Tytuł: Mroczna Wieża VII: Mroczna Wieża
Tytuł oryginału: The Dark Tower VII: The Dark Tower
Autor(zy): Stephen King
Tłumaczenie: Zbigniew A.Królicki
Rok wydania: 2004 (ENG), 2006 (PL)
Wydawnictwo: Donald M. Grant (ENG), Albatros (PL)
Dlaczego w bazie: Żółwie w finałowym (acz nie do końca, bo po kilku latach wyszedł dodatkowy tom, „The Wind Through the Keyhole”, ale jego akcja dzieje się między tomami IV a V) tomie Mrocznej Wieży pojawiają się w mega dużej ilości! Musieliśmy dokonać naprawdę solidnej selekcji i przedstawiliśmy może z 20% żółwich wzmianek w książce.
Pierwszy wybrany kawałek dotyczy malutkiej rzeźby żółwika, nazywanego też sköldpadda, która to jest powiązana w jakiś sposób z żółwiem Maturinem który to daje jej pewną moc.
Ojciec Don Callahan był niegdyś katolickim proboszczem w miasteczku zwanym Salem, którego nie ma już na żadnej mapie. Nie przejmował się tym. Takie koncepcje jak rzeczywistość przestały mieć dla niego znaczenie.
Były kapłan trzymał teraz w dłoni dziwny artefakt, figurkę żółwia wyrzeźbioną w kości słoniowej. Posążek miał lekko wyszczerbiony pysk, a na grzbiecie rysę w kształcie znaku zapytania, lecz mimo to był piękny. Piękny i potężny.
Trzymając go w dłoni, Callahan czuł jego moc, mrowiącą jak prąd.
– Jaki piękny – szepnął do stojącego przy nim chłopca. – To Żółw Maturin. Maturin, prawda?
Chłopcem był Jake Chambers, który pokonał długą drogę, żeby wrócić tutaj, na Manhattan, niemal do punktu wyjścia.
– Nie wiem – odparł. – Prawdopodobnie. Ona nazywa go sköldpadda. Ten żółw może nam pomóc, ale nie zabije bandytów, którzy tam na nas czekają.
Ruchem głowy wskazał Dixie Pig.1
Kolejna wzmianka o tym żółwiu:
Callahan wyjął rugera. Kiedyś Jake zabrał tę broń z Calla New York, a teraz znalazła się tu z powrotem. Życie to krąg, i Bogu dzięki. Pere na moment podniósł lufę rugera na wysokość prawego policzka, jakby szykował się do pojedynku. Potem dotknął kieszeni na piersi, z nabojami i żółwiem. Sköldpadda.2
Żółw wykorzystany „bojowo”:
Znalazłszy się na nim, podniósł rękę, zaciskając palce na dolnej części skorupy żółwia, pozwalając tamtym dobrze się przyjrzeć.3
Potwierdzenie związków Maturina z figurką:
Owady nacierały. Czymkolwiek były, Żółw Maturin w uniesionej dłoni Pere Callahana nie robił na nich wrażenia.4
Żółw w akcji:
Kilka wampirów natychmiast rzuciło się na niego, szczerząc długie kły w namiastce uśmiechu. Callahan wyciągnął ku nim ręce. Jego palce (i lufa rugera) jarzyły się jak zanurzone w błękitnym ogniu. Oczy żółwia również rozbłysły światłem – cała skorupa lśniła.
– Cofnijcie się! – krzyknął Callahan. – Tak nakazuje wam moc Boga i Bieli!5
Pierwsze pojawienie się nazwy „Turtleback Lane” – która pada w książce naprawdę wiele razy:
Eddie obszedł furgonetkę i zapytał spoconego mężczyznę z sekatorem w rękach o drogę do Turtleback Lane w miasteczku Lovell.6
Wzmianka o głosu żółwia:
Bo choć słowa te padną z jej ust, zapewne wypowie je Promień. To będzie głos Niedźwiedzia albo Żółwia.7
Ponowna wzmianka o TurtleBack Lane:
– Wpraw ten pojazd w ruch – powiedział, usiłując zignorować wyraźnie słyszalny, słodki pomruk głosu Promienia, a może Gana Stwórcy. – Musimy dostać się na Turtleback Lane w mieście Lovell i sprawdzić, czy uda nam się znaleźć drogę do miejsca, gdzie jest Susannah.8
Fragment o potędze żółwiej figurki:
Pieprzony dzieciak! No bo skąd mieli wiedzieć, że ci dwaj się pojawią z potężnym totemem, z żółwiem? Gdyby ten przeklęty posążek przypadkiem nie wpadł pod stolik, unieruchomiłby ich wszystkich.9
O promieniach, w tym żółwia:
Miał rację. Siedemnaście dni wcześniej, niedługo przed tym jak ostatni oddział Wilków odjechał galopem przez drzwi na Stacji Przetokowej Łuku 16, ich sprzęt w podziemiach Domu Damliego zarejestrował pierwsze znaczące wygięcie Promienia Niedźwiedzia Żółwia. Od tego czasu trzasnął Promień Orła i Lwa. Wkrótce Łamacze będą już niepotrzebni, wkrótce przedostatni Promień ulegnie zniszczeniu, z ich pomocą czy bez niej.10
Ponownie o promieniach:
Pimli poczuł psychiczną moc przepływającą obok i przez nich, do okna i przez nie, unoszącą się do promienia przebiegającego bezpośrednio nad Algul, oddziaływającą nań, szczerbiącą, erodującą i niestrudzenie nadwątlającą jego strukturę. Wyżerającą dziury w magii. Cierpliwie dobierającą się do ślepi Niedźwiedzia. Usiłującą rozerwać skorupę Żółwia. Zerwać Promień biegnący od Shardika do Maturina. Obalić Mroczną Wieżę, stojącą między nimi.11
Ostatni już z wybranych przez nas fragmentów z Turtleback Lane:
– Kupił dom przy Turtleback Lane! – wykrzyknął rewolwerowiec. Wyciągnął rękę i złapał Eddiego za koszulę. Eddie zdawał się tego nie zauważać. – Jasne, że tak! Ka przemawia i wieje wiatr!12
O pojęciu „turned turtle”, w polskim wydaniu przełożonym jako wywinięcie kozła:
Wendell Chip McAvoy stał za ladą, ważąc spory kawał marynowanego w miodzie indyka dla pani Tassenbaum. Dopóki nie zadzwonił dzwonek nad drzwiami, jeszcze raz wywracając do góry nogami życie Chipa (wywinął kozła, jak mawiali starzy bywalcy, gdy samochód dachował w rowie), rozmawiał z nią o rosnącej liczbie motorówek na Keywadin Pond… a raczej to pani Tassenbaum omawiała ten temat.13
Wzmianka o pieśni żółwia:
Często to robi podczas spacerów, pomyślał Roland. Kiedy jest sam, słyszy Pieśń Żółwia i wie, że ma zadanie do wykonania.
Pracę, od której się uchyla. No cóż, przyjacielu, od dzisiaj koniec z tym.14
Kolejna wzmianka o pieśni żółwia:
– Och tak! – odparł King i uśmiechnął się. – Pieśń Żółwia. O wiele za piękna dla takich jak ja, którzy ledwie potrafią ją zanucić!
– Nie obchodzi mnie to – powiedział Roland. Starał się myśleć tak usilnie i jasno, jak pozwalał mu na to zamęt w głowie. – Jesteś ranny.
– Sparaliżowany?
– Nie wiem.
I nic mnie to nie obchodzi.
– Wiem tylko, że przeżyjesz, a kiedy znów zaczniesz pisać, będziesz słuchał Pieśni Żółwia, Ves’-Ka Gan, tak jak przedtem. Sparaliżowany czy nie. I tym razem wyśpiewasz ją aż do końca.15
Wzmianka o rzeźbie żółwia, pojawiającej się też we wcześniejszych tomach:
– Czyż to nie urocze miejsce? Byłam na tym rogu chyba ze sto razy i nigdy przedtem tego nie zauważyłam. Widzisz tę fontannę? I rzeźbę żółwia?
Widział. I chociaż Susannah nie opowiedziała mu tej części swej historii, Roland wiedział, że była tu – razem z Mią, córką niczyją – i siedziała na ławce znajdującej się najbliżej mokrej skorupy żółwia. Niemal ją widział.16
Przytoczenie istotnego „powiedzenia” o żółwiu:
– Możesz się założyć o ostatniego dolara – odparł Roland i natychmiast pożałował tych słów. Nauczył się tego powiedzonka od Eddiego i teraz, słysząc je wypowiedziane przez siebie, poczuł ból. Podszedł do żółwia i przyklęknął, żeby obejrzeć go dokładnie. Pyszczek był lekko ukruszony – wgłębienie przypominało dziurę po brakującym zębie. Na grzbiecie widniała rysa w kształcie znaku zapytania oraz kilka wyblakłych różowych liter.
– Co tu napisano? – zapytała. – Coś o żółwiu, ale tylko tyle jestem w stanie odczytać.
– „Spójrzcie na ŻÓŁWIA o ogromnej skorupie”.
Nie musiał czytać, żeby wiedzieć, co głosi napis.17
Przytoczenie wiersza/pieśni o żółwiu:
Powiedział cicho i melodyjnie:
Spójrzcie na ŻÓŁWIA o ogromnej skorupie!
Co na swych plecach całą Ziemię niesie.
Choć myśli wolno, lecz zawsze rozważnie
I każdego z nas swym umysłem sięgnie
I zna prawdę, lecz pomóc nie jest w stanie,
W nim obowiązek i miłość złożone,
Kocha ziemię, kocha morze,
Kocha też ciebie, niebożę.18
Wspomnienie „Miejsca żółwia”:
Ona też je zauważyła. Tworzyły wir, zanim odpłynęły od Wieży w kierunku Miejsca Żółwia na drugim końcu Promienia, za którym dotychczas podążały.19
1. This onetime priest now held a heathen object in his hand, a scrimshaw turtle made of ivory. There was a nick in its beak and a scratch in the shape of a question mark on its back, but otherwise it was a beautiful thing.
Beautiful and powerful. He could feel the power in his hand like volts.
“How lovely it is,” he whispered to the boy who stood with him. “Is it the Turtle Maturin? It is, isn’t it?”
The boy was Jake Chambers, and he’d come a long loop in order to return almost to his starting-place here in Manhattan. “I don’t know,” he said. “She calls it the sköldpadda, and it may help us, but it can’t kill the harriers that are waiting for us in there.” He nodded toward the Dixie Pig
2. Callahan lifted the Ruger Jake had brought out of Calla New York, and now back into it; life is a wheel and we all say thankya. For a moment the Pere held the Ruger’s barrel beside his right cheek like a duelist. Then he touched his breast pocket, bulging with shells, and with the turtle.
The sköldpadda.
3. Once on the table, he lifted the sköldpadda with his fingers supporting the turtle’s flat undershell, giving them all a good look at it.
4. The bugs came on. Whatever they were, the Turtle Maturin upraised in the Pere’s hand meant nothing to them.
5. Several of the vampires lunged forward immediately, their fang-choked mouths twisting in what might have been grins. Callahan held his hands out toward them. The fingers (and the barrel of the Ruger) glowed, as if they had been dipped into blue fire. The eyes of the turtle had likewise filled with light; its shell shone.
“Stand away from me!” Callahan cried. “The power of God and the White commands you!”
6. Eddie nipped in ahead of the power-truck, got out, and asked the sweating man with the brush-hog in his hands for directions to Turtleback Lane, in the town of Lovell.
7. Because although those words would come from her mouth, it would very likely be the Beam that spoke; the Voice of the Bear or that of the Turtle.
8. “Get this carriage going,” Roland said, trying to ignore the sweet humming he could hear—whether the Voice of the Beam or the Voice of Gan the Creator, he didn’t know. “We’ve got to get to Turtleback Lane in this town of Lovell and see if we can’t find our way through to where Susannah is.”
9. A fucking kid! But how were they to know that the two of them would have such a powerful totem as that turtle? If the damn thing hadn’t happened to bounce beneath one of the tables, it might be holding them in place still.
10. And it was true. Seventeen days ago, not long before the last batch of Wolves had come galloping through the door from the Arc 16 Staging Area, their equipment in the basement of Damli House had picked up the first appreciable bend in the Bear-Turtle Beam. Since then the Beam of Eagle and Lion had snapped. Soon the Breakers would no longer be needed; soon the disintegration of the second-to-last Beam would happen with or without their help.
11. Pimli felt the psychic force rising past them and through them, to the skylight and through that, too, rising to the Beam that ran directly above Algul, working against it, chipping and eroding and rubbing relentlessly against the grain. Eating holes in the magic. Working patiently to put out the eyes of the Bear. To crack the shell of the Turtle. To break the Beam which ran from Shardik to Maturin. To topple the Dark Tower which stood between.
12. “He bought the house on Turtleback Lane!” the gunslinger roared. He reached out and took hold of Eddie’s shirt. Eddie seemed not to even notice. “Of course he did! Ka speaks and the wind blows!
13. Wendell “Chip” McAvoy was at the deli counter, weighing up a pretty sizable order of sliced honey-cured turkey for Mrs. Tassenbaum, and until the bell over the door rang, once more turning Chip’s life upside down (You’ve turned turtle, the oldtimers used to say when your car rolled in the ditch), they had been discussing the growing presence of Jet Skis on Keywadin Pond… or rather Mrs. Tassenbaum had been discussing it.
14. He often does on his walks, Roland thought. When he’s alone, he hears the Song of the Turtle and knows that he has a job to do. One he’s shirking. Well, my friend, that ends today.
15. “Oh, yes!” King said, and smiled. “The Song of the Turtle. It’s far too lovely for the likes of me, who can hardly carry a tune!”
“I don’t care,” Roland said. He thought as hard and as clearly as his dazed mind would allow. “And now you’ve been hurt.”
“Am I paralyzed?”
“I don’t know.” Nor care. “All I know is that you’ll live, and when you can write again, you’ll listen for the Song of the Turtle, Ves’-Ka Gan, as you did before. Paralyzed or not. And this time you’ll sing until the song is done.”
16. “Isn’t it a beautiful little place? I must have been by this corner a hundred times and I never noticed it until now. Do you see the fountain? And the turtle sculpture?”
He did. And although Susannah hadn’t told them this part of her story, Roland knew she had been here—along with Mia, daughter of none—and sat on the bench closest to the turtle’s wet shell. He could almost see her there.
17. “Bet your bottom dollar,” Roland answered, and was sorry immediately. He’d learned the phrase from Eddie, and saying it hurt. He walked to the turtle and dropped on one knee to examine it more closely. There was a tiny piece gone from the beak, leaving a break like a missing tooth. On the back was a scratch in the shape of a question mark, and fading pink letters.
“What does it say?” she asked. “Something about a turtle, but that’s all I can make out.”
“ ‘See the TURTLE of enormous girth.’” He knew this without reading it.
18. He spoke in a soft singsong.
“See the TURTLE of enormous girth!
On his shell he holds the earth.
His thought is slow but always kind;
He holds us all within his mind.
On his back all vows are made;
He sees the truth but mayn’t aid.
He loves the land and loves the sea,
And even loves a child like me.”
19. She saw them, too. They formed a kind of whirlpool before streaming away from the Tower, and toward the Place of the Turtle, at the other end of the Beam they had followed so far.
Autor: XYuriTT