Równoumagicznienie

Tytuł: Równoumagicznienie
Tytuł oryginału: Equal Rites
Autor(zy): Terry Pratchett
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Rok wydania: 1987 (ENG), 1996 (PL)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Dlaczego w bazie: Jak to wielokrotnie będzie bywać w książkach dziejących się w świecie dysku, wielki A’tuin pojawia się już na samym początku, z ciekawym nawiązaniem do Star Wars:

I nagle pojawia się: większy od największego, najgroźniej uzbrojonego gwiezdnego krążownika z wyobraźni producenta filmowych widowisk: żółw, długi na dziesięć tysięcy mil. To Wielki A’Tuin, jeden z rzadkich okazów we Wszechświecie, gdzie rzeczy mniej są tym, czym być powinny, a bardziej tym, czym ludzie je sobie wyobrażają. Niesie na swej pooranej meteorami skorupie cztery gigantyczne słonie, a te na swych ogromnych grzbietach dźwigają wielki krąg świata Dysku.1

Potem jest kolejna wzmianka o A’Tuinie:

Nie była to poetycka metafora, ale realny fakt, jako że świat był zdecydowanie płaski. Wiadomo też, że płynął w kosmosie na grzbietach czterech słoni, które z kolei podróżowały na skorupie Wielkiego A’Tuina, Ogromnego Żółwia Niebios.2

Dla odmiany, kolejna żółwia wzmianka jest bardziej neutralna, o tym że kołdra nie przypomina kołdry:

A że nie był dobrym krawcem, rezultat otrzymał dość dziwny i nierówny, bardziej przypominający płaskiego żółwia niż kołdrę.3

Później znów A’tuin zostaje wspomniany, w formie iluminacji/projekcji jaką tworzy jeden z bohaterów na uniwersytecie:

Widziała to wyraźnie, chociaż migające światełka przesłaniały niektóre szczegóły. Ale oto był Wielki A’Tuin, żółw niebios, z czterema Słoniami na grzbiecie; na nich spoczywał sam Dysk. Wokół krawędzi świata migotał wodospad, a w samej osi mała skalna igła była ogromną górą Cori Celesti, gdzie mieszkali bogowie.4

Kolejny raz A’tuin pojawia się gdy Esk wędruje poza ciałem i zastanawia się czy nie pożyczyć umysłu żółwia (babcia Weatherwax nauczyła ją umiejętności pożyczania umysłów zwierząt), ale uznaje, że to zły pomysł:

Po chwili w polu widzenia pojawiła się Krawędź. Panowała noc: orbitujące wokół Dysku słońce znajdowało się pod spodem i oświetlało wodospad obejmujący Kraniec świata.
Oświetlało także Wielkiego A’Tuina, Żółwia Świata. Esk często się zastanawiała, czy żółw nie jest tylko legendą. Wydawało jej się, że to bardzo kłopotliwa metoda wprawienia świata w ruch. Ale oto był pod nią, oszroniony gwiezdnym pyłem i poorany kraterami meteorytów, niemal tak ogromny jak Dysk, który niósł przez pustkę.
Jego głowa przesunęła się przed nią i Esk spojrzała prosto w oko tak wielkie, że mogłyby w nim pływać wszystkie floty świata. Słyszała, że gdyby można popatrzeć dostatecznie daleko w kierunku, w który wpatruje się Wielki A’Tuin, można by zobaczyć koniec wszechświata. Może to tylko przypadkowe ułożenie Jego dzioba sprawiało, że Wielki A’Tuin wydawał się żywić pewne nadzieje… Był wręcz optymistyczny. Może więc koniec wszechświata nie jest w gruncie rzeczy taki zły.
Jak we śnie sięgnęła przed siebie i spróbowała Pożyczyć największy umysł wszechświata.
Powstrzymała się w ostatniej chwili, jak dziecko na saneczkach, które spodziewa się łagodnego zbocza i nagle widzi wspaniałe góry, pokryte śniegiem i rozciągające się w lodowe pola nieskończoności. Nikt nigdy nie Pożyczy tego umysłu; to tak, jakby chciał wypić całe morze. Myśli, które tam płynęły, były wielkie i powolne jak lodowce.5

Ostatnia wzmianka jest jak główna bohaterka przebywa w innym niż dysk wymiarze i tam widzi cały świat Dysku wraz z A’Tuinem itd. zamknięty w szklanej piramidce:

Trzymał małą, szklaną piramidę. Były w niej gwiazdy. Potrząsał nią od czasu do czasu, a wtedy wirowały jak płatki śniegu, po czym wracały na swoje miejsca. A on chichotał.
A poza gwiazdami…
To był świat Dysku. Wielki A’Tuin, nie większy od małego spodeczka, sunął dostojnie pod ciężarem świata, który wyglądał jak dzieło cierpiącego na obsesję jubilera.6

Jak widać, jest parę wzmianek o żółwiu, choć mniej niż w poprzednich tomach, gdzie jego natura była bardziej przybliżona.


1. Then it comes into view overhead, bigger than the biggest, most unpleasantly armed starcruiser in the imagination of a three-ring filmmaker: a turtle, ten thousand miles long. It is Great A’Tuin, one of the rare astrochelonians from a universe where things are less as they are and more like people imagine them to be, and it carries on its meteor-pocked shell four giant elephants who bear on their enormous shoulders the great round wheel of the Discworld.


2. That wasn’t poetic imagery but plain fact, since the world was quite definitely flat and was, furthermore, known to be carried through space on the backs of four elephants that in turn stood on the shell of Great A’Tuin, the Great Sky Turtle.


3. (…) since he wasn’t much good at sewing either, the result was a rather strange lumpy thing more like a flat tortoise than a quilt (…)


4. That was quite clear, although the glitter and rush of the little lights blurred some of the detail. But there was Great A’Tuin the sky turtle, with the four Elephants on its back, and on them the Disc itself. There was the sparkle of the great waterfall around the edge of the world, and there at the very hub a tiny needle of rock that was the great mountain Cori Celesti, where the gods lived.


5. It also lit up Great A’Tuin the World Turtle. Esk had often wondered if the Turtle was really a myth. It seemed a lot of trouble to go to just to move a world. But there It was, almost as big as the Disc It carried, frosted with stardust and pocked with meteor craters.
Its head passed in front of her and she looked directly into an eye big enough to float all the fleets in the world. She had heard it said that if you could look far enough into the direction that Great A’Tuin was staring, you would see the end of the universe. Maybe it was just the set of Its beak, but Great A’Tuin looked vaguely hopeful, even optimistic. Perhaps the end of everything wasn’t as bad as all that.
Dreamlike, she reached out and tried to Borrow the biggest mind in the universe.
She stopped herself just in time, like a child with a toy toboggan who expected a little gentle slope and suddenly looks out of the magnificent mountains, snow-covered, stretching into the icefields of infinity. No one would ever Borrow that mind, it would be like trying to drink all the sea. The thoughts that moved through it were as big and as slow as glaciers.


6. He was holding a small glass pyramid. There were stars in it, and occasionally he would give it a little shake so that the stars swirled up like snow in the wind, and then settled back in their places. Then he would giggle.
And beyond the stars…
It was the Discworld. A Great A’Tuin no bigger than a small saucer toiled along under a world that looked like the work of an obsessive jeweler.


Autor: XYuriTT

Dodaj do zakładek Link.

Możliwość komentowania została wyłączona.