Powrót Karmazynowej Gwardii

Tytuł: Powrót Karmazynowej Gwardii
Tytuł oryginału: Return of the Crimson Guard
Autor(zy): Ian Cameron Esslemont
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Rok wydania: 2008 (ENG), 2009 (PL)
Wydawnictwo: Bantam (ENG), Mag (PL)

Dlaczego w bazie: W książce tej znaleźliśmy cztery żółwie fragmenty, w tym jeden w którym są aż trzy żółwie wzmianki, więc w zależności jak liczyć, w sumie są to 4-6 żółwie wystąpienia w tej pozycji. Przytaczamy wszystkie poniżej:

Blask ruszy z nimi do portu wewnątrz żółwia, podobnego do tego, który ponoć pomógł niedobitkom Trzeciej Kompanii uciec z jaskini, w której ich uwięziono.1

W końcu wokół oddziału uformował się pełny żółw z wysokich tarcz. Snajperzy rozmieszczeni na dachach wysokich budynków będą mieli szansę trafić ich z góry, ale w obecnej sytuacji nie mogli sklecić nic lepszego. Drzwi wyjściowe posłużyły im jako tylna osłona. Blask zerknęła do przodu przez szparę między tarczami. 2

Niezorganizowana tłuszcza uzbrojonych obywateli próbowała jednocześnie ostrzeliwać ich z kusz i cofać się, ale to zadanie okazało się zbyt trudne. Milicja pierzchła panicznie. Ciała i kusze padały na ziemię. Przechodząc obok, Gwardziści zebrali broń. Ostrzał z tyłu jednak nie ustawał. Od czasu do czasu bełt znajdował szczelinę i któryś z ludzi padał. – Ostrzeliwać ich! – ryczał z tyłu Voss.
– Dymek! – zawołała Blask.
– Już się robi.
Z tyłu żółwia buchnęły płomienie, zamykając zaułek.
– Jak długo jeszcze? – zapytała Blask. – Niedługo.
Wyszli na szeroką aleję biegnącą z północy na południe. Było przy niej pełno straganów ulokowanych przed dwupiętrowymi sklepami z cegieł. Środkiem ulic uciekały tłumy untan, zmierzających na południe, do portu. Krążyły tam bandy uzbrojonej milicji, szukające nowych celów. Wszyscy uchodźcy zatrzymali się, spojrzeli na wynurzającego się z zaułka żółwia i uciekli z wrzaskiem. – I znowu w lewo! – zawołała Blask.
Niezgrabna bestia skręciła z głośnym stukotem. Blask ujrzała przez szczelinę długą aleję opadającą łagodnie ku portowi. W oddali rysowały się maszty, podświetlone ogniem pożarów. – Widzę port! – zawołała. Wewnątrz żółwia rozległy się radosne krzyki. Staccato bełtów znowu przybrało na sile. Ścigający wpadli w aleję, ponownie otaczając ich ze wszystkich stron. Rzucona z drugiego piętra lampa rozbiła się między nimi, tryskając płonącym olejem.3

Rillish wyciągnął miecz, ale odrętwiała noga odmówiła posłuszeństwa i zsunął się z konia. Leżał na plecach jak odwrócony żółw. Stopa zaplątała mu się w strzemię.4


1. Shimmer would move her command inside a turtle just like the one the remnants of the 3rd Company reported using to escape their imprisonment.


2. Eventually a full turtle of hefted tall shields now protected her command. Snipers in the taller buildings would still have line of sight down within, but it was the best they could throw together. The tavern’s front door served as the final rear mantlet closing all egress.


3. Before them a ragged mob of armed citizen militia struggled to simultaneously fire their crossbows and retreat. It proved too much for them and they melted away in a general panic of falling bodies and dropped weapons. As they passed over the spot the Guardsmen helped themselves to the weapons. Yet the punishment from the rear was intense; the occasional bolt found an opening and men fell.
`Return fire!’ Voss was yelling in the rear.
`Smoky!’ Shimmer called.
`On it.’
Flames roared up behind the turtle of jostled mantlets, cutting off the alley.
`How long?’ she asked.
`Not long.’
They emerged on to a major north-south avenue lined by vendors’ stalls fronting three-storey brick merchants’ shops. Fleeing citizenry thronged its. centre, flowing south to the waterfront. Bands of armed militia crossed the flow, shifting to new hot spots. All of the citizens stopped, stared. at the emerging turtle and fled screaming.
`Left again,’ Shimmer called.
Bumping and banging, the ungainly beast lurched left. Through the gap Shimmer could now see down the long slow descent of the avenue to ship masts lit by the glow of the widespread flames. `I see the harbour!’ she called. A cheer went up within the turtle. The staccato impacts of bolts picked up now that their pursuers had poured into the avenue and flowed to surround them once again. A lantern tossed from a third-storey window burst among them splashing burning oil everywhere.


4. Rillish drew, but his numb leg couldn’t restore his balance and he slid sideways off his horse. He lay on his back like an upturned turtle, his leg twisted in the stirrup.


Źródło: Mossar, Opracował: XYuriTT

Dodaj do zakładek Link.

Możliwość komentowania została wyłączona.