Tytuł: Malazańska Księga Poległych #6 – Łowcy kości
Tytuł oryginału: Malazan Book of the Fallen #6 – Bonehunters
Autor(zy): Steven Erikson
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Rok wydania: 2006 (ENG), 2006 (PL)
Wydawnictwo: Tor Books (ENG), Wydawnictwo Mag (PL)
Dlaczego w bazie: Kolejny już tom serii Malazańska Księga Poległych w którym pojawiają się jakieś żółwie fragmenty – tym razem aż trzy!
Pierwszy kawałek to użycie „żółwich jaj” jako punktu odniesienia w porównaniu:
Gdy dotarł na miejsce, Struna był zajęty składaniem kuszy, a Mątwa przyglądał się mu z żywym zainteresowaniem. Skrzynka z amunicją Moranthów leżała na boku. Zerwano z niej pokrywę, odsłaniając granaty spoczywające w wyściełanych gniazdach niczym żółwie jaja. Zdenerwowana reszta drużyny siedziała w pewnej odległości.1
Drugi kawałek to żółw w znaczeniu symbolicznym:
Wyszukiwaczu Łodzi! – zawołała. – Jak należy odczytać tego węża z kamieni?
Obejrzał się na nią.
– Wąż wskazuje drogę od serca. Żółw ścieżkę ku sercu.
– Dobrze, ale dlaczego nie są na samej drodze, żebyście nie musieli ich szukać?
– Kiedy niesiemy na południe czarne zboże, jesteśmy obciążeni. Ani żółw, ani wąż nie mogą utracić kształtu. My biegamy po tych drogach. Z ciężarem na plecach.2
Ostatni fragment to wzmianka o żółwich jajach:
Tuż przed wejściem, w dużej płytkiej misie, częściowo wypełnionej wilgotną gliną, wylegiwała się wielka ropucha, która mrugała sennie, przyglądając się, jak jej towarzysz, artysta imperialny Ormulogun, miesza farby. Obok niego stały dziesiątki olejków, z których każdy miał szczególne właściwości; barwniki, produkowane z tłuczonych minerałów, kaczych jaj, suszonej sepii uzyskiwanej z morskich stworzeń, liści, korzeni i jagód; słoiki z rozpuszczalnikami; białka jaj żółwi, węży i sępów; przeżute pędraki, mózgi mew, koci mocz, psia ślina, smarki alfonsów…3
1. He found Strings assembling his crossbow, Cuttle watching with avid interest. A crate of Moranth munitions was to one side, the lid pried loose and the grenados lying like turtle eggs in nests of padding. The others of the squad were sitting some distance away, looking nervous.
2. ’Boatfinder,’ she called out, 'how is it that you read this serpent of boulders?’
He glanced back at her. 'A snake is away from the heart. A turtle is the heart’s path.’
'All right, then why aren’t they on this higher ground, so you don’t have to look for them?’
'When the black grain is carried south, we are burdened – neither turtle nor snake must lose shape or pattern. We run these stone roads. Burdened.’
3. Just outside, in a broad, shallow bowl half-filled with slimy clay, basked a large toad, blinking sleepy eyes as it watched its companion, the imperial artist, Ormulogun, mixing paints. Oils by the dozen, each with specific qualities; and pigments culled from crushed minerals, duck eggs, dried inks from sea-creatures, leaves and roots and berries; and jars of other mediums: egg whites from turtles, snakes, vultures; masticated grubs, gull brains, cat urine, dog drool, the snot of pimps-