Godzina próby

Tytuł: Godzina próby
Tytuł oryginału: The Hour of the Gate
Autor(zy): Alan Dean Foster
Tłumaczenie: Jarosław Kotarski
Rok wydania: 1984 (ENG), 1996 (PL)
Wydawnictwo: Warner Books (ENG), Rebis (PL)

Dlaczego w bazie: Drugi tom serii Spellsinger, ostatni wydany także po Polsku. Podobnie jak w tomie pierwszym, także i tutaj pojawia się żółw Clothahump, spędzamy z nim nawet więcej czasu, bo właściwie przez całą książkę jest on częścią głównej ekipy. Poniżej zamieszczamy jedynie kilka wybranych fragmentów, mały wycinek całości. Niestety także i w tym tomie tłumaczenie pozostawia naprawdę wiele do życzenia i fragmenty po polsku i angielsku potrafią się poważnie różnić.

Pierwszy fragment opisuje pojmanie grupy, w tym Clothahumpa:

Jon-Tom przygotował się duchowo na długą podróż, lecz ku jego zdumieniu i uldze przebyli zaledwie kilkaset jardów, gdy bezceremonialnie ciśnięto go na trawę. Po chwili dołączyła doń Flor, a potem kolejno pozostali. Ostatnim był Clothahump, a raczej skorupa, gdyż żółw zdążył się w niej schować, co zresztą napastnikom nie przeszkadzało – przenieśli go, położyli na plecach i ustawili się wokół z linami i lassami.

Zanim podjęli akcję, z wnętrza powłoki dobiegło stłumione mamrotanie; najwyraźniej Clothahump uciekł się do pomocy czarów. Słysząc to, jeden ze zgrai, wyróżniający się metalowymi ozdobami i kawałkami kości wplecionymi w kołtun, przejął kierownictwo. Pod dyktando jego rozkazów w każdy otwór w skorupie wetknięto zaostrzone kije i zaczęto nimi energicznie grzebać i dźgać. Naturalną koleją rzeczy Clothahump zdekoncentrował się i przerwał recytację, a nie chcąc stracić oczu, wystawił łeb na zewnątrz, na co właśnie czekali prześladowcy – złapali go natychmiast za szyję i zakneblowali kilkoma pękami trawy, ledwie otworzył usta. Knebel został starannie umocowany, a bezsilny żółw bez większych oporów wysunął łapy na zewnątrz. I tak by nimi nic nie zwojował, a główną broń właśnie mu odebrano.1

Drugi przybliża nam sposób myślenia Clothahumpa:

Nic na to nie poradzimy, więc nie ma nad czym rozpaczać. Przynajmniej Mimpa nie będą nam zagrażać… Chi, chi! Minie ładnych parę dni, nim przestaną uciekać.2

Trzeci podobnie jak drugi, przybliża nam sposób myślenia Clothahumpa:

– Ale on nam pomógł…
– O tym to się dopiero przekonamy – sprzeciwił się mag. – Mogłem zaryzykować sztukę srebra, ale nie poważny czar medyczny, zajmujący wiele czasu i kosztujący dużo wysiłku. Mógł nam naopowiadać niestworzonych historii, choćby po to, by się nas pozbyć.
– To się chyba nazywa cynizm.
– Mój chłopcze, pierwsze sto lat życia uczy, że nikt nie jest z natury dobry. Następne pięćdziesiąt przekonuje cię, że nikt nie jest z natury zły, ale jest taki, jakim ukształtowało go otoczenie. Po dwustu latach…. podaj mi rękę, strasznie wysoko te stopnie… o, dzięki! – Clothahump z pomocą Jon-Toma wdrapał się na wóz i dokończył: – Po dwustu latach dociera do ciebie, że nic na tym świecie nie jest pewne poza tym, że jest on pełen złudzeń. Jeśli wszechświat przeinacza prawdę, to dlaczego oczekiwać czegoś innego po takich jego drobinach, jak ten stary szop, ty czy ja?3

Ponownie o sposobie myślenia Clothahumpa:

Clothahump nie drgnął i oznajmił równie spokojnie:
– Jestem magiem wyższego wtajemniczenia i boję się tylko tego, czego nie potrafię zrozumieć. 4

Piąty fragment dotyczy pływającego Clothahumpa:

Coś dotknęło jego stopy, ale okazało się, że to tylko Clothahump pływający wokół swych podopiecznych z gracją i lekkością, o jakie nikt by go nie podejrzewał. Woda odmłodził go przynajmniej o sto lat, toteż pilnował, by pozostali nie dali się znieść i nie zaczęli płynąć w bok zamiast w dół.5

Przedostatni fragment skupia się na fizycznej sprawności żółwia:

– Kolor nie ten, a poza tym nie widać żadnych kształtów budynku, nie mówiąc o oknach czy innych drobiazgach sprzeciwił się Caz. – Może to magiczny ogień?
– Momencik, niech no się do końca obudzę – burknął Clothahump. – To, że mam aktywniejszy umysł, nie świadczy, że fizycznie jestem równie rześki, jak młodsi… Nie, to z pewnością nie posiada magicznej natury… co więcej, nie wyczuwam z tej strony żadnego zagrożenia… Myślę, że spokojnie możemy płynąć dalej.6

Ostatni fragment także jest o sposobie myślenia Clothahumpa i o jego woli życia:

– Tam, skąd pochodzę, występuje pewien stan psychiczny niezależny od wieku, rasy czy płci – zagaił, gdy zostali sami. – Określa się to: pragnienie śmierci.
– Ciekawe. Jak sądzę, odnosi się to do osób chcących umrzeć.
– Tak, z tym że czasami, dopóki inni mu tego nie uświadomią, taki ktoś sam nie zdaje sobie sprawy, że tego pragnie. Może to głupio zabrzmi, ale czy ty przypadkiem nie szukasz śmierci?
– Wręcz przeciwnie, mój chłopcze: można by rzec, że szukam życia. Ryzykuję własnym, ale tylko dlatego, by uratować inne, których jest zdecydowanie więcej. Chyba nie o taki stan ci chodziło?
– Rzeczywiście, nie – przyznał Jon-Tom. – Problem w tym, że każde następne ryzyko, jakie nas czeka, i każde niebezpieczeństwo, jakie nam grozi, jest większe od poprzedniego. A przywódcą tej wyprawy jesteś właśnie ty. Nikt z pozostałych nie ryzykowałby coraz bardziej bo w końcu noga się nam powinie. Im lepiej nam idzie. tym większa możliwość przegranej następnym razem, a każdy kolejny cel trudniej osiągnąć. Zupełnie jakbyś świadomie prowokował śmierć.
– Błędny wniosek, oparty wyłącznie na subiektywnej interpretacji zdarzeń – oświadczył pogodnie Clothahump – Pominąłeś najważniejsze: chcę żyć, tak samo jak każdy z was, a nawet bardziej. Założyłeś, ze żyje już tak długo, iż mogę bardziej ryzykować, bo już niewiele mam do stracenia. Czyż nie, mój chłopcze?
Jon-Tom nie odpowiedział.
– Widzisz, prawda jest nieco inna: ty żyjesz zbyt krótko, by zrozumieć, czym jest życie. By w nim zasmakować, by je docenić. Możesz mi wierzyć: dla mnie jest ono znacznie cenniejsze niż dla ciebie, gdyż mniej mi go już pozostało. Dlatego też zazdrośnie strzegę każdego dnia, tym bardziej, że może być tym ostatnim… mam znacznie więcej do stracenia niż ty. Czy przyznasz mi rację?7


1. He had resigned himself to a long period of jouncing and bumping, but it hardly seemed he’d been picked up when he was unceremoniously dumped on the ground. Flor was dropped next to him. One by one he watched as the rest of his companions were deposited alongside. They mashed down the grass so he could see them clearly, lined up like so many kabobs. The similarity was not encouraging.
Clothahump had evidentally retreated into his shell in an attempt to avoid being moved. They had simply hefted him shell and all to carry him. When he finally stuck arms and legs out again, they were waiting with lassos and ropes. They managed to snare only a leg before he retreated in on himself.
Mutterings issued from inside the shell. This produced excited conversation among the creatures. They kicked and punched at the impervious body frantically.
The activity was directed by one of their number, who displayed a variety of metal ornaments and decorative bits of bone in hair and beard. Under his direction a couple of the creatures poked around inside the shell. They were soon able to drag the protesting, indignant turtle’s head out. With the aid of others they shoved several bunches of dried, balled-up grass into his mouth and secured the gag tightly. Clothahump reached up to pull the stuffing out, and they tied his arms also. At that point he slumped back and looked exhausted.


2. ”We must not bemoan our losses,” Clothahump said chidingly, ”but must push ahead. At least we will no longer be troubled by the Mimpa.” He let out an unwizardly chuckle. ”It will be days before they cease running.”


3. Jon-Tom continued to stand there, watching the crippled otter make his loping way eastward. ”But he was so helpful.”
”We do not know that yet,” the turtle insisted. ”I was willing to chance a little silver on it, but not a major medical spell. He could simply have told us his stories to impress us, and the name to get rid of us.”
”Awfully cynical, aren’t you?”
Clothahump gazed up at him as they both scrambled into the wagon. ”My boy, the first hundred years Of life teaches you that no one is inherently good. The next fifty tells you that no one is inherently bad, but is shaped by his surroundings. And after two hundred years… give me a hand there, that’s a good boy.” Jon-Tom helped lug the bulky body over the wooden rail and into the wagon. ”After two hundred years, you leam that nothing is predictable save that the universe is full of illusions. If the cosmos withholds and distorts its truths, why should we expect less of such pitifully minute components of it as that otter… or you, or me?”


4. Clothahump did not pull away from the batrachian face inches from his own. ”I am a wizard and fear only that which I cannot understand, boatman.


5. A slick palm touched one fluttering foot, pushed gently. Looking back he could make out the plump shape of Clothahump. He was swimming casually around the nonaquatics. The water took a hundred years off his age, and he moved with the grace and ease of a ballet dancer.


6. ”No, no. The color is all wrong, supple shadow, and there is no sign of separation; levels, floors, or windows.” Caz faced the wizard. ”What is your opinion of it, sir?”
”Just a moment, will you?” Clothahump sounded irritable. ”I’m not fully awake yet. Do you children think I have your physical resiliency simply because my brain is so much more active? Now then, this surely cannot be dangerous.” He called back to Bribbens. ”Steady ahead, my good boatman.”


7. ”Well, sir,” he finally got out, ”among my people there’s a certain mental condition.”
”Go on, boy.”
”It has a common name. It’s called a death wish.”
”That’s interesting,” said Clothahump thoughtfully. ”I presume it refers to someone who wishes to die.”
Jon-Tom nodded. ”Sometimes the person isn’t aware of it himself and it has to be pointed out to him by another. Even then he may not believe it.”
They walked on a while longer before he added, ”Sir, no disrespect intended, but do you think you might have a death wish?”
”On the contrary, my boy,” replied the wizard, apparently not offended in the least, ”I have a life wish. I’m only putting myself into danger to preserve life for others. That hardly means I want to relinquish my own.”
”I know, sir, but it seems to me that you’ve taken us from one danger to another only to take successively bigger risks. In other words, the more we survive, the more you seem to want to chance death.”
”A valid contention based solely on the evidence and your personal interpretation of it,” said Clothahump. ”You ignore one thing: I wish to survive and live as much as any of you.”
”Can you be certain of that, sir? After all, you’ve already lived more than twice a normal human lifetime, a much fuller life than any of the rest of us.” He gestured at the others.
”Would it pain you so much to die?”
”I follow your reasoning, my boy. You’re saying that I am willing to risk death because I’ve already had a reasonable life and therefore have less than you to lose.”
Jon-Tom didn’t reply.
”My boy, you haven’t lived long enough to understand life. Believe me, it is more precious to me now because I have less of it. I guard every day jealously because I know it may be my last. I don’t have less to lose than you: I have more to lose.”


Autor: XYuriTT

Dodaj do zakładek Link.

Możliwość komentowania została wyłączona.