Nie kończąca się historia

Tytuł: Nie kończąca się historia
Tytuł angielski: The Neverending Story
Tytuł oryginału: Die Unendliche Geschichte
Autor(zy): Michael Ende
Tłumaczenie: Sławomir Błaut
Rok wydania: 1979 (DE)
Wydawnictwo: Thienemann Verlag (DE)

Dlaczego w bazie: Książkowy pierwowzór dosyć znanego filmu (o ciut innym tytule, Niekończąca się opowieść). W jednej, dłuższej scenie przewija się tutaj postać starej żółwicy, Morly, scenę przytaczamy w całości. Później jest też jedna scena w której bohater widzi płaskorzeźbę przedstawiającą m.in. żółwia.

Dopiero gdy znalazł się na szczycie i ogarnął wzrokiem całą górę, zobaczył, że były to potężne płyty rogowe, w których szczelinach i rozpadlinach plenił się mech. Znalazł więc Rogową Górę !
Nie odczuł jednak żadnej satysfakcji z tego odkrycia. Śmierć wiernego konika sprawiła, że przyjął ten fakt niemal obojętnie. Musiał teraz jeszcze dojść, kim była i gdzie przebywała mieszkająca tu Prastara Morla. Zastanawiając się jeszcze, poczuł nagle, że przez górę
przebiega lekki wstrząs, potem usłyszał niesamowite sapanie i mlaskanie oraz głos, który zdawał się dobywać z najgłębszych wnętrzności ziemi:
– Niech to licho, stara, coś po nas łazi.
Atreju podążył na koniec grzbietu góry, skąd dochodziły te dźwięki. Pośliznął się przy tym na kępie mchu i zaczął się zsuwać. Nie udało mu się zatrzymać, zsuwał się coraz szybciej i wreszcie runął w dół. Szczęśliwym trafem spadł na jedno z drzew, które rosły w dole. Zatrzymał się na jego gałęziach.Zobaczył przed sobą olbrzymią pieczarę wydrążoną w górskim stoku, w której czarna woda chlupotała i pluskała, bo w środku coś poruszało się i wyłaniało powoli. Wyglądało to jak odłamek skały wielkości domu. Dopiero gdy ukazało się w całości, Atreju zobaczył, że była to głowa osadzona na długiej, pomarszczonej szyi, głowa żółwia. Jego oczy były wielkie jak czarne stawy . Pysk unurzany w szlamie i wodorostach ociekał wodą. Cała ta Rogowa Góra – Atreju pojął to nagle – była jednym monstrualnym zwierzęciem, gigantycznym żółwiem bagiennym: Prastarą Morlą !
Potem znów odezwał się ten sapiący, bulgoczący głos:
– Mały, co ty tu robisz?
Atreju chwycił amulet na piersi i trzymał tak, że wielkie jak staw oko żółwicy musiało go dostrzec.
– Znasz to, Morlo?
Upłynął jakiś czas, zanim odpowiedziała:
– Niech to licho, stara – AURYN – znak Dziecięcej Cesarzowej – dawnośmy tego nie widziały – oj, dawno.
– Dziecięca Cesarzowa jest chora – oznajmił Atreju. – Wiedziałaś o tym?
– Nam jest wszystko jedno, prawda, stara? – odrzekła Morla. W ten dziwaczny sposób zdawała się rozmawiać z samą sobą, może dlatego, że nie miała innego rozmówcy, kto wie, od jak już długiego czasu. – Jeśli jej nie uratujemy, ona umrze – dodał Atreju bardziej nagląco. – Też racja – przyznała Morla.- Ale wraz z nią zginie Fantazjana – zawołał Atreju – zniszczenie szerzy się już wszędzie. Sam widziałem.
Morla wlepiła w niego olbrzymie, puste oko.
– My nie mamy nic przeciwko temu, prawda, stara? – zabulgotała. – Wtedy wszyscy zginiemy. – krzyknął Atreju. – My wszyscy. – Niech to licho, mały – odpowiedziała Morla – a co nas to obchodzi? Dla nas nic już nie jest ważne. Wszystko jest obojętne, wszystko nam jedno. – Ty też zostaniesz unicestwiona, Morlo! – krzyknął gniewnie Atreju. Ty też! A może myślisz, że jak jesteś taka stara, to przeżyjesz Fantazjanę?
– Niech to licho – zabulgotała Morla. – Jesteśmy stare, mały, o wiele za stare. Dość już się nażyłyśmy. Widziałyśmy za dużo. Kto wie tyle co my, dla tego nic już nie jest ważne. Wszystko wiecznie się powtarza, dzień i noc, lato i zima, świat jest pusty i bez sensu. Wszystko kręci się w kółko. Co powstaje, musi przeminąć, co rodzi się, musi umrzeć.
Wszystko się znosi, dobro i zło, głupota i mądrość, piękno i brzydota. Wszystko jest puste. Nic nie jest realne. Nic nie jest ważne.Atreju nie wiedział, co na to rzec. Przytłaczające, ciemne i puste spojrzenie Prastarej Morli paraliżowało wszystkie jego myśli. Po chwili znów usłyszał jej głos:
– Ty jesteś młody, mały. My jesteśmy stare. Gdybyś był stary jak my, tobyś wiedział, że nie ma nic prócz smutku. Niech to licho. Dlaczego nie mamy umrzeć, ty, ja, Dziecięca Cesarzowa, wszyscy, wszyscy? Przecież wszystko to tylko pozór, tylko igraszka w nicości. Wszystko jest obojętne. Zostaw nas w spokoju, mały, odejdź.
Atreju wytężył całą swoją wolę, aby oprzeć się paraliżującemu działaniu jej spojrzenia.
– Jeśli wiesz tak dużo – powiedział – to wiesz także, na czym polega choroba Dziecięcej Cesarzowej i czy jest na nią lekarstwo?
– Wiemy, prawda, stara, wiemy – sapnęła Morla – ale to wszystko jedno, czy zostanie uratowana, czy nie. Więc po co mamy to mówić? – Jeśli naprawdę jest ci wszystko jedno – natarł na nią Atreju – to równie dobrze mogłabyś mi powiedzieć.
– Mogłybyśmy, stara, prawda? – chrząknęła Morla. – Ale nie mamy ochoty.
– W takim razie – zawołał Atreju – wcale ci nie jest wszystko jedno! W takim razie sama nie wierzysz w to, co mówisz!
Długo było cicho, potem usłyszał głębokie bulgotanie i odbijanie się. Miało to pewnie być coś w rodzaju śmiechu, jeśli Prastara Morla w ogóle potrafiła jeszcze się śmiać.
W każdym razie powiedziała:
– Szczwany jesteś, mały. Niech to licho. Szczwany jesteś. Dawnośmy się już tak nie ubawiły, prawda, stara? Niech to licho. Rzeczywiście równie dobrze możemy ci to powiedzieć. Nie ma różnicy. Mamy mu powiedzieć, stara?
Zapadła długa cisza. Atreju czekał w napięciu na odpowiedź Morli, nie przerywając pytaniami jej powolnych i ponurych procesów myślowych. W końcu żółwica podjęła na nowo:
– Ty żyjesz krótko, mały. My żyjemy długo. Już o wiele za długo. Ale żyjemy w czasie. Ty krótko. My długo. Dziecięca Cesarzowa istniała już przede mną. Ale nie jest stara. Jest wciąż młoda. Niech to licho. Jej istnienie mierzy się nie latami, lecz imionami. Potrzeba jej nowego imienia, coraz to nowego. Znasz jej imię, mały ?
– Nie – przyznał Atreju – nigdy go jeszcze nie słyszałem. – Nie mogłeś słyszeć – odpowiedział Morla – nawet my nie możemy go sobie przypomnieć. A przecież miała już ich wiele. Ale wszystkie poszły w zapomnienie. Wszystko przeminęło. Niech to licho. A ona bez imienia nie może żyć. Dziecięcej Cesarzowej potrzeba tylko nowego imienia, a będzie znów zdrowa. Ale to nie ma żadnego znaczenia.
Zamknęła oczy, wielkie jak stawy, i zaczęła powoli cofać głowę. – Poczekaj! – zawołał Atreju. – Skąd ona dostaje imię? Kto jej może je nadać? Gdzie je znajdę?
– Nikt z nas – usłyszał bulgot Morli – żadna istota w Fantazjanie nie może jej nadać nowego imienia. Dlatego wszystko jest daremne. Nie przejmuj się, mały. Nic nie jest ważne.
– Wobec tego kto? – krzyknął Atreju nie panując już nad sobą. – Kto może nadać jej imię, które uratuje ją i nas wszystkich?
– Nie rób takiego hałasu! – odparła Morla. – Zostaw nas w spokoju i odejdź. My też nie wiemy, kto może.
– Jeśli ty nie wiesz – krzyczał Atreju coraz głośniej – to kto może wiedzieć?Żółwica jeszcze raz otworzyła oczy.
– Gdybyś nie nosił Blasku – sapnęła – to byśmy cię zjadły, tylko dla świętego spokoju. Niech to licho.
– Kto? – upierał się Atreju. – Powiedz mi, kto to wie, a zostawię cię w spokoju na wieki !
– Przecież to wszystko jedno – odpowiedziała Morla. – Może Uyulala w Południowej Wyroczni. Może ona wie. Co nas to obchodzi.
– A jak się tam dostanę?
– W ogóle się tam nie dostaniesz, mały. Niech to licho. Choćbyś dziesięć tysięcy dni podróżował. Za krótko żyjesz. Umarłbyś wcześniej. Za daleko. Na południu. O wiele za daleko. Dlatego wszystko jest daremne. Przecież mówiłyśmy od początku, prawda, stara? Co będzie, to będzie, a ty daj sobie z tym spokój, mały! Przede wszystkim zaś nas zostaw w spokoju! Po tych słowach żółwica ostatecznie zamknęła oczy o pustym spojrzeniu i cofnęła głowę do pieczary. Atreju zdał sobie sprawę, że nic już się od niej nie dowie.
W tym samym czasie podobny do cienia stwór, który wyłonił się z mroku spowitej nocą pustaci, odnalazł ślad Atreju i podążył ku Bagnom Smutku. Nic i nikt w Fantazjanie nie odwiedzie go od tego śladu. Bastian podparł głowę dłonią i zamyślony patrzył przed siebie. – Dziwne – powiedział na głos – że nikt w Fantazjanie nie może nadać Dziecięcej Cesarzowej nowego imienia.1

Potem wyszedł na dwór i brnąc w śniegu rozległej równiny przechodził obok niezliczonych obrazów. Oglądał uważnie jeden po drugim, bo wiedział już, ile od tego zależało, ale nie udało mu się odkryć żadnego, który by go w jakiś sposób poruszył. Wszystkie były mu zupełnie obojętne. Pod wieczór zobaczył Yora wyjeżdżającego klatką wyciągową z szybu kopalni. Stary górnik niósł w specjalnej ramie na plecach kilka różnej wielkości tablic z cieniutkiej miki. Bastian w milczeniu towarzyszył Yorowi, gdy ten raz jeszcze poszedł równiną daleko i na końcu któregoś z rzędów z największą ostrożnością ułożył swe nowe wykopaliska w miękkim śniegu. Jeden z obrazów przedstawiał mężczyznę, którego klatka piersiowa była klatką na ptaki, z dwójką gołębi w środku. Drugi ukazywał kamienną kobietę jadącą na wielkim żółwiu. Na trzecim, bardzo małym obrazie można było dojrzeć tylko motyla, którego skrzydła miały plamki w kształcie liter. Było jeszcze kilka innych malowideł, ale żadne nic Bastianowi nie mówiło.2


1. But from the top he overlooked the whole mountain, and then he saw that it consisted of great slabs of tortoise shell, with moss growing in the crevices between them.
He had found Tortoise Shell Mountain.
But the discovery gave him no pleasure. Now that his faithful little horse was gone, it left him almost indifferent. Still, he would have to find out who this Morla the Aged One was, and where she actually lived.
While he was mulling it over, he felt a slight tremor shaking the mountain. Then he heard a hideous wheezing and lip-smacking, and a voice that seemed to issue from the innermost bowels of the earth: 'Sakes alive, old woman, somebody’s crawling around on us.’
In hurrying to the end of the ridge, where the sounds had come from, Atreyu had slipped on a bed of moss. Since there was nothing for him to hold on to, he slid faster and faster and finally fell off the mountain. Luckily he landed on a tree, which caught him in its branches.
Looking back at the mountain, he saw an enormous cave. Water was splashing and gushing inside, and something was moving. Slowly the something came out. It looked like a boulder as big as a house. When it came into full sight, Atreyu saw that it was a head attached to a long wrinkled neck, the head of a turtle. Its eyes were black and as big as ponds. The mouth was dripping with muck and water weeds. This whole Tortoise Shell Mountain — it suddenly dawned on Atreyu — was one enormous beast, a giant swamp turtle; Morla the Aged One.
The wheezing, gurgling voice spoke again: 'What are you doing here, son?’
Atreyu reached for the amulet on his chest and held it in such a way that the great eyes couldn’t help seeing it.
'Do you recognize this, Morla?’
She took a while to answer: 'Sakes alive! AURYN. We haven’t seen that in a long time, have we, old woman? The emblem of the Childlike Empress – not in a long time.’
'The Childlike Empress is sick,’ said Atreyu. 'Did you know that?’
'It’s all the same to us. Isn’t it, old woman?’ Morla replied. She seemed to be talking to herself, perhaps because she had had no one else to talk to for heaven knows how long.
'If we don’t save her, she’ll die,’ Atreyu cried out. 'The Nothing is spreading everywhere.
I’ve seen it myself.’ Morla stared at him out of her great empty eyes. 'We don’t mind, do we, old woman?’ ’
'But then we shall all die!’ Atreyu screamed. 'Every last one of us!’ 'Sakes alive!’ said Morla. 'But what do we care? Nothing matters to us anymore. It’s all the same to us.’
'But you’ll be destroyed too, Morla!’ cried Atreyu angrily. 'Or do you expect, because you’re so old, to outlive Fantastica?’
'Sakes alive!’ Morla gurgled. 'We’re old, son, much too old. Lived long enough. Seen too much. When you know as much as we do, nothing matters. Things just repeat. Day and night, summer and winter. The world is empty and aimless. Everything circles around. Whatever starts up must pass away, whatever is born must die. It all cancels out, good and bad, beautiful and ugly. Everything’s empty. Nothing is real. Nothing matters.’
Atreyu didn’t know what to answer. The Aged One’s dark, empty, pond-sized eyes paralyzed his thoughts. After a while, he heard her speak again:
'You’re young, son. If you were as old as we are, you’d know there’s nothing but sadness.
Why shouldn’t we die, you and I, the Childlike Empress, the whole lot of us? Anyway, it’s all flim-flam, meaningless games. Nothing matters. Leave us in peace, son. Go away.’
Atreyu tensed his will to fight off the paralysis that flowed from her eyes.
Tf you know so much,’ he said, 'you must know what the Childlike Empress’s illness is and whether there’s a cure for it.’
'We do, we do! Don’t we, old woman?’ Morla wheezed. 'But it’s all the same to us whether she’s saved or not. So why should we tell you?’
'If it’s really all the same to you,’ Atreyu argued, 'you might just as well tell me.’
'We could, we could! Couldn’t we, old woman?’ Morla grunted. 'But we don’t feel like it.’
'Then it’s not all the same to you. Then you yourself don’t believe what you’re saying.’
After a long silence he heard a deep gurgling and belching. That must have been some kind of laughter, if Morla the Aged One was still capable of laughing. In any case, she said: 'You’re a sly one, son. Really sly. We haven’t had so much fun in a long time. Have we, old woman? Sakes alive, it’s true. We might just as well tell you. Makes no difference. Should we tell him, old woman?’
A long silence followed. Atreyu waited anxiously for Morla’s answer, taking care not to interrupt the slow, cheerless flow of her thoughts. At last she spoke: .
'Your life is short, son. Ours is long. Much too long. But we both live in time. You a short time. We a long time. The Childlike Empress has always been there. But she’s not old.
She has always been young. She still is. Her life isn’t measured by time, but by names.
She needs a. new name. She keeps needing new names. Do you know her name, son?’
'No,’ Atreyu admitted. 'I never heard it.’
'You couldn’t have,’ said Morla. 'Not even we can remember it. Yet she has had many names. But they’re all forgotten. Over and done with. But without a name she can’t live. All the Childlike Empress needs is a new name, then she’ll get well. But it makes no difference whether she gets well or not.’
She closed her pond-sized eyes and began slowly to pull in her head.
'Wait!’ cried Atreyu. 'Where can she get a name? Who can give her one? Where can I find the name?’
'None of us,’ Morla gurgled. 'No inhabitant of Fantastica can give her a new name. So it’s hopeless. Sakes alive! It doesn’t matter. Nothing matters.’
'Who then?’ cried Atreyu in despair. 'Who can give her the name that will save her and save us all?’
'Don’t make so much noise!’ said Morla. 'Leave us in peace and go away. Even we don’t know who can give her a name.’
'If you don’t know,’ Atreyu screamed even louder, 'who does?’
She opened her eyes a last time.
'If you weren’t wearing the Gem,’ she wheezed, 'we’d eat you up, just to have peace and quiet. Sakes alive!’
'Who?’ Atreyu insisted. 'Tell me who knows, and I’ll leave you in peace forever.’
'It doesn’t matter,’ she replied. 'But maybe Uyulala in the Southern Oracle knows. She may know. It’s all the same to us.’
'How can I get there?’
'You can’t get there at all, son. Not in ten thousand days’ journey. Your life is too short.
You’d die first. It’s too far. In the south. Much too far. So it’s all hopeless. We told you so in the first place, didn’t we, old woman? Sakes alive, son. Give it up. And most important, leave us in peace.’
With that she closed her empty-gazing eyes and pulled her head back into the cave for good. Atreyu knew he would learn no more from her.


2. Toward evening Yor came up from the mine. Bastian saw him step out of the pit cage. In a frame on his back he was carrying different-sized sheets of paper-thin isinglass. Bastian followed him in silence as he went far out into the plain and carefully bedded his new finds in the soft snow at the end of a row. One of the pictures represented a man whose chest was a birdcage with two pigeons in it, another a woman of stone riding on a large turtle. One very small picture showed a butterfly with letters on its wings. And many more, but none meant anything to Bastian.


Autor: XYuriTT

Dodaj do zakładek Link.

Możliwość komentowania została wyłączona.