet przez myśl mi nie przeszło… w głosie żółwia słychać było urazę.
– Wszyscy tak mówią mruknęła ale póki co, zaryzykuję.
Clothahump spróbował usiąść z wynikiem raczej miernym – krótkie nogi i waga skorupy skutecznie udaremniły ten samodzielny wysiłek. Widząc to, Jon-Tom złapał go pod ramiona, uniósł, i przy pomocy Talei umieścił w siodle, co nie ujęło żółwiowi powagi. Korzystanie z magii przy tak prozaicznej czynności w ogóle nie wchodziło w grę – było bowiem wbrew zasadom starego żółwia.8

Clothahump czarujący:

Clothahump stanął wewnątrz bliższego symbolu słońca í po raz pierwszy dał się słyszeć jego głos, recytujący tasiemcowate zaklęcie przy wtórze energicznego machania łapami. 9

Kolejny fragment z Clothahumpem:

Jon-Tom poznał, co to uczucia mieszane: połowa ciała była zziębnięta i mokra od porannej rosy, połowa zaś ciepła i sucha od nieznanego ciężaru. Gdy zmusił się do otwarcia oczu, stwierdził, że owym ciężarem była wtulona weń Flor, z glowa spoczywajaca w zagięcim je ramienia. Nieco za nią widoczny był Clothahump, a raczej jego skorupa, gdyż żółw na noc wciągnął kończyny i głowę, zwyczajem swego gatunku. Dalsze obserwacje przerwał mu nagły ruch za plecami, toteż odruchowo sięgnął po lagę.
– Spokojnie rozległ się glos Talei, i ona sama pojawiła się w jego polu widzenia. – Jesli kiedy cię zabiję, to na pewno nie we snie!
Zręcznie przekroczyła śpiącą parę i podeszła do spoczywającej pod krzakiem skorupy.
– Pobudka! oznajmiła, pukając w nią energicznie.
Po chwili wysunęła się głowa i górne kończyny, z których jedna dzierzyła okulary. Zostały one natychmiast umieszczone we właściwym miejscu, a dopiero potem spod skorupy wyłoniły się łapy i mag przez chwilę znieruchomiał na czworakach. Odepchnął się energicznie, siadł i po chwili oznajmił, stojąc:
– Nie jestem przyzwyczajony do tak niecywilizowanych manier, panienko. Gdybym był mniej wyrozumiałej natury…10

Ostatni wybrany przez nas fragment, ponownie oczywiście o Clothahumpie:

Clothahump faktycznie podszedł do nich i przyjrzał się Mudge’owi z prawdziwym żalem.
– Mudge, czy nigdy nie przyszło ci do tego kosmatego Iba, że jeśli potrafiłem ściągnąć tu sił natury przez połowę wszechświata, to także potrafię usłyszeć, co się mówi ledwie o parę jardów za moimi plecami? – spytał poważnie.
– O, kurczę! – zmartwił się wydra. – Wszystko?
– Prawie wszystko. Och, przestań się zachowywać jak rozpieszczony bachor: nie zamierzam cię karać za prywatne wyrażanie opinii, którą głosisz publicznie, i to od dawna.
Mudge odetchnął z widoczną ulgą.
– Nie pomyślałem o zaklęciu podsłuchowym – przyznał.
– Bo faktycznie go nie użyłem. Prawdę mówiąc, mam doskonały słuch… moze jako wyrównanie słabego wzroku. Clothahump przyjrzał się Cazowi i dodał: – Słyszałeś pan, co nasz wspólny znajomy sądzi o całej sprawie. Jeśli wolno, wyjaśnię, dlaczego nie uważam tej wyprawy ani za „krucjatę”, ani za starczą demencję…11

1. ”Now where’s this lazy old so-called wizard of yours?” Jon-Tom asked Pog.
”OVER HERE!” a powerful voice thundered.
Shaking lest his discourteous remark had been overheard, Jon turned slowly to confront the renowned Clothahump. There were no flowing robes or white beard, no peaked hat or cryptically marked robe. But the horn-rimmed glasses were present. Somehow they remained fixed above a broad, rounded beak, just above tiny nostrils. The glasses did not have arms extended back and behind ears, since a turtle’s ears are almost invisible.
A thick book clutched in one stubby-fingered hand, Clothahump waddled over to join them. He stood a good foot shorter than Mudge.
”I mean no disrespect, sir,” Jon had the presence of mind to say. ”I didn’t know you were in the room and I’m a stranger here and I…”
”Tosh, boy.” Clothahump smiled and waved away the coming apology. His voice had dropped to normal, the wizardly thunder vanished. ”I’m not easily offended. If I were I wouldn’t be able to put up with _him_.” He jerked a thumb in Pog’s direction. ”Just a moment, please.”
He looked down at himself. Jon followed the gaze, noticing a number of small knobs protruding from the wizard’s plastron. Clothahump tugged several, revealing tiny drawers built into his front. He hunted around for something, mumbling apologies.
”Only way I can keep from losing the really important powders and liquids,” he explained.
”But how can you… I mean, doesn’t that hurt?”
”Oh heavens no, boy.” He let loose an infectious chuckle. ”I employ the same technique that enables me to enlarge the inside of my tree without enlarging the outside.”


2. Tentatively he pressed the formerly bleeding region. Nothing. He turned an open-mouthed stare of amazement on the turtle.
”Please.” Clothahump turned away. ”Naked adulation embarrasses me.”
”But how…?”
”Oh, the incantations healed you, boy.”
”Then what was the purpose of the stuff” in the bowl?”
”That? Oh, that was my breakfast.” He grinned as much as his beak would allow. ”It also served nicely to distract you while you healed. Some patients get upset if they see their own bodies healing… sometimes it can be messy to look upon. So I had the choice of putting you to sleep or distracting you. The latter was safer and simpler. Besides, I was hungry.


3. ”You said that a rabbit would resist giving up a foot. Are rabbits intelligent also?”
”Lad, lad.” Clothahump settled tiredly into the couch, which creaked beneath him. ”All the warm-blooded are intelligent. That is as it should be. Has been as far back as history goes. All except the four-foot herbivores: cattle, horses, antelopes, and the like.” He shook his head sadly. ”Poor creatures never developed useful hands from those hooves, and the development of intelligenee is concurrent with digital dexterity. ”The rest have it, though. Along with the birds. None of the reptiles save us turtles, for some reason. And the inhabitants of Gossameringue and the Greendowns, of course. The less spoken about them, the better.” He studied Jon-Tom. ”Now since we can’t send you home, lad, what are we going to do with you…?”


4. ”You’re a roustabout by trade, and a drunkard and lecher by avocation,” countered Clothahump with considerable certitude. ”You’re far from the ideal guardian for the lad, but I know of no scholars to substitute, feeble intellectual community that Lynchbany is. So… you’re elected.”
”And if I refuse?”
Clothahump rolled up nonexistent sleeves. ”I’ll turn you into a human. I’ll shrink your whiskers and whiten your nose, I’ll thin your legs and squash your face. Your fur will fall out and you’ll run around the rest of your life with bare flesh showing.”
Poor Mudge appeared genuinely frightened, his bravado completely gone.
”No, no, your sorcererness! If it’s destined I take the lad in care, I ain’t the one t’ challenge destiny.”
”A wise and prosaic decision.” Clothahump settled down. ”I do not like to threaten. Now that the matter of a guide is settled, the need of money remains.”


5. Somewhere in this world a terror beyond his imagining swelled and prepared. He pictured Clothahump again: the squat, almost comical turtle shape with its plastron compartments; the hexagonal little glasses; the absentminded way of speaking; and he forced himself to consider him beyond the mere physical image. He remembered the glimpses of Clothahump’s real power. For all the insults Pog and Mudge levied at the wizard, they were always tinged with respect.
So on those rounded–indeed, nonexistent–shoulders rested possibly not only the destiny of one, but of two worlds: this, and his own, the latter dreaming innocently along in a universe of predictable physics.


6. ”Then it wasn’t entirely your fault. I think I understand. _El tortuga_ was very enlightening.” She turned and waved around the chamber. ”Then what are we waiting here for? We have to help these people as best we can.”
”That is most commendable of you,” said an admiring Clothahump. ”You are a most adaptable young lady. It is a pity you are not the eng’neer we sought, but you are bigger and stronger than most. Can you fight?”


7. ”It’s better that we go,” she told him. ”I’ve been thinking, Mudge. If a wizard as great as Clothahump says that the danger is so great, then we must help fight it if we can.”
”I don’t think you follow me thoughts, luv. This wizard Clothahump, 'e’s a brilliant one, all right. But 'e 'as lapses, if you know wot I mean.” He tapped his head with one furry fist.
”You’re saying he’s senile.”
”Not all the time, no. But 'e _is_ two 'undred and ought odd years old. Even for a wizard o’ the hard-shell, that’s gettin’ on a bit, wot? I’m a thinkin’ 'e’s overexaggeratin’ this 'ere Plated danger.”
”Sorry, Mudge, I don’t agree with you. I’ve seen and heard enough to convince me he’s more sane than senile. Besides,” she added with a disdainful air, ”he was right in that we have no immediate prospects. In fact, it would do us good to get out of this area for a while. He’ll pay us to do that. So we’re doing right if he’s mad and right if he’s not.”
Mudge looked resigned. ”Maybe so, luv. Maybe so. Though I wish 'e’d been a bit more specific in spellin’ out just wot 'e meant by 'worth our while.”’
”What do you mean?”
”Sorcerers 'ave the use o’ words that you and I ain’t privy to, luv. So it stands t’ reason they could be more subtle when it comes t’ the employin’ o’ more familiar ones.”
”Mudge! Are you saying he lied to us?”
”No. 'E couldn’t do that, not and keep 'is wizardry powers. But there be direct truth and then there be spiral truth, as me sainted mother used t’ tell me.”


8. ”Get to your own saddle, you mange-mouthed mucker. D’you honestly think I’d let you sit that close to me?”
”Talea sweets, you 'ave poor Mudge all wrong.”
”Sure I do.” She mounted the lead saddle, spoke down to Clothahump. ”You can ride behind me. I trust your hands, and we’ve a shell between us.”
”I can assure you, my dear,” said the wizard, sounding slightly offended, ”that I have no intentions in the slightest of…”
”Yeah, that’s what they all say.” She slipped both boots into her stirrups. ”But come on and get aboard.”
Clothahump struggled with the high seat, puffing alarmingly. His short legs and great weight rendered mounting all but impossible. Jon-Tom moved forward and got his arms and shoulders beneath the considerable bulk. It was against Clothahump’s principles (not to mention his ego) to use magic to lift himself into the saddle. With Jon-Tom pushing and Talea pulling he managed to make it with a minimum of lost pride.


9. Clothahump had taken a stance in the center of the near sun drawing. They could hear his voice for the first time, raised in chant and invocation. His short arms were above his head, and his fingers made mute magic-talk with the sky.


10. Instead of moving and waking her, he used the time to study that perfect, silent face. She looked so different, so childlike in sleep. Further to his left slumbered the silent shape of the wizard.
With his head and limbs retracted Clothahump was a boulderish form near a clump of bushes. Jon-Tom started to look back down at his sleeper when he became aware of movement just behind him. Startled, he reached automatically for his war staff.
”Rest easy, Jon-Tom.” The voice was less reassuring than the words it spoke. Talea moved down beside him, staring morosely at the recumbent couple. ”If I murder you, Jon-Tom, it won’t ever be in your sleep.” She stepped lithely over them both and trotted over to Clothahump.
She bent and rapped unceremoniously on the shell. ”Wake up, wizard!”
A head soon appeared, followed by a pair of arms. One hand held a pair of spectacles which were promptly secured before the turtle’s eyes. Then the legs appeared. After resting a moment on all fours, the wizard pushed back into a squat, then stood.
”I am not accustomed,” he began huffily, ”to being awakened in so brusque a fashion, young lady. If I were of less understanding a mind…”


11. Clothahump had waddled over to them. Now he looked sorrow-ingly down at Mudge. ”My dear otter,” he said, peering over his spectacles, ”do you never stop to consider that one who is capable of calling up elemental forces from halfway across the universe is also quite able to hear what is being said only a few yards behind him?”
Mudge looked startled. ”You 'eard everythin’, then?”
”Most everything. Oh, don’t look like a frightened infant. I’m not going to punish you for expressing in private an opinion you’ve made no secret of in public.”
The otter relaxed slightly.
”I didn’t imagine you might 'ave a 'earin’ spell set on yourself, Your Niceness.”
”I didn’t,” explained the wizard. ”I simply have very good hearing. A compensation perhaps for my weak eyesight.” He regarded the watchful Caz. ”You, sir, you have heard what our mutual friend thinks. Allow me to explain further, and then see if you think our 'crusade’ is so insane.”


Autor: XYuriTT

Triumf Chaosu

Tytuł: Triumf Chaosu
Tytuł oryginału: Lord of Chaos
Autor(zy): Robert Jordan
Tłumaczenie: Katarzyna Karłowska
Rok wydania: 1994 (ENG), 1998 (PL)
Wydawnictwo: Tor Books (ENG), Zysk i S-ka (PL)

Dlaczego w bazie: Szósty tom serii „Koło Czasu” ma zaledwie jeden fragment z żółwimi elementami, przytaczamy go poniżej:

Widzisz? — Pojawiła się mała sakiewka. — Mam pięć miedziaków i srebrnego grosza. — Zawinięta szmatka zawiązana sznurkiem i małe drewniane pudełko.
— Moja gra w Węże i Lisy, ojciec zrobił ją dla mnie — wyciągnął planszę. Na moment jego twarz zadrżała, ale potem mówił dalej: — A widzisz, w tym kamieniu jest głowa ryby. Nie mam pojęcia, jak się tam dostała. A to jest moja skorupa żółwia. Błękitno-czarnego żółwia. Widzisz paski?
Mrugając od szczególnie mocnego ukłucia igły, Mat wyciągnął rękę i wskazał zwiniętą szmatkę. Było mu znacznie łatwiej, gdy oddychał przez nos. Dziwnie zachowywały się te dziury w jego własnej pamięci; pamiętał zasady gry w Węże i Lisy, ale nie pamiętał, czy kiedykolwiek w nią grał. — To jest naprawdę świetna skorupa żółwia, Olver. Sam też kiedyś taką miałem. — Wyciągnął rękę w drugą stronę i sięgnął po własną sakiewkę; wyłowił z niej dwie złote cairhieniańskie korony. — Wrzuć je do swojej sakiewki, Olver. Każdy mężczyzna powinien mieć trochę złota w swojej sakiewce.1

1. „See?” He added a small purse. „I have five coppers and a silver penny.” A rolled cloth tied with a string and a small wooden box. „My game of Snakes and Foxes; my father made it for me; he drew the board.” For a moment his face crumpled, then he went on. „And see, this stone has a fish head in it. I do not know how it got there. And this is my turtle shell. A blue-black turtle. See the stripes?”
Wincing at a particularly hard thrust of the sewing needle, Mat stretched his hand to finger the rolled cloth. Much better if he breathed through his nose. It was odd how those holes in his real memories worked; he could remember how to play Snakes and Foxes, but not ever playing it. 'That’s a fine turtle shell, Olver. I had one, once. A green basker.” Stretching his hand the other way he reached his own purse; he dipped out two gold Cairhienin crowns. „Add these to your purse, Olver. A man needs a little gold in his pocket.”


Źródło: Mossar, Opracował: XYuriTT

Łowcy kości

Tytuł: Malazańska Księga Poległych #6 – Łowcy kości
Tytuł oryginału: Malazan Book of the Fallen #6 – Bonehunters
Autor(zy): Steven Erikson
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Rok wydania: 2006 (ENG), 2006 (PL)
Wydawnictwo: Tor Books (ENG), Wydawnictwo Mag (PL)

Dlaczego w bazie: Kolejny już tom serii Malazańska Księga Poległych w którym pojawiają się jakieś żółwie fragmenty – tym razem aż trzy!

Pierwszy kawałek to użycie „żółwich jaj” jako punktu odniesienia w porównaniu:

Gdy dotarł na miejsce, Struna był zajęty składaniem kuszy, a Mątwa przyglądał się mu z żywym zainteresowaniem. Skrzynka z amunicją Moranthów leżała na boku. Zerwano z niej pokrywę, odsłaniając granaty spoczywające w wyściełanych gniazdach niczym żółwie jaja. Zdenerwowana reszta drużyny siedziała w pewnej odległości.1

Drugi kawałek to żółw w znaczeniu symbolicznym:

Wyszukiwaczu Łodzi! – zawołała. – Jak należy odczytać tego węża z kamieni?
Obejrzał się na nią.
– Wąż wskazuje drogę od serca. Żółw ścieżkę ku sercu.
– Dobrze, ale dlaczego nie są na samej drodze, żebyście nie musieli ich szukać?
– Kiedy niesiemy na południe czarne zboże, jesteśmy obciążeni. Ani żółw, ani wąż nie mogą utracić kształtu. My biegamy po tych drogach. Z ciężarem na plecach.2

Ostatni fragment to wzmianka o żółwich jajach:

Tuż przed wejściem, w dużej płytkiej misie, częściowo wypełnionej wilgotną gliną, wylegiwała się wielka ropucha, która mrugała sennie, przyglądając się, jak jej towarzysz, artysta imperialny Ormulogun, miesza farby. Obok niego stały dziesiątki olejków, z których każdy miał szczególne właściwości; barwniki, produkowane z tłuczonych minerałów, kaczych jaj, suszonej sepii uzyskiwanej z morskich stworzeń, liści, korzeni i jagód; słoiki z rozpuszczalnikami; białka jaj żółwi, węży i sępów; przeżute pędraki, mózgi mew, koci mocz, psia ślina, smarki alfonsów…3

1. He found Strings assembling his crossbow, Cuttle watching with avid interest. A crate of Moranth munitions was to one side, the lid pried loose and the grenados lying like turtle eggs in nests of padding. The others of the squad were sitting some distance away, looking nervous.


2. ’Boatfinder,’ she called out, 'how is it that you read this serpent of boulders?’
He glanced back at her. 'A snake is away from the heart. A turtle is the heart’s path.’
'All right, then why aren’t they on this higher ground, so you don’t have to look for them?’
'When the black grain is carried south, we are burdened – neither turtle nor snake must lose shape or pattern. We run these stone roads. Burdened.’


3. Just outside, in a broad, shallow bowl half-filled with slimy clay, basked a large toad, blinking sleepy eyes as it watched its companion, the imperial artist, Ormulogun, mixing paints. Oils by the dozen, each with specific qualities; and pigments culled from crushed minerals, duck eggs, dried inks from sea-creatures, leaves and roots and berries; and jars of other mediums: egg whites from turtles, snakes, vultures; masticated grubs, gull brains, cat urine, dog drool, the snot of pimps-


Źródło: Mossar, Opracował: XYuriTT

Czerwona królowa: Płeć a ewolucja natury ludzkiej

Tytuł: Czerwona królowa: Płeć a ewolucja natury ludzkiej
Tytuł oryginału: The Red Queen. Sex and the Ewolution of Human nature
Autor(zy): Matt Ridley
Tłumaczenie: Józef J. Bujarski, Aleksandra Milos
Rok wydania: 1993 (ENG), 1999 (PL)
Wydawnictwo: Viking Books (ENG), Rebis (PL)

Dlaczego w bazie: Żółwie zostały kilka razy wspomniane w tej książce.

Pierwszy raz jako porównanie, nawiązanie do ich stereotypowej powolności:

W ciągu dziesięciu lat geny wirusa HIV zmieniły się w takim samym stopniu, w jakim geny ludzkie zmieniłyby się przez dziesięć milionów lat. Całe życie bakterii może trwać trzydzieści minut. Ludzie, którzy potrzebują około trzydziestu lat, by wydać na świat następne pokolenie, to ewolucyjne żółwie.
OTWIERANIE ZAMKÓW DNA
Jednak ewolucyjne żółwie częściej mieszają geny niż ewolucyjne zające. Austin Burt odkrył, że istnieje związek pomiędzy długością życia pokolenia a liczbą rekombinacji, co stanowi przykład działania Czerwonej Królowej.1

Drugi raz w formie przytoczonego wiersza o żółwiach:

Żółw spędza życie ujęty w twarde kleszcze,
w tej sytuacji trudno o miłosne dreszcze.
Uważam, że żółw na szczególny zasłużył szacunek,
że mimo to potrafił rozmnożyć swój gatunek.
Ogden Nash
(przeł. A. Pospieszalski)2

Trzecie i czwarte nawiązania dotyczą składania przez żółwie (i inne gady) jaj i tego jaki wpływ na płeć wyklutych zwierzaków ma temperatura inkubacji:

U niektórych ryb, krewetek czy gadów płeć zależy od temperatury inkubacji jaj. U żółwi z ciepłych jaj wykluwają się samice;3

Dotychczas żaden biolog nie wyjaśnił, dlaczego aligatory, krokodyle i żółwie korzystają z tej metody. Możliwe, że wszystko to ma związek z wielkością. Z gorętszych jaj wychodzi większe potomstwo. W zależności od tego, czy większy rozmiar jest korzystny dla samców (jak u krokodyli, gdzie samce muszą walczyć o samice) czy dla samic (jak u żółwi, gdzie większe samice składają więcej jaj, a małe samce są równie zdolne do zapładniania jak wielkie), z cieplejszych jaj wykluwa się ta płeć, która odnosi najwięcej korzyści z większych rozmiarów ciała. 4

Ostatnia żółwia wzmianką nie jest tak naprawdę żółwia, tzn. w angielskim wydaniu pada termin „porpoises”, czyli morświny, w polskim tłumaczeniu w tym miejscu jest jednak słowo „żółwie”.

Dlaczego delfiny butlonose? Dlaczego nie rekiny czy żółwie? 5


1. In about ten years, the genes of the AIDS virus change as much as human genes change in 10 million years. For bacteria, thirty minutes can be a lifetime. Human beings, whose generations are an eternal thirty years long, are evolutionary tortoises.
PICKING DNA’S LOCKS
Evolutionary tortoises nonetheless do more genetic mixing than evolutionary hares. Austin Burt’s discovery of a correlation between generation length and amount of recombination is evidence of the Red Queen at work.


2. The turtle lives
'twixt plated decks
Which practically conceal its sex:
I think it clever of the turtle
In such a fix to be so fertile:
—Ogden Nash


3. In some fish, shrimp, and reptiles, gender is determined by the temperature at which the egg is incubated. Among turtles, warm eggs hatch into females;


4. Indeed, no biologist has a watertight explanation for why alligators, crocodiles, and turtles employ this technique: The best one is that it is all size related: The warm eggs hatch as larger babies than the cool ones. If being large is more of an advantage to males than females (true of crocodiles, in which males compete for females) or vice versa (true of turtles, in which large females lay more eggs than small ones, whereas small males are just as capable of fertilizing females as large ones), then it would pay to make warm eggs hatch as the gender that most benefits from being large.


5. Why bottlenosed dolphins? Why not sharks or porpoises?


Autor: XYuriTT