Nie kończąca się historia

Tytuł: Nie kończąca się historia
Tytuł angielski: The Neverending Story
Tytuł oryginału: Die Unendliche Geschichte
Autor(zy): Michael Ende
Tłumaczenie: Sławomir Błaut
Rok wydania: 1979 (DE)
Wydawnictwo: Thienemann Verlag (DE)

Dlaczego w bazie: Książkowy pierwowzór dosyć znanego filmu (o ciut innym tytule, Niekończąca się opowieść). W jednej, dłuższej scenie przewija się tutaj postać starej żółwicy, Morly, scenę przytaczamy w całości. Później jest też jedna scena w której bohater widzi płaskorzeźbę przedstawiającą m.in. żółwia.

Dopiero gdy znalazł się na szczycie i ogarnął wzrokiem całą górę, zobaczył, że były to potężne płyty rogowe, w których szczelinach i rozpadlinach plenił się mech. Znalazł więc Rogową Górę !
Nie odczuł jednak żadnej satysfakcji z tego odkrycia. Śmierć wiernego konika sprawiła, że przyjął ten fakt niemal obojętnie. Musiał teraz jeszcze dojść, kim była i gdzie przebywała mieszkająca tu Prastara Morla. Zastanawiając się jeszcze, poczuł nagle, że przez górę
przebiega lekki wstrząs, potem usłyszał niesamowite sapanie i mlaskanie oraz głos, który zdawał się dobywać z najgłębszych wnętrzności ziemi:
– Niech to licho, stara, coś po nas łazi.
Atreju podążył na koniec grzbietu góry, skąd dochodziły te dźwięki. Pośliznął się przy tym na kępie mchu i zaczął się zsuwać. Nie udało mu się zatrzymać, zsuwał się coraz szybciej i wreszcie runął w dół. Szczęśliwym trafem spadł na jedno z drzew, które rosły w dole. Zatrzymał się na jego gałęziach.Zobaczył przed sobą olbrzymią pieczarę wydrążoną w górskim stoku, w której czarna woda chlupotała i pluskała, bo w środku coś poruszało się i wyłaniało powoli. Wyglądało to jak odłamek skały wielkości domu. Dopiero gdy ukazało się w całości, Atreju zobaczył, że była to głowa osadzona na długiej, pomarszczonej szyi, głowa żółwia. Jego oczy były wielkie jak czarne stawy . Pysk unurzany w szlamie i wodorostach ociekał wodą. Cała ta Rogowa Góra – Atreju pojął to nagle – była jednym monstrualnym zwierzęciem, gigantycznym żółwiem bagiennym: Prastarą Morlą !
Potem znów odezwał się ten sapiący, bulgoczący głos:
– Mały, co ty tu robisz?
Atreju chwycił amulet na piersi i trzymał tak, że wielkie jak staw oko żółwicy musiało go dostrzec.
– Znasz to, Morlo?
Upłynął jakiś czas, zanim odpowiedziała:
– Niech to licho, stara – AURYN – znak Dziecięcej Cesarzowej – dawnośmy tego nie widziały – oj, dawno.
– Dziecięca Cesarzowa jest chora – oznajmił Atreju. – Wiedziałaś o tym?
– Nam jest wszystko jedno, prawda, stara? – odrzekła Morla. W ten dziwaczny sposób zdawała się rozmawiać z samą sobą, może dlatego, że nie miała innego rozmówcy, kto wie, od jak już długiego czasu. – Jeśli jej nie uratujemy, ona umrze – dodał Atreju bardziej nagląco. – Też racja – przyznała Morla.- Ale wraz z nią zginie Fantazjana – zawołał Atreju – zniszczenie szerzy się już wszędzie. Sam widziałem.
Morla wlepiła w niego olbrzymie, puste oko.
– My nie mamy nic przeciwko temu, prawda, stara? – zabulgotała. – Wtedy wszyscy zginiemy. – krzyknął Atreju. – My wszyscy. – Niech to licho, mały – odpowiedziała Morla – a co nas to obchodzi? Dla nas nic już nie jest ważne. Wszystko jest obojętne, wszystko nam jedno. – Ty też zostaniesz unicestwiona, Morlo! – krzyknął gniewnie Atreju. Ty też! A może myślisz, że jak jesteś taka stara, to przeżyjesz Fantazjanę?
– Niech to licho – zabulgotała Morla. – Jesteśmy stare, mały, o wiele za stare. Dość już się nażyłyśmy. Widziałyśmy za dużo. Kto wie tyle co my, dla tego nic już nie jest ważne. Wszystko wiecznie się powtarza, dzień i noc, lato i zima, świat jest pusty i bez sensu. Wszystko kręci się w kółko. Co powstaje, musi przeminąć, co rodzi się, musi umrzeć.
Wszystko się znosi, dobro i zło, głupota i mądrość, piękno i brzydota. Wszystko jest puste. Nic nie jest realne. Nic nie jest ważne.Atreju nie wiedział, co na to rzec. Przytłaczające, ciemne i puste spojrzenie Prastarej Morli paraliżowało wszystkie jego myśli. Po chwili znów usłyszał jej głos:
– Ty jesteś młody, mały. My jesteśmy stare. Gdybyś był stary jak my, tobyś wiedział, że nie ma nic prócz smutku. Niech to licho. Dlaczego nie mamy umrzeć, ty, ja, Dziecięca Cesarzowa, wszyscy, wszyscy? Przecież wszystko to tylko pozór, tylko igraszka w nicości. Wszystko jest obojętne. Zostaw nas w spokoju, mały, odejdź.
Atreju wytężył całą swoją wolę, aby oprzeć się paraliżującemu działaniu jej spojrzenia.
– Jeśli wiesz tak dużo – powiedział – to wiesz także, na czym polega choroba Dziecięcej Cesarzowej i czy jest na nią lekarstwo?
– Wiemy, prawda, stara, wiemy – sapnęła Morla – ale to wszystko jedno, czy zostanie uratowana, czy nie. Więc po co mamy to mówić? – Jeśli naprawdę jest ci wszystko jedno – natarł na nią Atreju – to równie dobrze mogłabyś mi powiedzieć.
– Mogłybyśmy, stara, prawda? – chrząknęła Morla. – Ale nie mamy ochoty.
– W takim razie – zawołał Atreju – wcale ci nie jest wszystko jedno! W takim razie sama nie wierzysz w to, co mówisz!
Długo było cicho, potem usłyszał głębokie bulgotanie i odbijanie się. Miało to pewnie być coś w rodzaju śmiechu, jeśli Prastara Morla w ogóle potrafiła jeszcze się śmiać.
W każdym razie powiedziała:
– Szczwany jesteś, mały. Niech to licho. Szczwany jesteś. Dawnośmy się już tak nie ubawiły, prawda, stara? Niech to licho. Rzeczywiście równie dobrze możemy ci to powiedzieć. Nie ma różnicy. Mamy mu powiedzieć, stara?
Zapadła długa cisza. Atreju czekał w napięciu na odpowiedź Morli, nie przerywając pytaniami jej powolnych i ponurych procesów myślowych. W końcu żółwica podjęła na nowo:
– Ty żyjesz krótko, mały. My żyjemy długo. Już o wiele za długo. Ale żyjemy w czasie. Ty krótko. My długo. Dziecięca Cesarzowa istniała już przede mną. Ale nie jest stara. Jest wciąż młoda. Niech to licho. Jej istnienie mierzy się nie latami, lecz imionami. Potrzeba jej nowego imienia, coraz to nowego. Znasz jej imię, mały ?
– Nie – przyznał Atreju – nigdy go jeszcze nie słyszałem. – Nie mogłeś słyszeć – odpowiedział Morla – nawet my nie możemy go sobie przypomnieć. A przecież miała już ich wiele. Ale wszystkie poszły w zapomnienie. Wszystko przeminęło. Niech to licho. A ona bez imienia nie może żyć. Dziecięcej Cesarzowej potrzeba tylko nowego imienia, a będzie znów zdrowa. Ale to nie ma żadnego znaczenia.
Zamknęła oczy, wielkie jak stawy, i zaczęła powoli cofać głowę. – Poczekaj! – zawołał Atreju. – Skąd ona dostaje imię? Kto jej może je nadać? Gdzie je znajdę?
– Nikt z nas – usłyszał bulgot Morli – żadna istota w Fantazjanie nie może jej nadać nowego imienia. Dlatego wszystko jest daremne. Nie przejmuj się, mały. Nic nie jest ważne.
– Wobec tego kto? – krzyknął Atreju nie panując już nad sobą. – Kto może nadać jej imię, które uratuje ją i nas wszystkich?
– Nie rób takiego hałasu! – odparła Morla. – Zostaw nas w spokoju i odejdź. My też nie wiemy, kto może.
– Jeśli ty nie wiesz – krzyczał Atreju coraz głośniej – to kto może wiedzieć?Żółwica jeszcze raz otworzyła oczy.
– Gdybyś nie nosił Blasku – sapnęła – to byśmy cię zjadły, tylko dla świętego spokoju. Niech to licho.
– Kto? – upierał się Atreju. – Powiedz mi, kto to wie, a zostawię cię w spokoju na wieki !
– Przecież to wszystko jedno – odpowiedziała Morla. – Może Uyulala w Południowej Wyroczni. Może ona wie. Co nas to obchodzi.
– A jak się tam dostanę?
– W ogóle się tam nie dostaniesz, mały. Niech to licho. Choćbyś dziesięć tysięcy dni podróżował. Za krótko żyjesz. Umarłbyś wcześniej. Za daleko. Na południu. O wiele za daleko. Dlatego wszystko jest daremne. Przecież mówiłyśmy od początku, prawda, stara? Co będzie, to będzie, a ty daj sobie z tym spokój, mały! Przede wszystkim zaś nas zostaw w spokoju! Po tych słowach żółwica ostatecznie zamknęła oczy o pustym spojrzeniu i cofnęła głowę do pieczary. Atreju zdał sobie sprawę, że nic już się od niej nie dowie.
W tym samym czasie podobny do cienia stwór, który wyłonił się z mroku spowitej nocą pustaci, odnalazł ślad Atreju i podążył ku Bagnom Smutku. Nic i nikt w Fantazjanie nie odwiedzie go od tego śladu. Bastian podparł głowę dłonią i zamyślony patrzył przed siebie. – Dziwne – powiedział na głos – że nikt w Fantazjanie nie może nadać Dziecięcej Cesarzowej nowego imienia.1

Potem wyszedł na dwór i brnąc w śniegu rozległej równiny przechodził obok niezliczonych obrazów. Oglądał uważnie jeden po drugim, bo wiedział już, ile od tego zależało, ale nie udało mu się odkryć żadnego, który by go w jakiś sposób poruszył. Wszystkie były mu zupełnie obojętne. Pod wieczór zobaczył Yora wyjeżdżającego klatką wyciągową z szybu kopalni. Stary górnik niósł w specjalnej ramie na plecach kilka różnej wielkości tablic z cieniutkiej miki. Bastian w milczeniu towarzyszył Yorowi, gdy ten raz jeszcze poszedł równiną daleko i na końcu któregoś z rzędów z największą ostrożnością ułożył swe nowe wykopaliska w miękkim śniegu. Jeden z obrazów przedstawiał mężczyznę, którego klatka piersiowa była klatką na ptaki, z dwójką gołębi w środku. Drugi ukazywał kamienną kobietę jadącą na wielkim żółwiu. Na trzecim, bardzo małym obrazie można było dojrzeć tylko motyla, którego skrzydła miały plamki w kształcie liter. Było jeszcze kilka innych malowideł, ale żadne nic Bastianowi nie mówiło.2


1. But from the top he overlooked the whole mountain, and then he saw that it consisted of great slabs of tortoise shell, with moss growing in the crevices between them.
He had found Tortoise Shell Mountain.
But the discovery gave him no pleasure. Now that his faithful little horse was gone, it left him almost indifferent. Still, he would have to find out who this Morla the Aged One was, and where she actually lived.
While he was mulling it over, he felt a slight tremor shaking the mountain. Then he heard a hideous wheezing and lip-smacking, and a voice that seemed to issue from the innermost bowels of the earth: 'Sakes alive, old woman, somebody’s crawling around on us.’
In hurrying to the end of the ridge, where the sounds had come from, Atreyu had slipped on a bed of moss. Since there was nothing for him to hold on to, he slid faster and faster and finally fell off the mountain. Luckily he landed on a tree, which caught him in its branches.
Looking back at the mountain, he saw an enormous cave. Water was splashing and gushing inside, and something was moving. Slowly the something came out. It looked like a boulder as big as a house. When it came into full sight, Atreyu saw that it was a head attached to a long wrinkled neck, the head of a turtle. Its eyes were black and as big as ponds. The mouth was dripping with muck and water weeds. This whole Tortoise Shell Mountain — it suddenly dawned on Atreyu — was one enormous beast, a giant swamp turtle; Morla the Aged One.
The wheezing, gurgling voice spoke again: 'What are you doing here, son?’
Atreyu reached for the amulet on his chest and held it in such a way that the great eyes couldn’t help seeing it.
'Do you recognize this, Morla?’
She took a while to answer: 'Sakes alive! AURYN. We haven’t seen that in a long time, have we, old woman? The emblem of the Childlike Empress – not in a long time.’
'The Childlike Empress is sick,’ said Atreyu. 'Did you know that?’
'It’s all the same to us. Isn’t it, old woman?’ Morla replied. She seemed to be talking to herself, perhaps because she had had no one else to talk to for heaven knows how long.
'If we don’t save her, she’ll die,’ Atreyu cried out. 'The Nothing is spreading everywhere.
I’ve seen it myself.’ Morla stared at him out of her great empty eyes. 'We don’t mind, do we, old woman?’ ’
'But then we shall all die!’ Atreyu screamed. 'Every last one of us!’ 'Sakes alive!’ said Morla. 'But what do we care? Nothing matters to us anymore. It’s all the same to us.’
'But you’ll be destroyed too, Morla!’ cried Atreyu angrily. 'Or do you expect, because you’re so old, to outlive Fantastica?’
'Sakes alive!’ Morla gurgled. 'We’re old, son, much too old. Lived long enough. Seen too much. When you know as much as we do, nothing matters. Things just repeat. Day and night, summer and winter. The world is empty and aimless. Everything circles around. Whatever starts up must pass away, whatever is born must die. It all cancels out, good and bad, beautiful and ugly. Everything’s empty. Nothing is real. Nothing matters.’
Atreyu didn’t know what to answer. The Aged One’s dark, empty, pond-sized eyes paralyzed his thoughts. After a while, he heard her speak again:
'You’re young, son. If you were as old as we are, you’d know there’s nothing but sadness.
Why shouldn’t we die, you and I, the Childlike Empress, the whole lot of us? Anyway, it’s all flim-flam, meaningless games. Nothing matters. Leave us in peace, son. Go away.’
Atreyu tensed his will to fight off the paralysis that flowed from her eyes.
Tf you know so much,’ he said, 'you must know what the Childlike Empress’s illness is and whether there’s a cure for it.’
'We do, we do! Don’t we, old woman?’ Morla wheezed. 'But it’s all the same to us whether she’s saved or not. So why should we tell you?’
'If it’s really all the same to you,’ Atreyu argued, 'you might just as well tell me.’
'We could, we could! Couldn’t we, old woman?’ Morla grunted. 'But we don’t feel like it.’
'Then it’s not all the same to you. Then you yourself don’t believe what you’re saying.’
After a long silence he heard a deep gurgling and belching. That must have been some kind of laughter, if Morla the Aged One was still capable of laughing. In any case, she said: 'You’re a sly one, son. Really sly. We haven’t had so much fun in a long time. Have we, old woman? Sakes alive, it’s true. We might just as well tell you. Makes no difference. Should we tell him, old woman?’
A long silence followed. Atreyu waited anxiously for Morla’s answer, taking care not to interrupt the slow, cheerless flow of her thoughts. At last she spoke: .
'Your life is short, son. Ours is long. Much too long. But we both live in time. You a short time. We a long time. The Childlike Empress has always been there. But she’s not old.
She has always been young. She still is. Her life isn’t measured by time, but by names.
She needs a. new name. She keeps needing new names. Do you know her name, son?’
'No,’ Atreyu admitted. 'I never heard it.’
'You couldn’t have,’ said Morla. 'Not even we can remember it. Yet she has had many names. But they’re all forgotten. Over and done with. But without a name she can’t live. All the Childlike Empress needs is a new name, then she’ll get well. But it makes no difference whether she gets well or not.’
She closed her pond-sized eyes and began slowly to pull in her head.
'Wait!’ cried Atreyu. 'Where can she get a name? Who can give her one? Where can I find the name?’
'None of us,’ Morla gurgled. 'No inhabitant of Fantastica can give her a new name. So it’s hopeless. Sakes alive! It doesn’t matter. Nothing matters.’
'Who then?’ cried Atreyu in despair. 'Who can give her the name that will save her and save us all?’
'Don’t make so much noise!’ said Morla. 'Leave us in peace and go away. Even we don’t know who can give her a name.’
'If you don’t know,’ Atreyu screamed even louder, 'who does?’
She opened her eyes a last time.
'If you weren’t wearing the Gem,’ she wheezed, 'we’d eat you up, just to have peace and quiet. Sakes alive!’
'Who?’ Atreyu insisted. 'Tell me who knows, and I’ll leave you in peace forever.’
'It doesn’t matter,’ she replied. 'But maybe Uyulala in the Southern Oracle knows. She may know. It’s all the same to us.’
'How can I get there?’
'You can’t get there at all, son. Not in ten thousand days’ journey. Your life is too short.
You’d die first. It’s too far. In the south. Much too far. So it’s all hopeless. We told you so in the first place, didn’t we, old woman? Sakes alive, son. Give it up. And most important, leave us in peace.’
With that she closed her empty-gazing eyes and pulled her head back into the cave for good. Atreyu knew he would learn no more from her.


2. Toward evening Yor came up from the mine. Bastian saw him step out of the pit cage. In a frame on his back he was carrying different-sized sheets of paper-thin isinglass. Bastian followed him in silence as he went far out into the plain and carefully bedded his new finds in the soft snow at the end of a row. One of the pictures represented a man whose chest was a birdcage with two pigeons in it, another a woman of stone riding on a large turtle. One very small picture showed a butterfly with letters on its wings. And many more, but none meant anything to Bastian.


Autor: XYuriTT

Krótka historia czasu. Od Wielkiego Wybuchu do czarnych dziur

Tytuł: Krótka historia czasu. Od Wielkiego Wybuchu do czarnych dziur
Tytuł oryginału: A Brief History of Time: From the Big Bang to Black Holes
Autor(zy): Stephen Hawking
Tłumaczenie: Piotr Amsterdamski
Rok wydania: 1988 (ENG), 1990 (PL)
Wydawnictwo: Bantam Books (ENG), Wydawnictwa Alfa (PL)

Dlaczego w bazie: Żółwie elementy są w pewnym sensie klamrą spinającą tą książkę. Pojawiają się dwa razy, najpierw na samym początku przytoczona zostaje znana anegdota przedstawiająca hipotezę „nieskończonej wieży żółwi„, później zaś na sam koniec, w podsumowaniu autor ponownie nawiązuje do niej.

Pewien bardzo znany uczony (niektórzy twierdzą, że był to Bertrand Russell) wygłosił kiedyś popularny odczyt astronomiczny. Opowiadał, jak Ziemia obraca się dookoła Słońca, a ono z kolei kręci się wokół środka wielkiego zbiorowiska gwiazd, zwanego naszą Galaktyką. Pod koniec wykładu w jednym z końcowych rzędów podniosła się niewysoka, starsza pani i rzekła: “Wszystko, co pan powiedział, to bzdura. Świat jest naprawdę płaski i spoczywa na grzbiecie gigantycznego żółwia”. Naukowiec z uśmieszkiem wyższości spytał: “A na czym spoczywa ten żółw?” Starsza pani miała gotową odpowiedź: “Bardzo pan sprytny, młody człowieku, bardzo sprytny, ale jest to żółw na żółwiu i tak do końca!”
Dla większości ludzi obraz świata jako nieskończonej wieży z żółwi może się wydać śmieszny, ale czemu właściwie uważamy, że sami wiemy lepiej? Co wiemy o wszechświecie i jak się tego dowiedzieliśmy? Jak wszechświat powstał i dokąd zmierza? Czy wszechświat miał początek, a jeśli tak, to co było przedtem? Osiągnięcia fizyki ostatnich lat, umożliwione przez fantastyczny rozwój techniki, sugerują pewne odpowiedzi na te stare pytania. Kiedyś nasze odpowiedzi będą się wydawały równie oczywiste, jak oczywiste jest dla nas, że Ziemia obraca się wokół Słońca — albo równie śmieszne jak pomysł wieży z żółwi. Tylko czas (czymkolwiek on jest) pokaże, ile są one warte.1

Szukając odpowiedzi na te pytania, przyjmujemy pewną wizję świata. Taką wizją jest wyobrażenie nieskończonej wieży żółwi podtrzymującej płaską Ziemię, jest nią też teoria strun. Obie są teoriami wszechświata, choć ta druga jest znacznie precyzyjniejsza i matematycznie bardziej złożona niż pierwsza. Żadnej z nich nie wspierają jakiekolwiek obserwacje — nikt nigdy nie widział gigantycznego żółwia z Ziemią na grzbiecie, ale też nikt nie widział superstruny. Jednak teoria żółwi nie jest dobrą teorią naukową, gdyż wynika z niej, że ludzie mogą spadać z krawędzi Ziemi, a ta możliwość nie została jak dotąd potwierdzona przez obserwację, chyba że ma się na myśli rzekome znikanie ludzi w Trójkącie Bermudzkim.2


1. A well-known scientist (some say it was Bertrand Russell) once gave a public lecture on astronomy. He described how the earth orbits around the sun and how the sun, in turn, orbits around the center of a vast collection of stars called our galaxy. At the end of the lecture, a little old lady at the back of the room got up and said: “What you have told us is rubbish. The world is really a flat plate supported on the back of a giant tortoise.” The scientist gave a superior smile before replying, “What is the tortoise standing on.” “You’re very clever, young man, very clever,” said the old lady. “But it’s turtles all the way down!”
Most people would find the picture of our universe as an infinite tower of tortoises rather ridiculous, but why do we think we know better? What do we know about the universe, and how do we know it? Where did the universe come from, and where is it going? Did the universe have a beginning, and if so, what happened before then? What is the nature of time? Will it ever come to an end? Can we go back in time? Recent breakthroughs in physics, made possible in part by fantastic new technologies, suggest answers to some of these longstanding questions. Someday these answers may seem as obvious to us as the earth orbiting the sun – or perhaps as ridiculous as a tower of tortoises. Only time (whatever that may be) will tell.


2. To try to answer these questions we adopt some “world picture.” Just as an infinite tower of tortoises supporting the fiat earth is such a picture, so is the theory of superstrings. Both are theories of the universe, though the latter is much more mathematical and precise than the former. Both theories lack observational evidence: no one has ever seen a giant tortoise with the earth on its back, but then, no one has seen a superstring either. However, the tortoise theory fails to be a good scientific theory because it predicts that people should be able to fall off the edge of the world. This has not been found to agree with experience, unless that turns out to be the explanation for the people who are supposed to have disappeared in the Bermuda Triangle!


Autor: XYuriTT

Błękitna planeta: Historia naturalna oceanów

Tytuł: Błękitna planeta: Historia naturalna oceanów
Tytuł oryginału: The Blue Planet. A natural History of the Oceans
Autor(zy): Andrew Byatt, Alastair Fothergill, Martha Holmes
Tłumaczenie: Brak danych
Rok wydania: 2001 (ENG), 2002 (PL)
Wydawnictwo: BBC Books (ENG), Muza (PL)

Dlaczego w bazie: Książka ta stanowi swoisty dodatek, materiał uzupełniający względem telewizyjnej serii przyrodniczej Błękitna Planeta. Sporo w niej fragmentów o żółwiach, jeden ogromny (~3 strony), jeden mniejszy (jedna „ramka”) i sporo malutkich wzmianek w tym czy innym kontekście. Przytaczamy wszystkie takie kawałki (narazie jedynie po angielsku, docelowo zostaną także i przytoczone w oficjalnym polskim tłumaczeniu).

Pierwsza wzmianka dotyczy składania jaj i koordynacji tego z przypływami:

Olive ridley turtles also seem to coordinate their egg-laying with the tidal cycle. On just a few nights each year, tens of thousands of females emerge together on just a few beaches worldwide in a breeding spectacle called an arribada. These arribadas always start when the moon is in first or last qurter. This is the time of neap tides, when the sea tends to be calmer and more of the beach remains exposed, making egg-laying easier.

Druga wzmianka jest o Ghost Krabach, które czasem zjadają małe żółwiki:

they will eat practically anything, and will even grab unfortunate turtle hatchlings down indo their burrows.

Kolejny kawałek dotyczy tego, jak Sępniki czarne (black vultures) korzystają z dostępu do żółwich jaj:

In Costa Rica the mass nesting of thousands of Olive Ridley turtles supports hundreds of black vultures which patrol the beach each morning. As the rising tide washes turtle eggs out of the sand, the vultures snap them up.

Kolejna wzmianka to krótkie info, że żółwie morskie muszą składać jaja na stałym lądzie:

The ancestors of today’s sea turtles were originally land-based reptiles, and as they still lay eggs with shells, they have no option but to deposit them on dry land.

Kolejny fragment to najdłuższy fragment o żółwiach w książce, ciągnący się przez trzy strony i przybliżający wiele faktów na ich temat:

REPTILES RETURN
The tiny island of Ascension, which lies in the middle of the Atlantic Ocean, is just it km (7 miles) wide. While most of it is an inhospitable volcanic wasteland, it has a few sandy beaches that provide the only nesting sites for thousands of green turtles. These creatures, who spend most of their lives in a solitary pursuit of food along the coast of Brazil, make an annual 2400 km (1500 mile) migration out into the Atlantic Ocean. Exactly how they navigate their way to the tiny pinprick of rock that is Ascension still remains something of a mystery. However, year after year the females return to exactly the same rookery at which they themselves were hatched.
A safe place for the eggs
Sea turtles produce the soft, leathery eggs typical of most reptiles. As they evolved on land, they are not able to withstand the rigours of salt water, so they must be laid on land where the warmth of the sand incubates them. The traditional nesting beaches are known as rookeries, but why particular beaches are favoured is far from clear. It may be that current nesting choices reflect historic patterns that have existed for hundreds or thousands of years. Many suitable beaches may now be untouched simply because the local turtle population has been over-exploited or disturbed by man. Certainly tagging experiments and DNA analysis have shown that females not only return to the same beach every year, but, typically emerge within a few hundred metres of where they last nested. A perfect nesting beach for sea turtles needs to have open-water access, it must be free from the risks of flooding by tide or ground water and the sand must be just the right consistency for egg-laying. Too soft and it is almost impossible for the female to dig a nesting burrow without it collapsing. Too solid and there is not enough air for the incubating eggs. Gathering off the rookeries to mate after weeks or even months of migration, the females are sexually receptive for just one week. During this time they may be inseminated by several males, who are sexually active for about a month. At the end of this courtship period, the males return home, but the females will remain for months. Using stored sperm, they fertilize the eggs inside their body, then wait offshore for about two weeks until they are ready to lay. They then haul themselves on to the beach. Within minutes of leaving their natural habit, the turtles are exhausted by the struggles of returning to land. Their eyes clog with sand and every metre up the beach seems an effort. The final challenge is digging a hole in the sand and laying about 120 eggs within it. Just two weeks later, the ordeal must be repeated to lay another clutch of eggs. This process continues throughout the breeding season, with some turtles laying up to 11 clutches.
During the long months at the rookeries,th females spend little time feeding, living instead off their reserves of fat stored up before the migration began. They are unlikely to return the following year. It will be between two and eight years before this particular set of females undertake the breeding migration again.
The hatchlings emerge
Incubation of the eggs normally takes about eight weeks, but the temperature of the sand determines the speed with which the embryos develop. As turtles have no sex-determining chromosomes, temperature also determines the sex of the hatchlings. Below 28 °C (82°F) and almost all the hatchlings will be male. Above 30.5 °C (87 °F) and nearly all the hatch-lings will be female.
Once they emerge from the eggs, the baby turtles face a real challenge in getting to the sea. In a blindly co-operative effort, the siblings get to the surface of the nest with a sporadic series of thrashings. This may take several days, and they usually emerge at night or during a rainstorm, as hot daytime sand could be lethal. Watching a clutch of turtles hatching is always a touching moment. The surface of the sands begins to twitch. A little black head appears, then a flipper, another head, and soon a gaggle of tiny clockwork toy-like hatchlings emerges.
With no adults to guide them, the newborns rely on instinct to find the sea. Strongly attracted to light, they scurry towards the dim glow reflected off the ocean’s surface. As soon as they reach the surf, the tiny turtles instinctively dive down to the bottom, riding the undertow out to calm water beyond the breakers. Then, for 24 hours or more, the hatchlings swim frenziedly to reach deeper water. Those that survive will drift the ocean currents for several years before eventually finding their way to the traditional feeding grounds on the continental shelf.
Meal in a shell
A number of different predators have learnt that breeding turtles provide an easy source of food. Crab Island, off the tip of Australia’s remote Cape York Peninsula, seems like a perfect nesting place for the rare flat-backed turtle: it is isolated and free of human disturbance — but it is also the home of massive saltwater crocodiles. These creatures, which can measure 7-8 m (23-26 feet) long, are gruesome foes, but even they find it difficult to crack open the shell of a metre-long turtle. For up to 3o minutes the crocodile thrashes the turtle in the surf. Eventually the carapace shatters and all that is left on the beach the following morning are a few scraps of shell and traces of blood.
Despite this hazard, most of the females make it safely up the beach to lay their eggs, but eight weeks later their hatchlings emerge to a different threat. Hundreds of night herons will suddenly appear and catch most of the hatch-lings as they dash for the sea. Pelicans also join in, filling their beaks with sand in their haste to steal the hatchlings before the herons. The few newborns that do make it to the water must then get past the crocodiles, sharks and fish waiting in the shallows. Given this gauntlet of predators it is hardly surprising that probably fewer than one in a thousand hatchlings survive to adulthood.
Pressure from predators may be the reason why many turtles choose to breed on islands. Although birds may pose a problem, there are likely to be fewer ground-based predators. The Olive Ridley, however, is one turtle that often nests on mainland shores. There they face a range of extra predators including ants, vultures, ghost crabs, coatis, racoons and feral pigs, but their response has been to develop a different nesting strategy,. Having discovered safety in numbers, the females return to breed in their tens of thousands for just a few nights each year. This synchronized mass nesting is called an arribada and probably plays a signifi-cant part in diluting the effect of predators.

Kolejna wzmianka jest malutka, stwierdza, że ptaki morskie podobnie jak żółwie, do rozmnażania potrzebują stałego lądu.

Just like sea turtles, the world’s sea birds have no option but to return to land to breed.

Kolejna wzmianka jest mniej bezpośrednia, bo o gatunku trawy morskiej która ma w swej nazwie żółwie nawiązanie (testudinum), jest zjadana przez żółwie i często nazywana żółwią trawą:

Despite this, in the afternoon, when photosynthesis and therefore oxygen production is at its peak, the leaves of Thalassia testudinum swell up 250 per cent and become oval in shape because they cannot get rid of the oxygen quickly enough.

Kolejna wzmianka to wymienienie żółwi pośród innych zwierząt które korzystają na fakcie, że niektóre rośliny szybko rosną:

Seagrass meadows also grow quickly, some plants extending by as much as 5-10 mm (0,2-0,4 in) per shoot per day, so they are a valuable source of food for herbivores, such as sea urchins, fishes, turtles and dugongs.

Kolejny kawałek to dłuższy kawałek o żółwiach skórzastych:

Leatherback turtles are cold-blooded reptiles which breathe air, yet still dive to depths in excess of 1300 m (4265 feet). Weighing up to 1000 kg (2200 lb), these giant creatures are superbly adapted navigators and divers, with a preferred diet of jellyfish. They migrate thousands of kilometres to reach their temperate feeding grounds, where immense concentrations of plankton are found in the deep scattering layer (> p. 328). During the night, this layer is at depths of as little as 100 m (330 feet), but by day it migrates to over 500 m (1640 feet) down.The turtles follow with ease, their bodies being coated in smooth skin to improve their hydrodynamic performance. Unlike other sea turtles, leatherbacks have a flexible shell made of ribs set in a thick, oily cartilage and covered with a pattern of bony plates. This helps them to cope with the pressures of deep diving. Most staggering of all is the speed of their dives: in as little as 10 minutes they can plummet vertically downwards for 500 m (1640 feet), feed and return to the surface, repeating the performance five times each hour.

Kolejny kawałek to podpis do zdjęcia znajdującego się obok powyższego kawałka:

The massive leatherback turtle persues plankton far down in the deep scattering layer, but perhaps the most bizzare planktivore of all is the giant sunfish.

Kolejna wzmianka dotyczy bended pilot fish które lubią pływać zarekinami i żółwiami:

The bended pilot fish does this, travelling in the slipstream of creatures such as sharks and turtles.

Autor: XYuriTT

Oceans: Exploring the Hidden Depths of the Underwater World

Tytuł: Oceans: Exploring the Hidden Depths of the Underwater World
Autor(zy): Paul Rose, Anne Laking
Rok wydania: 2009
Wydawnictwo: BBC Books

Dlaczego w bazie: Książka stanowiąca materiał dodatkowy do telewizyjnej serii przyrodniczej Oceany. Znajduje się w niej kilka żółwich wzmianek, w tym dwie fotografie.

Pierwsza wzmianka dotyczy negatywnego wpływu powodowanych przez ludzi zanieczyszczeń mórz:

The effect has been devastating with many species now threatened with extinction. That includes the monk seal, the loggerhead turtle and even a species of seagrass.

Druga to opis zdjęcia:

The loggerhead turtle (right) and the monk seal (opposite) are two species also at risk from pollution.

Kolejna wzmianka jest raczej smutna, o zjawisku „by catch”, łapania w sieci innych zwierząt niż te które się chce – z opłakanym skutkiem dla nich:

Dolphin and sandbar sharks are now under threat while turtles are frequently damaged or killed.

Następna dotyczy wybrzeży Kalifornii:

Five ow world’s seven species of sea turtle migrate here: leatherback, loggerhead, hawksbill, olive ridley and the Pacific green turtle – also known, rather confusingly, as the 'black turtle”.

Kolejna to kawałek tekstu bezpośrednio nad fotką Żółwia Skórzastego, o tym jak ważne są dla ludu Seri i jak bardzo przetrzebione i zagrożone:

The Seri regard the leatherback turtle as a sacred embodiment of their ancestors. Traditionally, if one was inadvertenly captured they held a four-day ceremony to protect it, building a shelter, painting powerfull motifs on its back, and singing and dancing. One ceremony took place in 2005, but no others had occured for about 20 years, because leatherback turtles are now rarely found in the northern Sea of Cortez – they are one of the world’s most endangered marine turtles.

Kolejna jest obok powyższego tekstu, to opis zdjęcia:

The leatherback turtle, regarded by the Sari as a sacred embodiment of their ancetors, is one of the world’s most endangered species of marine turtle.

Ostatnia to zapis odczuć nurka odwiedzającego pełną życia rafę koralową:

The Reef was animated – soft corals swaying to the current and ocean’s surce, clown fish darting in and out of thei save anemone haven, beatiful but poisonous lionfish drifting pasat me in the current, the sounds of parrotfish crunching at the hard corals, schools of brigtly coloured jacks flying past, the silhouettes of turtles above me, all contributing to that wonderful feeling of line on a healthy tropical reef.

Autor: XYuriTT

Planeta Ziemia na nowo odkryta

Tytuł: Planeta Ziemia na nowo odkryta
Tytuł oryginału: Planet Earth: As You’ve Never Seen It Before
Autor(zy): Alastair Fothergill, Vanessa Berlowitz, Mark Brownlow, Huw Cordey, Jonathan Keeling
Tłumaczenie: Janusz Szczepański
Rok wydania: 2006
Wydawnictwo: BBC Books, Rebis

Dlaczego w bazie: Książka-uzupełnienie serii przyrodniczej o tym samym tytule, czyli planeta ziemia. Jest w niej stosunkowo mało żółwich kawałków, właściwie same pomniejsze wzmianki plus jedna (całostronicowa) grafika.

Pierwsza wzmianka jaką przytaczamy dotyczy rzeki, Amazonki:

Nie jest jedynym przerośniętym drapieżnikiem, można tam spotkać największe na świecie słodkowodne delfiny, rzeczne żółwie, wydry no i oczywiście ponadsześciometrowe anakondy.1

Druga diety jaguarów:

Może upolować dużego ssaka, ale zazwyczaj zadowala się mniejsza zdobyczą – od żółwi do pekari.2

Kolejna wzmianka dotyczy „podwodnych łąk”:

Te podwodne łąki zapewniają pożywienie licznym gatunkom zwierząt roślinożernych i żywiących się detrytusem; można tam spotkać żerujące jeżowce, żółwie, a nawet niektóre papugoryby, ponadto na liściach traw i wokół nich żyje wiele drobnych organizmów.3

Kolejny kawałek to opis grafiki:

Młody żółw zielony chowa się pod pękiem gronorostów. 4

O Nektonie, czyli tym co potrafi samo się przemieszczać w wodzie a nie jest zdane na nurt:

Należy do nich większość ryb, kałamarnice, morskie ssaki, żółwie, węże morskie, a nawet pingwiny. 5

Ostatnia wzmianka porusza kwestię nurkowania:

Jedynym żółwiem, który opanował tę sztukę jest żółw skórzasty. Większość jego krewniaków ma sztywne szylkretowe skorupy, które nie wytrzymałyby zmian ciśnienia, ale i on pozwala sobie tylko na krótkie wypady: schodzi w głębinę najwyżej na pięćset metrów i wraca w ciągu dziesięciu minut.6


1. Other oversized predators include the world’s largest freshwater dolphin, otter and river turtle and the green anaconda, which can grow to more than 6m (20 feet) long.


2. (…) capable of klling large mammals, but its normal prey animals are small – anything from turtles to peccaries (small pigs).


3. A whole community of detritus feeders and herbivores depend on the seagrass for their food – sea urchins, turtles and een some parrotfish graze the beds, and many tiny creatures live on and arround their leaves.


4. A baby green turtle sheltering in sargassum weed.


5. (…) and they include most of the fish, squid, marine mammals (dolphins, whales, seals and so on), turtles, seas snakes and even penguins.


6. For instance, the only deep-diving turtle is the leatherback. Most marine turtles have rigid shells, but the leatherback has a flexible shell that allows it to survive the changing pressure. Even so, leatherbacks only make quick foraging trips down to 500m (1640 feet) and back in just 10 minutes.


Autor: XYuriTT

Karol Darwin (Oni zmienili świat)

Tytuł: Karol Darwin
Tytuł oryginału: Charles Darwin
Autor(zy): Anna Sproule
Tłumaczenie: Alicja Podzielna i Andrzej Töth
Rok wydania: 1990 (ENG), 1991 (PL)
Wydawnictwo: Exley (ENG), Czytelnik (PL)

Dlaczego w bazie: Książka o Karolu Darwinie nie może nie mieć wielu żółwich kawałków. W tej znajdziemy ich trochę (przytaczamy wszystkie), są też dwa zdjęcia żółwi.

Pierwszy przypadek to rozbudowany opis nad zdjęciem:

(…) ogromny żółw (poniżej) kroczy przez zarośla. 150 lat temu ich przodkowie skierowali Karola Darwina na ścieżkę prowadzącą do odkrycia, które całkowicie zmieniło sposób myślenia świata.

Drugie to swoiste wspomnienie-opis co Darwin widział na Galapagos.

Obok, żując kaktus kroczyły ogromne żółwie.

Kolejna wzmianka dotyczy postoju okrętu przy wyspach Galapagos i uzupełniania tam zapasów:

Było to mięso zwierząt, od których pochodziła hiszpańska nazwa wysp: galapagos, czyli olbrzymich żółwi, przechadzających się w zaroślach na wyspie.

Dwie kolejne wzmianki są w formie przytaczanych na marginesie kawałków bezpośrednio z jednej z książek Karola Darwina:

„Bawiło mnie zawsze bardzo, gdy, prześcigając którego z tych wielkich potworów, widziałem, jak gwałtownie, w momencie, gdy go mijałem, wciągał głowę i nogi i wydając głęboki syk, opadał na ziemię jak zabity. Często siadałem na ich grzbiecie i gdy postukałem wtedy w tylną część pancerza, wstawały i maszerowały – ale przekonałem się, że bardzo było trudno utrzymać równowagę”.
Karol Darwin o żółwiach na Galapagos „Podróż na okręcie <>”

:Podziw mój budzi jednak ta okoliczność, że poszczególne wyspy mają swój własny gatunek żółwia, drozda przedrzeźniacza, łuszczaków i licznych roślin, przy tym gatunki te mają na ogół te same zwyczaje… i oczywiście zajmują to samo miejsce w ekonomii natury na tym archipelagu”.
Karol Darwin o swych odkryciach na Galapagos „Podróż na okręcie <>”

Kolejny to ponad strona w całości poświęcona żółwiom, ich zróżnicowaniu i znaczeniu tego:

Różne wyspy, różne żółwie
„Żółwie także były tajemniczymi istotami. Pierwsza zagadka, która stanęła przed Darwinem, była łatwa do rozwiązania. Początkowo nie wiedział, kto na tych odludnych wyspach wytyczył wyraźne ścieżki, prowadzące od wybrzeża do wzgórz w głębi wysp.
Wkrótce jednak odkrył, że były to tropy żółwi. Żółwie od pokoleń wydeptywały szerokie drogi, wędrując do swoich stałych wodopojów, źródeł w środku wyspy. Dzięki nim właśnie pierwsi przybysze odkryli na Galapagos wodę.
Zgłębienie drugiej tajemnicy było dla Darwina — i dla wielu innych — dużo trudniejsze. Naprowadził go na nią wicegubernator Galapagos, Anglik imieniem Nicholas Lawson. Żółwie, jak wiedział Darwin, żyły na większości wysp. Pewnego dnia Lawson przy jakiejś okazji nadmienił, że na pierwszy rzut oka potrafi rozróżnić, z której wyspy pochodzi schwytany żółw. Inni wyspiarze także to potrafili. Żółwie z różnych wysp miały różne płytki, różne kształty, a nawet inny smak. Żółwie z Wyspy Jakuba, środkowej, słynęły z tego, że były bardzo smaczne.
Czym można to wyjaśnić?
Początkowo Darwin nie zwracał uwagi na te miejscowe informacje. Dopiero potem uświadomił sobie ich znaczenie. Był to wstrząs dla niego, bardzo nieprzyjemna chwila. Zgromadził już bowiem okazy z dwóch wysp Galapagos, ale, niestety, pomieszał oba zbiory.
Mimo to wiedział, że wyspiarze mają rację. I wiedział także, że jest na tropie czegoś bardzo zastanawiającego. Wyspy były bardzo podobne, miały taki sam klimat. Większość z nich znajdowała się blisko siebie: w zasięgu wzroku. A jednak każda, jak się wydawało, miała własną, odrębną populację zwierząt.
Kilka wysp, był tego pewny, miało własną, specjalną odmianę żółwi. Czy miały także własną, specjalną odmianę łuszczaków? Trudno powiedzieć. Darwin znowu klął, że pomieszał okazy. Wydawało się to jednak prawdopodobne. Były także na wyspach drozdy przedrzeźniacze. Również między nimi występowały dziwne różnice.
Jak doszło do tych różnic? Dlaczego do nich doszło? Czy rzeczywiście wszystkie żółwie i drozdy zostały stworzone przez Boga, każda odmiana dla innej małej wyspy?

Kolejny kawałek to ponownie, podpis nad zdjęciem (przedstawiającym zachowane ptaki):

Konkluzje… i świadectwa. Każdy ptak umieszczony jest obok wyspy, z której pochodzi. Przez wiele lat sądzono, że ideę ewolucji nasunęły Darwinowi łuszczaki z Galapagos i ich rozmaite dzioby. W rzeczywistości na wyspach uwagę jego przykuły najpierw drozdy i żółwie. Dopiero po powrocie do Anglii stwierdził, że wśród jego starannie zgromadzonych zbiorów naukowych znajduje się trzynaście różnych gatunków. łuszczaków.

Podpis obok dwóch zdjęć jedno z żółwiem:

Iguana lądowa i żółw olbrzymi z Galapagos.

Kolejny kawałek to ponowne przypomnienie, co skłaniało Darwina do kombinowania:

Tak więc trzy gatunki drozda, trzynaście gatunków łuszczaka… a do tego jeszcze żółwie.

Ostatni już fragment wskazuje, dlaczego wyspy choć są blisko, są zróżnicowane pod względem fauny i flory:

Te zachodnie prądy odcinały wyspy południowe od północnych, podczas gdy Wyspy Jakuba, źródło najlepszego mięsa żółwiowego, była odcięta dwukrotnie. Między nią a większą wyspą Aldamerle płynął bowiem w kierunku północnym jeszcze jeden prąd.

Autor: XYuriTT

Monstrrrualna Erudycja – Wyspy ludne i bezludne

Tytuł: Monstrrrualna Erudycja – Wyspy ludne i bezludne
Tytuł oryginału: Horrible Geography – Wild Islands
Autor(zy): Anita Ganeri, Mike Philips (ilustrator)
Tłumaczenie: Grzegorz Komerski
Rok wydania: 2004
Wydawnictwo: Scholastic (ENG) Egmont Polska (PL)

Dlaczego w bazie: W książce tej jest trochę żółwich wzmianek – głównie związanych z Galapagos i tamtejszymi żółwiami.

Pierwsza wzmianka ma miejsce w tekście w dymku-wypowiedzi jednej z postaci, przewodniczki po wyspach:

Jeżeli wybierzesz sobie odpowiednią wyspę, spotkasz na niej żółwie wielkości samochodów i ogromniaste jaszczurki o cuchnących oddechach.1

Kolejne dwa fragmenty pochodzą ze strony gdzie znajduje się też spory, szeroki na dwie strony żółwi rysunek – załączamy go także niżej, w sekcji z okładkami:

1. Żółw słoniowy
Miejsce zamieszkania: Galapagos
Wygląd zewnętrzny: Hmm. Te zwierzęta wyglądają po prostu jak żółwie wielkości słoni… no, prawie, ale są naprawdę wielgachne. Mogą osiągać długość 150 cm i ważyć nawet ćwierć tony. Wyobraź sobie taką przerośniętą gadzinę buszującą w twoim ogrodzie!2

Te kolosy były kiedyś tak pospolite, że ludzie odwiedzający Galapagos mogli po nich skakać jak po kamieniach w strumyku. I mogli w ten sposób pokonywać naprawdę duże odległości. Ani razu nie dotykając ziemi! Niestety, żeglarze w dawnych czasach wybyli dla mięsa tyle tych żółwi, że niemal doprowadzili do ich wyginięcia. Słuchajcie tylko – marynarze wrzucali żółwie do ładowni statków i układali je na grzbietach, by leżały tak przez długie tygodnie. Mówili, że dzięki temu mięso jest dłużej świeże. Coś w rodzaju żółwia na wynos. to straszne okrucieństwo, wiem. Tym bardziej że na wolności te żółwie dożywają do sędziwego wieku 200 lat!3

Kolejna wzmianka pochodzi ze stylizowane na autentyczny zapisu wspomnień Karola Darwina, obok jest też rysunek przedstawiający go na żółwiu (załączamy go w sekcji z okładkami):

Jeździłem też na grzbiecie gigantycznego żółwia. Strasznie trzęsło i o mało co nie spadłem.4

Kolejna wzmianka nawiązuje do Darwina i jego odkrycia/sformułowania Teorii Ewolucji:

Tak samo było z żółwiami. Róźnie ukształtowane skorupy pozwalały im dosięgnąć do różnych roślin. Jedne mogły sięgać do góry, a inne za to bardzie się schylać.5

Nastepna wzmianka znajduje się w opisie Galapagos, jako ciekawostka o nazwie:

Nazwa Galapagos pochodzi od hiszpańskiego słowa oznaczającego żółwia. Można więc powiedzieć, że to dzięki tym gigantycznym gadom wyspy trafiły na mapy świata.6

Kolejna, ostatnia już wzmianka ma miejsce w luźnym podsumowaniu tego co dotychczas mógł zobaczyć czytający:

Miałes więc okazję, żeby przyjrzeć się żółwiom wielkości ciężarówek, dostałeś soczystego buziaka od przypominającej prawdziwego smoka jaszczurki i dziwiłeś się niezwykłym palczakom.7


1. Depending on which island you choose to live on, you’re more likely to meet tortoises the size of cars and larger-than-life lizards with bad breath.


2. 1. Giant Tortoise
Habitat: Galapagos Islands.
Appearance: Er, like a giant, and i mean GIANT tortoise. It can grow 1,5m long and weight a quarter of a tonne. Imagine having one of these outsized reptiles rummaging around athe the bottom of your garden!


3. These whoopers were once so common, visitors claimed they could use them as giant stepping-stones and walk long distances across their backs. Without touching the ground once! But early sailors killed so many for their meat, they almost wiped them out. Get this. the sailors bundled them into the ships’ holds, STILL ALIVE and turned upside down on their backs, for weeks on end. they said it kept the meat nice and fresh, like sort of a tortoise takeaway. Horribry cruel, i know. Especially as these giants can live to the ripe old age of 200 in the wild. What’s that, sir? No, we don’t allow visitors to feed them. They normally eat almost any kind of fruit or veg but the’re not really fussy These beauties would eat you out of house and home, gien half a chance. Including your tent and clothes.


4. I even got to ride on a giant tortoise, though it was a bit wabbly and I almost fell off.


5. It was the same with the tortoises. Their diffrent-shaped shells allowed them to reach plants high up or low down.


6. The name Galapagos comes from a Spanish word for tortoise. So you could say giant reptiles put these farout islands on the map.


7. So you’ve gawped at truck-sized tortoises, had a big, sloppy kiss from a dragon, and ogled at amazing aye-ayes.


Autor: XYuriTT

Monstrrrualna Erudycja – Burzliwe Oceany

Tytuł: Monstrrrualna Erudycja – Burzliwe Oceany
Tytuł oryginału: Horrible Geography – Odious Oceans
Autor(zy): Anita Ganeri, Mike Philips (ilustrator)
Tłumaczenie: Teresa Rutkowska
Rok wydania: 1999 (ENG)
Wydawnictwo: Scholastic (ENG) Egmont Polska (PL)

Dlaczego w bazie: Żółwi element pojawia się w tej książce w formie pojedynczej wzmianki, pod koniec gdy opisywane są różne niefajne praktyki ludzkości, we fragmencie o wyrzucaniu do oceanów rozmaitych rzeczy wspomniane są żółwie (i inne zwierzęta) i ich smutny los.

Jakie są tego tragiczne skutki: Tysiące morskich ptaków, ssaków, żółwi i ryb zaplątuje się w stare liny i sieci i ginie próbując się uwolnić.1


1. What’s so sick about that?: Thousands of sea birds, mammals, turtles and fish get caught up in old ropes and nets and tie as they try to escapes.


Autor: XYuriTT

Wędrówki

Tytuł: Wędrówki
Tytuł oryginału: Travels
Autor(zy): Michael Crichton
Tłumaczenie: Barbara Przybyłowska
Rok wydania: 1988
Wydawnictwo: Knopf (ENG), Amber (PL)

Dlaczego w bazie: Zbiór różnych tekstów Michaela Crichtona, w którym znaleźliśmy trochę żółwich kawałków.

Pierwsze wzmianki mają miejsce w rozdziale Piramida Maga (Pyramid of the Magicians) gdzie autor zwiedza Uxmal. Dwukrotnie wspomina znajdujący się tam budynek znany jako „Dom żółwi”:

Na zachód od niego wielki piętrowy Dom Gubernatora, o którym się mówi, że jest jedną z najwspanialszych budowli kiedykolwiek wzniesionych w Ameryce. Obok Dom Żółwi i Dom Gołębi. A za nimi porosłe zielenią pagórki, kryjące w sobie jeszcze nieodkryte zabytki.1

Dom Żółwi został tak nazwany, bo na jego fasadzie jest przedstawiony rząd żółwi. Dom Gołębi nosi taką nazwę, bo jego dach przypomina gołębnik. Ale nikt nie wie, jak naprawdę te budynki się nazywały i do czego służyły. Nikt nie ma o tym pojęcia.2

Kolejny żółwi fragment jest bardziej rozbudowany, jest to bowiem cały sześciostronicowy rozdział poświęcony żółwicy jaką Michael spotkał w Singapurze. Sam rozdział ma tytuł Żółwica (An Extinct Turtle (Angielski tytuł nalezałoby rozumieć bardziej jako „wymarły żółw”, ale polski tytuł jest jaki jest.), poniżej przytaczamy obszerne fragmenty:

Niełatwo było jednak zamówić teleksem uroczy pensjonacik na wschodnim wybrzeżu, a ja przyjechałem tu wiosną 1982 roku ze szczególnej przyczyny – aby obejrzeć odbywające się o tej porze roku składanie jaj przez olbrzymie malajskie żółwie skórzaste.
Począwszy od maja przez kilka miesięcy żółwie te wynurzają się z oceanu, by złożyć jaja na pustych plażach wschodniego wybrzeża. Miejsca te są tak odcięte od świata, że nie wiadomo, czy żółwie nie wyginęły od 1950 roku, kiedy je ostatnio widziano przy składaniu jaj.3

– Nie wiem. Myślę, że nie ma tu żadnych żółwi, że to niewłaściwa pora.
Co za tuman! – pomyślałem. O niczym nie ma najmniejszego pojęcia.
Dyrekcja hotelu powinna pomyśleć dwa razy, nim posadzi takiego kogoś za biurkiem recepcjonisty. Żółwie przecież muszą być wielką miejscową atrakcją i należałoby oczekiwać, że personel hotelu będzie coś o nich wiedział.
Ale następne dni przyniosły mi jedynie zawód. Wyglądało na to, że nikt nic nie wie o żółwiach. Wiedzieli o windsurfingu. Wiedzieli o wycieczkach do dżungli. Wiedzieli o wyprawach na oglądanie miejscowych tańców. Ale nikt nic nie wiedział o żółwiach. 4

– Widział je pan kiedy?
– Nie, nigdy.
– A tego pan nie zauważył?
– Gdzie?
– Tu blisko. Pod drzewami – pokazał.
Na skraju plaży rosły jakieś drzewa, rzucające teraz cień w świetle księżyca. Pod jednym z nich ujrzałem jakiś kształt na piasku. Podszedłem bliżej i zapaliłem latarkę błyskową.
Żółwica była ogromna, wielkości komody. Głowę zwróciła w kierunku oceanu. Płetwami wykopała dół głęboki chyba na metr. Teraz znosiła do niego miękkie, śliskie, przezroczyste jaja. Poruszała powoli wspaniałą głową naprzód i w tył, a do oczu napływały jej łzy.
Żółwica musiała ważyć ze sto pięćdziesiąt kilogramów, może nawet więcej. Przeczołganie się sto metrów w gąb plaży, wykopanie jamy niezdarnymi płetwami i złożenie w niej jaj wymagało od niej ogromnego wysiłku. Na pyszczku znać było wyczerpanie i oszołomienie. Oczy wciąż łzawiły, ale nie były to zapewne prawdziwe łzy, tylko jakaś oczna wydzielina. 5

Tymczasem na plaży zrobił się ruch. Nadciągnęło kilkunastu Chińczyków i Malajów. Dowiedzieli się o żółwicy. Przynieśli ze sobą wiele świateł, którymi oświetlili zwierzę. Zacząłem czuć się nieswojo. Teraz już cały tłum ludzi stał wokół żółwicy, przyglądając się, jak składa jaja.
Inni zaczęli zapalać flesze, żeby ją sfotografować. Przysunęli się bardzo blisko jej głowy i oślepiali ją rozbłysk za rozbłyskiem. W końcu ojciec chińskiej rodziny powiedział coś do swego syna. Chłopiec wdrapał się na grzbiet żółwicy i usiadł na nim, a ojciec zrobił zdjęcie. Zaraz potem cała rodzina zasiadła tam okrakiem, pozując do następnego zdjęcia, a żółwica tylko bezradnie machała płetwami.
Udało się jej w końcu sypnąć piaskiem w twarz stojącemu obok niej dzieciaka. Malec rozpłakał się w ciemnościach. Malajczycy zaczęli krzyczeć i przeklinać. Jeden z Chińczyków upozował się do zdjęcia z nią, stając tuż obok jej głowy i przysuwając do jej pyska butelkę piwa, jakby dając jej się napić. Rozbłysk. Śmiechy.
Znów zajechał tamten chłopak na skuterze. Zatrzymał się i zaparkował swój pojazd. Ludzie zamilkli. Sądziłem, że to może jakaś urzędowa osoba, ale kiedy wkroczył w krąg światła, zobaczyłem, że to dziesięcio-, może jedenastolatek. Przemówił do zebranych spokojnie, najwidoczniej opowiadając im o żółwicy. Z jego gestów mogłem poznać, że tłumaczy, co ta żółwica robi. Pokazał jej ślad ciągnący się od wody na plażę. Jak pracowicie się odwraca głową do oceanu. Jak długo się trudzi, kopiąc jamę. Ile wysiłku ją kosztuje złożenie jaj. A potem, kiedy już je złoży, ile godzin jeszcze będzie tu leżeć, wyczerpana, nim zbierze siły, by znów popełznąć do wody i o świcie zanurzyć się w fale.
Słuchali w milczeniu. Mały Chińczyk zsunął się z grzbietu żółwicy. Dzieciak przestał płakać, bo go zachęcono, by dotknął jej skorupy i zawarł pokój z tym wielkim stworzeniem. Wytworzył się nastrój pełen uszanowania. Cofnięto się od pracowicie wykopanej jamy. Pomyślałem: Wystarczyło, by zrozumieli, co się dzieje z tym stworzeniem. Zanim im nie powiedziano, nie mogli sobie tego nawet wyobrazić, ale kiedy się już dowiedzieli, okazują współczucie i zrozumienie.6

Pokazał palcem na rozchodzących się ludzi.
– Teraz iść. Zobaczyć żółw i iść sobie.
– Co im powiedziałeś? – zapytałem.
– Oni mówić, że chcieć kupić jaja – powiedział. – Ja im mówić, gdzie kupić jaja, i oni sobie pójść.
– Oni teraz pójdą kupić sobie jajek?
– Nie.
– Dlaczego?
– Ja im opowiedzieć o żółwicy, o jajach. Oni słuchać.
– No tak.
– I ja im powiedzieć, jaki jest koszt tych jajek. Kobiety powiedziały, że za duży. Chyba ich nie kupią.
– Nie?
Potrząsnął głową.
– Nie.
Żółwica została w jamie, poruszając od czasu do czasu płetwami. Po godzinie pojawiła się nowa grupa ludzi. Znów rozbłyski fleszów, znów pozowanie do zdjęć. Wróciłem do hotelu.7

Ostatnia żółwia wzmianka ma miejsce w rozdziale Nauczyciel kaktus (Cactus Teachings), przytaczamy na tyle duży kawałek by jasny był także kontekst wzmianki:

Następnie Brugh wprowadził do naszych zajęć I Cing, chińską księgę wróżb, według której rzuca się sześć razy trzy monety, przeprowadza odpowiednią kalkulację wyników i szuka odpowiedniego wersetu w tekście.
Cała procedura liczbowa wydała mi się zbędnie skomplikowana, a kiedy się już przechodziło do tekstu, raczej niewiele to dawało. „Ktoś w istocie go powiększa; nawet dziesięć żółwi nie może temu zapobiec” albo „Trzeba naprawić studnię, nim się wyciągnie z niej wodę”. Trudno było w tym znaleźć jakiś sens.8


1. To the west, the great tiered House of the Governor, which has been called the single most magnificent building ever erected in the Americas. Near it, the House of the Turtles and the House of the Pigeons.


2. The House of the Turtles is named for a row of turtles on its façade. The House of the Pigeons is so named because its roof suggests a dovecote. But no one knows what those buildings were really called, or what went on in them. No one has any idea at all.


3. But charming guesthouses on the east coast are not easily telexed at short notice, and I had come here in the spring of 1982 for a particular reason—to see the seasonal egg-laying of the giant Malaysian leatherback turtles.
For several months beginning in May, the turtles emerge from the ocean to lay their eggs on the isolated beaches of the east coast. In fact, so remote are the beaches that the turtles were
coast. In fact, so remote are the beaches that the turtles were presumed extinct until the 1950s, when they were observed still laying their eggs.


4. A negative person, I thought, and uninformed as well. The hotel should think twice about having such a person behind the reception desk. After all, the turtles must be a great attraction in this region; a hotel person would logically be expected to know about them.
But in subsequent days I became discouraged. Nobody seemed to know about the turtles. They knew about the windsurfers. They knew about the jungle tours. They knew about the native dance excursions. But no one knew about the turtles.


5. “You have seen them?”
“No, never.”
“You have not seen the one?”
“Where?”
“Close. By the tree.” He pointed.
There were trees at the edge of the beach, casting shadows in the moonlight. Beneath one I saw a shape in the sand. I went over and clicked on my flashlight.
The turtle was enormous, the size of a desk. She was facing the ocean. With her flippers she had dug a pit of sand perhaps three feet deep. Now she was laying her translucent, slippery, soft eggs in the pit. Her magnificent head moved slowly back and forth. A tear came to her eyes.
The turtle must have weighed three hundred pounds, perhaps more. To crawl a hundred yards up the beach, dig a pit with her clumsy flippers, and lay her eggs had required an enormous effort. She had an exhausted, dazed look on her face. There were more tears, but these were apparently excretions from the eyes and not true tears.


6. There was a commotion to one side. A dozen people, Chinese and Malays, came up the beach. They had heard about the turtle. They brought powerful lights, which they shone on the animal. I began to feel uncomfortable. There were now a lot of people standing around this turtle while she laid her eggs.
The others began to fire flashbulbs, taking pictures of the turtle. They got very close to her face and fired flash after flash. Finally the father of the Chinese family said something to his son, and the boy climbed on the turtle’s back while his father flashed another picture. Pretty soon his whole family was posed astride the turtle, as she moved her hind flippers ineffectually.
Finally she managed to flick sand into the face of one of the young children standing nearby. The child began to cry in the
darkness. The Malays yelled at the turtle and cursed it. The Chinese took more flash pictures in rapid succession. One of the Chinese men posed near the turtle’s head, holding a bottle of beer to the turtle, as if to offer it a drink. Flash. Laughter.
The boy on the motor scooter zoomed up, parked his bike. The other people fell silent. I wondered if he was an official of some sort, but when he stepped into the light I saw he was only ten or eleven. He spoke quietly, apparently telling them about the turtle. From his gestures, it seemed he was explaining what the turtle was doing. He pointed out her tracks, all the way up the beach. How she had laboriously turned around to face back to the ocean. How long she had worked to dig her pit. How much effort it was costing her to lay her eggs. And, after she laid her eggs, how many hours she would lie here, exhausted, trying to find the strength to struggle back toward the water, to return to the surf by daybreak.
They listened in silence. The young Chinese boy got off the turtle’s back. The child stopped crying, and was encouraged to touch the turtle’s shell, to make peace with the great creature. The entire atmosphere became more respectful. They stepped back from the pit. I thought, They only needed to understand what was happening to this creature. They could not imagine without being told, but once they were told, they became sympathetic and understanding.


7. He pointed to the departing people. “They go now. They see the turtle and they go.”
“What did you tell them?” I asked.
“They say, want to buy eggs,” he said. “I tell them where to buy eggs, they leave now.”
“They will go and buy eggs?”
“No.”
“Why?”
“I tell them about the turtle, about the eggs. They listen.”
“Ah.”
“And I tell them the cost for eggs. The woman say too much. I think they will not buy.”
“No?”
He shook his head. “No.”
The turtle remained in the pit, moving a flipper occasionally. After an hour, another group of people arrived. There were more flashbulbs, more poses. I went home.


8. Next Brugh introduced the I Ching, a Chinese method of divination in which you toss three coins six times, do a calculation, then look up the answer in a text.
The procedure seemed mathematical and needlessly complicated. And when you got to the text, it was often not helpful: “Someone does indeed increase him; even ten tortoises cannot oppose.” Or “The well must be repaired before drawing water.” It was hard to make sense of that!


Autor: XYuriTT

Zaginiony świat

Tytuł: Zaginiony świat
Tytuł oryginału: The Lost World
Autor(zy): Michael Crichton
Tłumaczenie: Andrzej Leszczyński
Rok wydania: 1995 (ENG), 1997 (PL)
Wydawnictwo: Knopf (ENG),Świat Książki (PL)

Dlaczego w bazie: W książce tej, podobnie jak w poprzedniczce żółwie występują jedynie w formie wzmianki, tym razem zaledwie jednej. Jedna z bohaterek mówi do bohatera o tym, że różne zwierzęta mają różne nietypowe (z ludzkiego punktu widzenia) zmysły i przywołuje m.in. żółwi zmysł magnetyczny.

Wiele gatunków zwierząt je posiada. Węże widzą promieniowanie podczerwone, nietoperze odznaczają się zmysłem echolokacji, ptaki i żółwie mają zmysł magnetyczny, potrafią rozróżnić bieguny ziemskiego pola, co pozwala im odbywać wielokilometrowe wędrówki. Nie da się wykluczyć, że u dinozaurów także funkcjonował jakiś dodatkowy zmysł, o którym nic nie wiemy.1


1. There are other sensory modalities. Snakes sense infrared. Bats have echolocation. Birds and turtles have magnetosensors—they can detect the earth’s magnetic field, which is how they migrate. Dinosaurs may have other sensory modalities that we can’t imagine.


Autor: XYuriTT