Wyprawa czarownic

Tytuł: Wyprawa czarownic
Tytuł oryginału: Witches Abroad
Autor(zy): Terry Pratchett
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Rok wydania: 1992 (ENG), 2001 (PL)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Dlaczego w bazie: Kolejna książka (jak można się domyślić po tytule, z cyklu o wiedźmach) w której są drobne wzmianki o żółwiach, a właściwie to o A’Tuinie. Pierwsza to jego standardowy opis:

Oto świat Dysku, sunący przez kosmos na grzbietach czterech słoni, które z kolei stoją na skorupie Wielkiego A’Tuina, niebiańskiego żółwia.
Dawno, dawno temu taki wszechświat uważany był za niezwykły, a być może nawet całkiem niemożliwy.1

Kolejna wzmianka także dotyczy opisu Dysku:

W porównaniu z czymś takim, spory żółw ze światem na grzbiecie jest całkiem zwyczajny. Przynajmniej nie udaje, że nie istnieje; nikt też na Dysku nie próbował tego nieistnienia udowodnić – by się przypadkiem nie okazało, że ma rację i nagle znajdzie się zawieszony w kosmicznej pustce.
2

Trzecia i ostatnia nie wymienia A’Tuina wprost ale też do niego nawiązuje:

Owinięta wzdłuż całej żółwiokształtnej czasoprzestrzeni, znanej jako świat Dysku, opowieść zadrżała. Jeden zerwany koniec kołysał się i sunął przez ciemność, szukając dowolnej sekwencji, by się nią pożywić…3



1. This is the Discworld, which travels through space on the back of four elephants which themselves stand on the shell of Great A’Tuin, the sky turtle.
Once upon a time such a universe was considered unusual and, possibly, impossible.


2. Compared to all this, a large turtle with a world on its back is practically mundane. At least it doesn’t pretend it doesn’t exist, and no one on the Discworld ever tried to prove it didn’t exist in case they turned out to be right and found themselves suddenly floating in empty space. This is because the Discworld exists right on the edge of reality. The least little things can break through to the other side. So, on the Discworld, people take things seriously.


3. Coiled as it was around the length of turtle-shaped space-time known as the Discworld, the story shook. One broken end flapped loose and flailed through the night, trying to find any sequence to feed on…


Autor: XYuriTT

Kosiarz

Tytuł: Kosiarz
Tytuł oryginału: Reaper man
Autor(zy): Terry Pratchett
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Rok wydania: 1991 (ENG), 2001 (PL)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Dlaczego w bazie: Kolejna książka w której jest kilka wzmianek, głównie o A’Tuinie. Bez rozbijania ich na osobne kawałki, trzy związane z nim kawałki brzmią:

Wyjątkiem jest Dysk, płaski i spoczywający na grzbietach czterech słoni, płynących przez kosmos na skorupie Wielkiego A’Tuina, żółwia świata.1

Któryś powiedział: Doskonale. Co to za miejsce?
Któryś powiedział: To świat Dysku. Płynie w przestrzeni na grzbiecie gigantycznego żółwia.
Któryś powiedział: Aha, to jeden z takich… Nie znoszę ich.2

Trudno jest zgłębić myśli istoty tak ogromnej, że w rzeczywistej przestrzeni jej wielkość można określić tylko w terminach prędkości światła. Ale zwrócił swą gigantyczną masę i oczami, w których mogłyby zatonąć gwiazdy, wśród miliardów światów poszukał jednego płaskiego. Na grzbiecie żółwia… Świat Dysku – świat i zwierciadło światów. Brzmiało to interesująco. A w swym miliardoletnim więzieniu Azrael się nudził.3

Dodatkowo, z racji pewnych wydarzeń i decyzji, każdy „rodzaj” żywych istot dostał swoją własną „personifikację” śmierci, w tym oczywiście żółwie:

Nad pustynią sunęła ciemna i pusta skorupa, unosząc się pól cala nad ziemią… Śmierć Żółwi.4



1. Except on the Discworld, which is flat and supported on the backs of four elephants which travel through space on the shell of Great A’Tuin, the world turtle.


2. One said, Very well. Where is this place?
One said, It is the Discworld. It rides through space on the back of a giant turtle.
One said, Oh, one of that sort. I hate them.


3. It is hard to fathom the thoughts of a creature so big that, in real space, his length would be measured only in terms of the speed of light. But he turned his enormous bulk and, with eyes that stars could be lost in, sought among the myriad worlds for a flat one.
On the back of a turtle. The Discworld—world and mirror of worlds.
It sounded interesting. And, in his prison of a billion years, Azrael was bored.


4. Over the desert a dark and empty shell moved purposefully, half an inch above the ground…the Death of Tortoises.


Autor: XYuriTT

Ruchome obrazki

Tytuł: Ruchome obrazki
Tytuł oryginału: Moving Pictures
Autor(zy): Terry Pratchett
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Rok wydania: 1990 (ENG), 2000 (PL)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Dlaczego w bazie: Kolejna książka w której są malutkie żółwie wzmianki, najpierw dwie o A’Tuinie i jedna bardziej neutralno-porównawcza. Najpierw standardowo jest opis Świata Dysku a więc i A’Tuina:

Na tle rojów gwiazd zawisła mgławica, ogromna i czarna; jeden czerwony olbrzym lśni w niej niby szaleństwo bogów…
I raptem to lśnienie okazuje się błyskiem w gigantycznym oku, przesłoniętym nagle mrugnięciem powieki; ciemność porusza płetwą i Wielki A’Tuin, gwiezdny żółw, płynie dalej przez mrok. Na jego grzbiecie – cztery słonie. Na ich grzbietach, obramowany wodą, migoczący pod maleńkim, orbitującym wokół słońcem, wirujący majestatycznie wokół gór otaczających zamarzniętą Oś, spoczywa Dysk – świat i zwierciadło światów.1

Druga wzmianka, to także A’Tuin:

Kilka tysięcy mil pod Silverfishem Wielki A’Tuin, żółw świata, wiosłował sennie wśród gwiaździstej nocy. Rzeczywistość jest krzywą. To nie stanowi problemu. Problemem jest to, że owej rzeczywistości jest mniej, niż być powinno. 2

Trzecia i ostatnia to typowe nawiązanie-porównanie wyglądu:

– Nie myślisz chyba, że zaprosili nadrektora, co?
Magowie usiłowali schować się w swoich szatach, niby ustawione pionowo żółwie.3



1. And against the wash of stars a nebula hangs, vast and black, one red giant gleaming like the madness of gods…
And then the gleam is seen as the glint in a giant eye and it is eclipsed by the blink of an eyelid and the darkness moves a flipper and Great A’Tuin, star turtle, swims onward through the void.
On its back, four giant elephants. On their shoulders, rimmed with water, glittering under its tiny orbiting sunlet, spinning majestically around the mountains at its frozen Hub, lies the Discworld, world and mirror of worlds.


2. Several thousand miles under Silverfish, Great A’Tuin the world turtle sculled dreamily on through the starry night.
Reality is a curve.
That’s not the problem. The problem is that there isn’t as much as there should be. According to some of the more mystical texts in the stacks of the library of Unseen University—
—the Discworld’s premier college of wizardry and big dinners, whose collection of books is so massive that it distorts Space and Time—


3. The Chair’s face creased in panic behind his false real beard. “You don’t think they’ve invited the Archchancellor, do you?”
The wizards tried to shrink inside their robes, like upright turtles.


Autor: XYuriTT

Eryk

Tytuł: Eryk
Tytuł oryginału: Faust Eric
Autor(zy): Terry Pratchett
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Rok wydania: 1990 (ENG), 1997 (PL)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Dlaczego w bazie: Kolejna (krótsza niż większość) książka dziejąca się w Świecie Dysku, dosyć symbolicznie żółwia, pojawiają się bowiem tylko trzy wzmianki o A’Tuinie. Pierwsza ma miejsce już na stronie tytułowej, gdzie podany jest adres miejsca akcji (widać to na załączonym poniżej obrazku, w wersji ilustrowanej sposób napisania tego fragmentu się wyróżnia względem reszty tekstu), później standardowo jest opisany, w ostatnim kawałku zaś Rincewind zastanawia się „jak to wszystko powstało”. Książka ta jest krótsza, ale za w pierwotnej wersji (bo wydano też „sam tekst”) ilustrowana! A na ilustracjach żółwie się oczywiście pojawiają, dwukrotnie.

Na grzbiecie Wielkiego A’Tuina.1

Poniżej, ostro oświetlony w martwej pustce przestrzeni, sunął pod ciężarem Stworzenia Wielki A’Tuin, żółw świata. Na jego – lub jej, ta kwestia nie została wyjaśniona – skorupie cztery słonie z wysiłkiem podtrzymywały sam Dysk.2

Często rozmyślał, jak się to wszystko zaczęło. Wyobrażał sobie coś w rodzaju eksplozji, tyle że od tyłu: międzygwiezdne gazy zbierają się z rykiem i formują Wielkiego A’Tuina albo przynajmniej grom. Albo cokolwiek.3




1. On top of Great A’tuin


2. Below, harshly lit in the arid vacuum of space, Great A’Tuin the world turtle toiled under the weight of Creation. On his—or her, the matter had never really been resolved—carapace the four giant elephants strained to support the Disc itself.


3. Rincewind had wondered how it had all started. He’d imagined a sort of explosion in reverse, with interstellar gases roaring together to form Great A’Tuin, or at least a roll of thunder or something.


Autor: XYuriTT

Straż! Straż!

Tytuł: Straż! Straż!
Tytuł oryginału: Guards! Guards!
Autor(zy): Terry Pratchett
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Rok wydania: 1989 (ENG), 1999 (PL)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Dlaczego w bazie: Kolejna książka ze Świata Dysku, pierwsza w serii o Straży Miejskiej jest zdecydowanie mniej żółwiowa. Pierwsze żółwie nawiązanie pojawia się w jednym z przypisów:

W Spisie słów, od których oczy szczypią „figgin” definiowany jest jako małe chrupiące ciastko z rodzynkami. Słownik byłby wręcz bezcenny dla Najwyższego Wielkiego Mistrza, kiedy ten wymyślał przysięgę Bractwa, ponieważ znalazłby w nim także „welchet” (rodzaj kamizelki noszonej przez niektórych zegarmistrzów), „gaskin” (płochliwy, sza-robrazowy ptak z rodziny kaczek) i „moule” (gra sprawnościowo-zręcznościowa przy użyciu żółwi).1

Kolejne dwa dotyczą standardowo, A’Tuina, pierwsze o jego wędrówce, drugie zaś to opis samego Dysku (nie jak zwykle, na początku, ale na samym końcu książki tym razem):

Problemem było owo „w końcu”. W końcu Wielki A’Tuin dotrze do krańca wszechświata. W końcu pogasną gwiazdy. W końcu i Nobby może się wykąpać, chociaż taka teza wymagałaby drastycznych rewizji teorii Czasu.2

Niech oko obserwatora odsunie się nieco… Oto Dysk, świat i zwierciadło światów, niesiony przez kosmos na grzbietach czterech ogromnych słoni, stojących na skorupie Wielkiego A’Tuina, Niebiańskiego Żółwia. Wokół Krawędzi tego świata ocean przelewa się w pustkę nieskończonym wodospadem. W Osi wyrasta dziesięciomilowa iglica Cori Celesti, gdzie na migoczącym wierzchołku bogowie rozgrywają gry losami ludzi…>3



1. A figgin is defined in the Dictionary of Bye-Watering Words as 'a small short-crust pasty containing raisins’. The Dictionary would have been invaluable for the Supreme Grand Master when he thought up the Society’s oaths, since it also includes welchet Ca type of waistcoat worn by certain clock-makers’), gaskin Ca shy, grey-brown bird of the coot family’), and moules (’a game of skill and dexterity, involving tortoises’).


2. It was the “eventually” that was the problem. Eventually Great A ’Tuin would reach the end of the universe. Eventually the stars would go out. Eventually Nobby might have a bath, although that would probably involve a radical re-thinking of the nature of Time.


3. Let the eye of attention pull back…
This is the Disc, world and mirror of worlds, borne through space on the back of four giant elephants who stand on the back of Great A ’Tuin the Sky Turtle. Around the Rim of this world the ocean pours off endlessly into the night. At its Hub rises the ten-mile spike of the Cori Celesti, on whose glittering summit the gods play games with the fates of men…


Autor: XYuriTT

Piramidy

Tytuł: Piramidy
Tytuł oryginału: Pyramids
Autor(zy): Terry Pratchett
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Rok wydania: 1989 (ENG), 1999(PL)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Dlaczego w bazie: Piramidy to siódma część cyklu Świas Dysku, i druga (po Pomniejszych Bóstwach) książka w ramach tego cyklu jeśli chodzi o natężenie żółwich kwestii. A że właściwie każdy fragment jest istotny, i są długawe, to pokazujemy je wszystkie. Na początek dosyć standardowo, A’Tuin:

Świat sunie leniwie i okazuje się, że jest on światem Dysku – płaskim, okrągłym, niesionym przez kosmos na grzbietach czterech słoni, stojących z kolei na skorupie Wielkiego A’Tuina, jedynego żółwia, który figuruje na diagramie Hertzsprunga-Russella, żółwia długiego na dziesięć tysięcy mil, obsypanego szronem martwych komet, z krostami kraterów meteorytowych i oczami mającymi albedo. Nikt nie zna przyczyny tego stanu rzeczy, ale prawdopodobnie jest kwantowa.
Wiele z tego, co dziwne, może się zdarzyć w świecie jak ten, umieszczonym na grzbiecie żółwia.1

Kolejne dwie wzmianki (pojawiają się osobno) to swoisty wstęp do długawych fragmentów obecnych w późniejszej części książki:

Energia spływająca z ich parakosmicznych wierzchołków może – w dalszych częściach – rozjaśnić wiele tajemnic: dlaczego żółwie nienawidzą filozofii, dlaczego przesadna religijność źle wpływa na kozy i co naprawdę robią podręczne.2

Ale ten sen był stary, śnił mu się niemal każdej nocy… A potem jakiś człowiek strzelał z łuku do żółwia…3

Pierwszy z długich żółwich fragmentów, dobrze odpowiadający na pytanie czemu żółwiom nie po drodze z (niektórymi) filozofami (jest to też nawiązanie do paradoksu Achillesa i Żółwia):

Teppic bez entuzjazmu uznał jej argumentację i ostrożnie podczołgał się po sypkiej powierzchni wydmy. Glosy znów się kłóciły:
– Zrezygnować?
– Po prostu nie ustaliliśmy poprawnie wszystkich parametrów.
– Powiem ci, co tu jest niepoprawne.
– A cóż takiego?
– To, że nie mamy więcej tych przeklętych żółwi. To jest niepoprawne.
Teppic ostrożnie wysunął głowę nad szczyt wydmy. Zobaczył rozległy otwarty plac, otoczony rzędami skomplikowanych znaczników i chorągiewek. Stały tam jeden czy dwa budynki, złożone głównie z klatek, i kilka dziwnych konstrukcji, których zastosowania się nie domyślał. Pośrodku zobaczył dwóch mężczyzn: jeden niski, gruby i rumiany, drugi wysoki, smukły, z wyraźnie władczą miną. Ubrani byli w prześcieradła. Wokół nich tłoczyła się grupka niewolników, ubranych w prawie nic. Jeden trzymał łuk. Kilku zaś trzymało żółwie na patykach. Wyglądały żałośnie, jak żółwiowe lizaki.
– Poza tym to okrutne – powiedział wyższy mężczyzna. – Biedne zwierzątka. Tak smutnie wyglądają ze zwisającymi łapkami.
– To logicznie niemożliwe, żeby strzała w nie trafiała! – Gruby mężczyzna rozłożył ręce. – Nie powinna! Pewnie dostarczasz mi nieodpowiednich żółwi – dodał oskarżycielskim tonem. – Powinniśmy spróbować jeszcze raz, z szybszymi.
– A może wolniejsze strzały?
– Możliwe, możliwe.
Teppic poczuł jakiś ruch przy policzku. Obok przebiegał truchtem nieduży żółw. Miał na skorupie kilka śladów po rykoszetach.
– Spróbujemy ostatni raz – zdecydował gruby. Zwrócił się do niewolników: – Hej, wy. Idźcie poszukać żółwia.
Nieduży gad spojrzał na Teppica z nadzieją i błaganiem. Chłopak patrzył przez chwilę, po czym podniósł zwierzę i starannie ukrył za kamieniem. Zsunął się z wydmy do Ptraci.
– Tam się dzieje coś dziwnego – szepnął. – Strzelają do żółwi.
– Dlaczego?
– Nie mam pojęcia. Myślą chyba, że żółw powinien uciec.
– Co? Przed strzałą?
– Przecież mówiłem, że to dziwne. Zostań tu. Gwizdnę, kiedy uznam, że możesz bezpiecznie iść za mną.4

Potem temat tego co właściwie Ci filozofowie robią jest rozwinięty:

– Jestem Xenon – przedstawił się grubas, zanim Teppic zdążył się odezwać. – Nie zostałeś ranny? Postawiliśmy tablice ostrzegawcze, jestem tego pewien. Przyjechałeś od strony pustyni? Na pewno jesteś spragniony. Napijesz się czegoś? Kim jesteś? Nie widziałeś tu przypadkiem żółwia? Wściekle szybkie bestie, pędzą jak naoliwione błyskawice. Nie można łobuzów zatrzymać.
Teppic wypuścił powietrze.
– Żółwie? – zdziwił się. – Czy mówimy o tych, no, o kamieniach z nóżkami?
– Zgadza się, właśnie o nich – potwierdził Xenon. – Wystarczy je spuścić z oka i zziut!
– Zziut? – powtórzył Teppic.
Znał żółwie. Żyły w Starym Państwie. Można je było określić na wiele sposobów: jako wegetarian, okazy cierpliwości, myślicieli, nawet upartych i niezmożonych maniaków seksualnych… Ale nigdy, przynajmniej do tej chwili, nie jako szybkobiegaczy. Słowo „szybkość” kojarzy się z żółwiami, ponieważ nigdy takie nie są.
– Jesteś pewien? – zapytał.
– Taki zwykły żółw to najszybsze zwierzę na powierzchni Dysku – oświadczył Xenon, choć minę miał odrobinę niepewną. – To znaczy logicznie rzecz biorąc – dodał.
Wyższy z mężczyzn skinął Teppicowi głową.
– Nie zwracaj na niego uwagi, chłopcze – poradził. – Próbuje się wytłumaczyć. To przez ten wypadek w zeszłym tygodniu.
– Ale żółw prześcignął zająca – oświadczył z uporem Xenon.
– Zając był martwy, Xenonie – tłumaczył cierpliwie wysoki.
– Ponieważ go zastrzeliłeś.
– Celowałem w żółwia. Wiesz, chciałem połączyć dwa eksperymenty, skrócić kosztowny czas badań, w pełni wykorzystać dostępne środki… – Xenon machnął łukiem, w którym tkwiła już kolejna strzała.
– Przepraszam – wtrącił Teppic. – Czy mógłbyś odłożyć go na chwilę? Ja i moja przyjaciółka przybywamy z daleka i miło by nam było, gdyby nikt do nas nie strzelał.
Ci dwaj wyglądają na nieszkodliwych, pomyślał i niemal w to uwierzył. Gwizdnął. Na ten sygnał Ptraci wyszła zza wydmy, prowadząc za sobą Ty Drania. Teppic wątpił, czyjej strój mógł mieć jakiekolwiek kieszenie, ale wyraźnie zdołała jakoś poprawić makijaż, umalować oczy i uczesać włosy. Sunęła w stronę całej trójki miękko jak wąż na saniach, zdecydowana uderzyć obcych pełną mocą swej osobowości. Trzymała coś w dłoni.
– Znalazła żółwia! – zawołał Xenon. – Zuch dziewczyna!
Gad błyskawicznie skrył się w skorupie. Ptraci zmarszczyła czoło. Na tym świecie nie miała prawie nic oprócz siebie, i nie podobało się jej, że witają w niej jedynie trzymak żółwiowatych.
Wyższy mężczyzna westchnął.
– Wiesz, Xenonie – powiedział – nie mogę pozbyć się myśli, że źle się zabierasz do całej tej sprawy z żółwiem i strzałą. Niski spojrzał na niego z urazą.
– Kłopot z tobą, Ibidzie – odparł – polega na tym, że uważasz się za największy przeklęty autorytet we wszystkim.5

Jest też scenka w której ktoś o żółwika dba:

Ptraci siedziała pod drzewem i karmiła żółwia liśćmi winorośli.6

Dalsze próby wyjaśnienia „eksperymentu”:

– Wciąż nie rozumiem, co z tym żółwiem – powiedział z niejakimi trudnościami. Właśnie wypił pierwszy łyk efebiańskiego wina, które najwyraźniej oblepiło mu gardło.
– Całkiem proste – wyjaśnił Xenon. – Popatrz. Powiedzmy, że ta pestka oliwki będzie strzałą, a ta… – rozejrzał się z roztargnieniem – a ta ogłuszona mewa żółwiem. Tak? Teraz, kiedy wypuścisz strzałę, ona leci do me… do żółwia. Mam rację?
– Chyba tak, ale…
– Ale, przez ten czas, me… żółw przesunie się kawałek. Mam rację?
– Chyba tak – przyznał bezradnie Teppic. Xenon spojrzał na niego tryumfalnie.
– Czyli strzała musi lecieć trochę dalej, do miejsca, gdzie żółw jest w tej chwili. Tymczasem żółw przele… przeszedł jeszcze kawałek. Niedużo, przyznaję, ale nie musi być dużo. Mam rację? Zatem strzała ma trochę dłuższą drogę, ale sęk w tym, że zanim doleci do miejsca, gdzie żółw jest teraz, żółwia już tam nie ma. Czyli, jeśli tylko żółw się nie zatrzyma, strzała na pewno go nie trafi. Zbliża się coraz bardziej i bardziej, ale nie trafia. QED.
– Masz rację? – spytał odruchowo Teppic.
– Nie – odparł spokojnie Ibid. – Tuzin żółwich kebabów dowodzi, że się myli. Problem z moim przyjacielem polega na tym, że nie odróżnia postulatu od metafory ludzkiej egzystencji. Ani od dziury w ziemi.7

Ptraci wciąż dbała o żółwia:

– To fakt – zgodził się Xenon. – Zwłaszcza zabitym. Zapadła nerwowa cisza, zakłócana jedynie głosem Ptraci, śpiewającej coś żółwiowi, i z rzadka piskiem trafionej mewy.8

Fragment ciekawy, bo można go uznać za swego rodzaju zapowiedź kolejnej żółwiej książki, Pomniejszych Bóstw:

Znalazł Ptraci siedzącą pod topolą. Karmiła żółwia. Teppic przyjrzał mu się podejrzliwie na wypadek, gdyby był to jakiś bóg, próbujący swoich sztuczek. Żółw nie wyglądał na boga. Jeśli nawet nim był, to grał znakomicie.
Ptraci karmiła go liściem sałaty.
– Biedne małe stworzonko – powiedziała i podniosła głowę. – A, to ty – dodała obojętnie.9

Jedyne w książce ściśle „porównawcze” przywołanie żółwi:

Bicepsy Gerna poruszały się niczym żółwie w misce smaru.10



1. For, as the world tumbles lazily, it is revealed as the Discworld—flat, circular, and carried through space on the back of four elephants who stand on the back of Great A’tuin, the only turtle ever to feature on the Hertzsprung-Russell Diagram, a turtle ten thousand miles long, dusted with the frost of dead comets, meteor-pocked, albedo-eyed. No one knows the reason for all this, but it is probably quantum.
Much that is weird could happen on a world on the back of a turtle like that.


2. The energy streaming up from their paracosmic peaks may, in chapters to come, illuminate many mysteries: why tortoises hate philosophy, why too much religion is bad for goats, and what it is that handmaidens actually do.


3. But that was an old dream, he dreamed that one nearly every night… And then there was a man firing arrows at a tortoise…


4. Teppic conceded this, rather reluctantly, and eased himself cautiously up the sliding surface of the dune. The voices were arguing again:
“Give in?”
“We simply haven’t got all the parameters right.”
“I know what we haven’t got all right.”
“What is that, pray?”
“We haven’t got anymore bloody tortoises. That’s what we haven’t got.”
Teppic carefully poked his head over the top of the dune. He saw a large cleared area, surrounded by complicated ranks of markers and flags. There were one or two buildings in it, mostly consisting of cages, and several other intricate constructions he could not recognize. In the middle of it all were two men—one small, fat and florid, the other tall and willowy and with an indefinable air of authority. They were wearing sheets. Clustered around them, and not wearing very much at all, was a group of slaves. One of them was holding a bow.
Several of them were holding tortoises on sticks. They looked a bit pathetic, like tortoise lollies.
“Anyway, it’s cruel,” said the tall man. “Poor little things. They look so sad with their little legs waggling.”
“It’s logically impossible for the arrow to hit them!” The fat man threw up his hands. “It shouldn’t do it! You must be giving me the wrong type of tortoise,” he added accusingly. “We ought to try again with faster tortoises.”
“Or slower arrows?”
“Possibly, possibly.”
Teppic was aware of a faint scuffling by his chin. There was a small tortoise scurrying past him. It had several ricochet marks on its shell.
“We’ll have one last try,” said the fat man. He turned to the slaves. “You lot—go and find that tortoise.”
The little reptile gave Teppic a look of mingled pleading and hope. He stared at it, and then lifted it up carefully and tucked it behind a rock.
He slid back down the dune to Ptraci.
“There’s something really weird going on over there,” he said. “They’re
shooting tortoises.”
“Why?”
“Search me. They seem to think the tortoise ought to be able to run away.”
“What, from an arrow?”
“Like I said. Really weird. You stay here. I’ll whistle if it’s safe to follow me.”


5. “Xeno’s the name,” gasped the fat man, before he could speak. “Are you hurt? We did put up warning signs, I’m sure. Did you come in over the desert? You must be thirsty. Would you like a drink? Who are you? You haven’t seen a tortoise up there, have you? Damned fast things, go like greased thunderbolts, there’s no stopping the little buggers.”
Teppic deflated again.
“Tortoises?” he said. “Are we talking about those, you know, stones on legs?”
“That’s right, that’s right,” said Xeno. “Take your eyes off them for a second, and vazoom!”
“Vazoom?” said Teppic. He knew about tortoises. There were tortoises in the Old Kingdom. They could be called a lot of things—vegetarians, patient, thoughtful, even extremely diligent and persistent sex-maniacs—but never, up until now, fast. Fast was a word particularly associated with tortoises because they were not it.
“Are you sure?” he said.
“Fastest animal on the face of the Disc, your common tortoise,” said Xeno, but he had the grace to look shifty. “Logically, that is,” he added.*.
The tall  man gave Teppic a nod.
“Take no notice of him, boy,” he said. “He’s just covering himself because of the accident last week.”
“The tortoise did beat the hare,” said Xeno sulkily.
“The hare was dead, Xeno,” said the tall man patiently. “Because you shot it.”
“I was aiming at the tortoise. You know, trying to combine two experiments, cut down on expensive research time, make full use of available—” Xeno gestured with the bow, which now had another arrow in it.
“Excuse me,” said Teppic. “Could you put it down a minute? Me and my friend have come a long way and it would be nice not to be shot at again.”
These two seem harmless, he thought, and almost believed it.
He whistled. On cue, Ptraci came around the dune, leading You Bastard. Teppic doubted the capability of her costume to hold any pockets whatsoever, but she seemed to have been able to repair her make-up, re-kohl her eyes and put up her hair. She undulated toward the group like a snake in a skid, determined to hit the strangers with the full force of her personality. She was also holding something in her other hand.
“She’s found the tortoise!” said Xeno. “Well done!”
The reptile shot back into its shell. Ptraci glared. She didn’t have much in the world except herself, and didn’t like to be hailed as a mere holder of testudinoids.
The tall man sighed. “You know, Xeno,” he said, “I can’t help thinking you’ve got the wrong end of the stick with this whole tortoise-and-arrow business.”
The little man glared at him.
“The trouble with you, Ibid,” he said, “is that you think you’re the biggest bloody authority on everything.”


6. Ptraci sat under the tree, feeding the tortoise on vine leaves.


7. “But I still don’t understand about the tortoise,” he said, with some difficulty. He’d just taken his first mouthful of Ephebian wine, and it had apparently varnished the back of his throat.
“’S quite simple,” said Xeno. “Look, let’s say this olive stone is the arrow and this, and this—” he cast around aimlessly—“and this stunned seagull is the tortoise, right? Now, when you fire the arrow it goes from here to the seag—the tortoise, am I right?”
“I suppose so, but—”
“But, by this time, the seagu—the tortoise has moved on a bit, hasn’t he? Am I right?”
“I suppose so,” said Teppic, helplessly. Xeno gave him a look of triumph.
“So the arrow has to go a bit further, doesn’t it, to where the tortoise is now. Meanwhile the tortoise has flow—moved on, not much, I’ll grant you, but it doesn’t have to be much. Am I right? So the arrow has a bit further to go, but the point is that by the time it gets to where the tortoise is now the tortoise isn’t there. So, if the tortoise keeps moving, the arrow will never hit it. It’ll keep getting closer and closer but never hit it. QED.”
“Are you right?” said Teppic automatically.
“No,” said Ibid coldly. “There’s a dozen tortoise kebabs to prove him wrong. The trouble with my friend here is that he doesn’t know the difference between a postulate and a metaphor of human existence. Or a hole in the ground.”


8. “There is that,” Xeno agreed. “Especially for dead people.”There was an embarrassed silence, broken only by Ptraci’s voice singing to the tortoise and the occasional squeak of stricken seagulls.


9. He found Ptraci sitting on the grass under a poplar tree, feeding the tortoise. He gave it a suspicious look, in case it was a god trying it on. It did not look like a god. If it was a god, it was putting on an incredibly good act.
She was feeding it a lettuce leaf.
“Dear little tortoise,” she said, and then looked up. “Oh, it’s you,” she said flatly.


10. Gern’s biceps moved like turtles in grease.


Autor: XYuriTT

Trzy wiedźmy

Tytuł: Trzy wiedźmy
Tytuł oryginału: Wyrd Sisters
Autor(zy): Terry Pratchett
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Rok wydania: 1988 (ENG), 1998 (PL)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Dlaczego w bazie: W szóstej książce ze Świata Dysku żółwie pojawiają się trzykrotnie, za każdym razem w formie innego nawiązania. Pierwszy jest najbardziej standardowy, bowiem to opis A’Tuina

Przez bezdenną otchłań kosmosu płynie gwiezdny żółw Wielki A’Tuin, niosąc na grzbiecie cztery ogromne słonie, dźwigające na barkach ciężar świata Dysku. Maleńki księżyc i słońce krążą wokół nich po skomplikowanych orbitach, powodujących zmiany pór roku. Nigdzie indziej we wszechświecie nie zdarza się, by słoń musiał przesunąć nogę, zwalniając drogę dla słońca.1

Druga wzmianka, to żółw którego przygarnęła/kupiła Magrat jako swoje zwierzątko:

– To już piętnasty w tym roku – zauważyła Babcia. – Nie licząc konia. Co to jest?
– Kamień – zachichotała Niania Ogg.
– Przynajmniej wytrzyma dłużej.
Kamień wysunął głowę i spojrzał na Babcię z lekkim rozbawieniem.
– To żółw – wyjaśniła Magrat. – Kupiłam go na targu w Owczej Wólce. Jest bardzo stary i zna wiele tajemnic. Tak mówił sprzedawca.
– Znam tego człowieka – rzekła Babcia. – Sprzedaje złote rybki, które rdzewieją na drugi czy trzeci dzień.
– W każdym razie nazwę go Chyżostopy – oznajmiła wyzywająco Magrat. – Mogę, jeśli zechcę.2

Trzecie i ostatnie nawiązanie zaś jest sceniczne, podczas wystawiania sztuki teatralnej pojawia się żółw w kontekście militarno-bojowym:

– Bełkoczesz, człeku. Patrz, jak odbijam żółwi cios twej włóczni. Powiedziałem: patrz, jak odbijam żółwi cios twej włóczni. Twej włóczni, człeku! Trzymasz ją w garści, na miłość bogów!3



1. Through the fathomless deeps of space swims the star turtle Great A’Tuin, bearing on its back the four giant elephants who carry on their shoulders the mass of the Discworld. A tiny sun and moon spin around them, on a complicated orbit to induce seasons, so probably nowhere else in the multiverse is it sometimes necessary for an elephant to cock a leg to allow the sun to go past.


2. “That makes fifteen this year,” said Granny. “Not counting the horse. What’s this one?”
“It’s a rock,” chuckled Nanny Ogg.
“Well, at least it should last,” said Granny.
The rock extended a head and gave her a look of mild amusement.
“It’s a tortoise,” said Magrat. “I bought it down in Sheep-ridge market. It’s incredibly old and knows many secrets, the man said.”
“I know that man,” said Granny. “He’s the one who sells goldfish that tarnish after a day or two.”
“Anyway, I shall call him Lightfoot,” said Magrat, her voice warm with defiance. “I can if I want.”


3. “Thou babblest, man. See how I dodge thy tortoise spear. I said, see how I dodge thy tortoise spear. Thy spear, man. You’re holding it in thy bloody hand, for goodness’ sake.”


Autor: XYuriTT

Czarodzicielstwo

Tytuł: Czarodzicielstwo
Tytuł oryginału: Sourcery
Autor(zy): Terry Pratchett
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Rok wydania: 1988 (ENG), 1998 (PL)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Dlaczego w bazie: Niezmiennie, w Czarodzicielstwie tak jak w poprzednich czterech tomach Świata Dysku mamy kilka żółwich kawałków, wszystkie przybliżamy poniżej. Na początku mamy przybliżenie tego jak tenże świat wygląda, a więc i opis A’Tuina:

Nie istnieje metafora dla sposobu, w jaki Wielki A’Tuin, żółw świata, porusza się poprzez galaktyczną noc. Kiedy ktoś ma dziesięć tysięcy mil długości, skorupę poznaczoną kraterami meteorów i przyprószoną lodem komet, nie może być rozsądnie porównany do nikogo prócz siebie. Zatem Wielki A’Tuin płynął z wolna przez międzygwiezdną pustkę niczym największy z istniejących żółwi, dźwigając na skorupie cztery ogromne słonie, które z kolei trzymały na grzbietach rozległy, błyszczący, otoczony migotliwą frędzlą wodospadu krąg świata Dysku, który istnieje albo ze względu na jakieś niemożliwe załamanie krzywej prawdopodobieństwa, albo dlatego, że bogowie lubią żarty nie mniej niż ludzie.1

Później A’Tuin wspomniany jest także jako potencjalna przyczyna drżenia Świata Dysku:

– Jestem pewien, że wyczułem drżenie ścian — oznajmił Rincewind odrobinę niepewnie. Tutaj, w cichym gabinecie, przy ogniu trzaskającym na kominku, tamto nie wydawało się już tak realne.
– Przypadkowy wstrząs. Czkawka Wielkiego A’Tuina, hm, być może.2

Kolejna wzmianka o A’Tuinie jest nietypowa, bo wygląda na inwencję tłumacza, w angielskiej wersji w tym miejscu wydaje się być bardziej neutralny zwrot:

Ehm… – Rincewind potrząsnął głową. – W którymś miejscu chyba straciłem wątek…
– Na A’tuina, to przecież całkiem proste.
– Nie jestem pewien, o co ci dokładnie chodzi… – mruczał Rincewind. Pobladła twarz błyszczała mu od potu.3

W jednym z przypisów (w które książki Pratchetta są bogate) znajduje się niecodzienny opis Chimery:

„Ma ona nogi syreny, sierść żółwia tudzież zęby kaczki, a także skrzydła węża. Oczywiste, że mam na dowód jedynie słowo moje. Bestia dycha niczym palenisko, a jej temperament jest jak gumowy balon przez huragan porwany”.4

Nie samym A’Tuinem Świat Dysku stoi, mamy w książce też wzmiankę o zwykłych żółwiach, uciekających przed bagażem:

Poniżej ogarniętych paniką tłumów, wzdłuż porośniętego, trzciną rowu melioracyjnego, płynął wolno Bagaż. W pewnej odległości przed nim ruchoma fala niewielkich aligatorów, szczurów i żółwi wysuwała się z wody i gorączkowo wspinała na brzegi, pchana nieokreślonym, ale absolutnie precyzyjnym zwierzęcym instynktem.5

Pod koniec ponownie pojawia się pojedyncza wzmianka o A’Tuinie:

Znowu się poderwał i ruszył do modelu świata. Wizerunek byt perfekcyjny w każdym szczególe, aż po widmo Wielkiego A’Tuina, płynącego wolno przez międzygwiezdne otchłanie, o kilka stóp nad posadzką.6



1. There was no analogy for the way in which Great A’Tuin the world turtle moved against the galactic night. When you are ten thousand miles long, your shell pocked with meteor craters and frosted with comet ice, there is absolutely nothing you can realistically be like except yourself.
So Great A’Tuin swam slowly through the interstellar deeps like the largest turtle there has ever been, carrying on its carapace the four huge elephants that bore on their backs the vast, glittering waterfall-fringed circle of the Discworld, which exists either because of some impossible blip on the curve of probability or because the gods enjoy a joke as much as anyone.


2. “I’m sure I felt the building shaking, too,” said Rincewind, a shade uncertainly. Here in this quiet room, with the fire crackling in the grate, it didn’t seem quite so real.
“A passing tremor. Great A’Tuin hiccuping, um, possibly.”


3. “Er,” said Rincewind, and shook his head. “You’ve lost me there…”
“Good grief, it’s perfectly simple to understand!”
“…not sure I quite catch your drift…” murmured Rincewind, his face ghastly with sweat.


4. It hath thee legges of a mermade, the hair of a tortoyse, thee teethe of a fowle, and the wings of a snake. Of course I have only my worde for it, thee beast having the breathe of a furnace and the temperament of a rubber balloon in a hurricane.


5. Down below the panic on the roads the Luggage paddled slowly up one of the reed-lined drainage ditches. A little way ahead of it a moving wave of small alligators, rats and snapping turtles was pouring out of the water and scrambling frantically up the bank, propelled by some vague but absolutely accurate animal instinct.


6. He jerked to his feet again and strode to the simulacrum of the world. The image was perfect in every detail, down to a ghost of Great A’Tuin paddling slowly through the interstellar deeps a few inches above the floor.


Autor: XYuriTT

Mort

Tytuł: Mort
Tytuł oryginału: Mort
Autor(zy): Terry Pratchett
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Rok wydania: 1987 (ENG), 1996 (PL)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Dlaczego w bazie: W czwartej książce z cyklu Świat Dysku motyw żółwi pojawia się sześciokrotnie, raz w formie nawiązania do zwykłych żółwi i pięciokrotnie w formie nawiązań do A’Tuina.
Pierwsze dwa nawiązania są już na samym początku, gdy opisywana jest kluczowa postać tej książki, Śmierć:

„Ale nie jakiś tam Śmierć. To Śmierć, którego sfera działania jest… a właściwie wcale nie jest sferą, ale światem Dysku – płaskim, spoczywającym na grzbietach czterech gigantycznych słoni, które stoją na skorupie ogromnego gwiezdnego żółwia, Wielkiego A’Tuina. Z krawędzi tego świata wiecznie spływa w przestrzeń nieskończony wodospad.”1

„Nieruchomy wzrok migotliwych oczodołów obejmuje żółwia świata, sunącego przez głębie kosmosu, ze skorupą porysowaną kometami i poznaczoną uderzeniami meteorów. Śmierć wie, że pewnego dnia Wielki A’Tuin umrze. To dopiero będzie wyzwanie.”2

Kolejne żółwie nawiązanie jest nie-A’Tuinowe, w opisie działań księżniczki Keli:

„Porwała udko kurczęcia ze stołu w największej kuchni – prawdziwej grocie zastawionej tyloma garnkami, że w blasku ogni na paleniskach wyglądała jak zbrojownia żółwi. Poczuła obcy sobie dreszcz emocji.”3

W kolejnym nawiązaniu Mort został przez narratora porównany do A’Tuina:

„Mort nie odpowiedział. Odwrócił się i powlókł do drzwi ze średnią prędkością, przy której Wielki A’Tuin przypominał rozbrykane jagnię.4

Dwa ostatnie żółwie kawałki także dotyczą chłopaka, w pierwszym wyjaśnia Albertowi co wie o konstrukcji świata dysku, w drugim odwiedza gabinet Śmierci:

„- Wiem, że Dysk płynie w przestrzeni na grzbietach czterech słoni, które z kolei stoją na skorupie Wielkiego A’Tuina.”5

„Zawrócił na pięcie i pomaszerował do gabinetu Śmierci. W rogu stał tam wielki dysk świata, kompletny, z czterema srebrnymi słoniami stojącymi na grzbiecie Wielkiego A’Tuina z brązu, długości ponad dwóch łokci.”6


1. But not any Death. This is the Death whose particular sphere of operations is, well, not a sphere at all, but the Discworld, which is flat and rides on the back of four giant elephants who stand on the shell of the enormous star turtle Great A’Tuin, and which is bounded by a waterfall that cascades endlessly into space.


2. The steady gaze from those twinkling eye sockets encompasses the world turtle, sculling through the deeps of space, carapace scarred by comets and pitted by meteors. One day even Great A’Tuin will die, Death knows; now, that would be a challenge.


3. She took a chicken leg from the table in the biggest kitchen, a cavern lined with so many pots that by the light of its fires it looked like an armory for tortoises, and felt the unfamiliar thrill of theft.


4. Mort didn’t return it. Instead he turned and plodded towards the door, at a general speed and gait that made Great A’Tuin look like a spring lamb.


5. “I know the Disc is carried through space on the backs of four elephants that stand on the shell of Great A’Tuin,” said Mort.


6. He turned on his heel and stalked back into Death’s study. There was a large disc of the world in one corner, complete down to solid silver elephants standing on the back of a Great A’Tuin cast in bronze and more than a meter long.


Autor: XYuriTT

Równoumagicznienie

Tytuł: Równoumagicznienie
Tytuł oryginału: Equal Rites
Autor(zy): Terry Pratchett
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Rok wydania: 1987 (ENG), 1996 (PL)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Dlaczego w bazie: Jak to wielokrotnie będzie bywać w książkach dziejących się w świecie dysku, wielki A’tuin pojawia się już na samym początku, z ciekawym nawiązaniem do Star Wars:

I nagle pojawia się: większy od największego, najgroźniej uzbrojonego gwiezdnego krążownika z wyobraźni producenta filmowych widowisk: żółw, długi na dziesięć tysięcy mil. To Wielki A’Tuin, jeden z rzadkich okazów we Wszechświecie, gdzie rzeczy mniej są tym, czym być powinny, a bardziej tym, czym ludzie je sobie wyobrażają. Niesie na swej pooranej meteorami skorupie cztery gigantyczne słonie, a te na swych ogromnych grzbietach dźwigają wielki krąg świata Dysku.1

Potem jest kolejna wzmianka o A’Tuinie:

Nie była to poetycka metafora, ale realny fakt, jako że świat był zdecydowanie płaski. Wiadomo też, że płynął w kosmosie na grzbietach czterech słoni, które z kolei podróżowały na skorupie Wielkiego A’Tuina, Ogromnego Żółwia Niebios.2

Dla odmiany, kolejna żółwia wzmianka jest bardziej neutralna, o tym że kołdra nie przypomina kołdry:

A że nie był dobrym krawcem, rezultat otrzymał dość dziwny i nierówny, bardziej przypominający płaskiego żółwia niż kołdrę.3

Później znów A’tuin zostaje wspomniany, w formie iluminacji/projekcji jaką tworzy jeden z bohaterów na uniwersytecie:

Widziała to wyraźnie, chociaż migające światełka przesłaniały niektóre szczegóły. Ale oto był Wielki A’Tuin, żółw niebios, z czterema Słoniami na grzbiecie; na nich spoczywał sam Dysk. Wokół krawędzi świata migotał wodospad, a w samej osi mała skalna igła była ogromną górą Cori Celesti, gdzie mieszkali bogowie.4

Kolejny raz A’tuin pojawia się gdy Esk wędruje poza ciałem i zastanawia się czy nie pożyczyć umysłu żółwia (babcia Weatherwax nauczyła ją umiejętności pożyczania umysłów zwierząt), ale uznaje, że to zły pomysł:

Po chwili w polu widzenia pojawiła się Krawędź. Panowała noc: orbitujące wokół Dysku słońce znajdowało się pod spodem i oświetlało wodospad obejmujący Kraniec świata.
Oświetlało także Wielkiego A’Tuina, Żółwia Świata. Esk często się zastanawiała, czy żółw nie jest tylko legendą. Wydawało jej się, że to bardzo kłopotliwa metoda wprawienia świata w ruch. Ale oto był pod nią, oszroniony gwiezdnym pyłem i poorany kraterami meteorytów, niemal tak ogromny jak Dysk, który niósł przez pustkę.
Jego głowa przesunęła się przed nią i Esk spojrzała prosto w oko tak wielkie, że mogłyby w nim pływać wszystkie floty świata. Słyszała, że gdyby można popatrzeć dostatecznie daleko w kierunku, w który wpatruje się Wielki A’Tuin, można by zobaczyć koniec wszechświata. Może to tylko przypadkowe ułożenie Jego dzioba sprawiało, że Wielki A’Tuin wydawał się żywić pewne nadzieje… Był wręcz optymistyczny. Może więc koniec wszechświata nie jest w gruncie rzeczy taki zły.
Jak we śnie sięgnęła przed siebie i spróbowała Pożyczyć największy umysł wszechświata.
Powstrzymała się w ostatniej chwili, jak dziecko na saneczkach, które spodziewa się łagodnego zbocza i nagle widzi wspaniałe góry, pokryte śniegiem i rozciągające się w lodowe pola nieskończoności. Nikt nigdy nie Pożyczy tego umysłu; to tak, jakby chciał wypić całe morze. Myśli, które tam płynęły, były wielkie i powolne jak lodowce.5

Ostatnia wzmianka jest jak główna bohaterka przebywa w innym niż dysk wymiarze i tam widzi cały świat Dysku wraz z A’Tuinem itd. zamknięty w szklanej piramidce:

Trzymał małą, szklaną piramidę. Były w niej gwiazdy. Potrząsał nią od czasu do czasu, a wtedy wirowały jak płatki śniegu, po czym wracały na swoje miejsca. A on chichotał.
A poza gwiazdami…
To był świat Dysku. Wielki A’Tuin, nie większy od małego spodeczka, sunął dostojnie pod ciężarem świata, który wyglądał jak dzieło cierpiącego na obsesję jubilera.6

Jak widać, jest parę wzmianek o żółwiu, choć mniej niż w poprzednich tomach, gdzie jego natura była bardziej przybliżona.


1. Then it comes into view overhead, bigger than the biggest, most unpleasantly armed starcruiser in the imagination of a three-ring filmmaker: a turtle, ten thousand miles long. It is Great A’Tuin, one of the rare astrochelonians from a universe where things are less as they are and more like people imagine them to be, and it carries on its meteor-pocked shell four giant elephants who bear on their enormous shoulders the great round wheel of the Discworld.


2. That wasn’t poetic imagery but plain fact, since the world was quite definitely flat and was, furthermore, known to be carried through space on the backs of four elephants that in turn stood on the shell of Great A’Tuin, the Great Sky Turtle.


3. (…) since he wasn’t much good at sewing either, the result was a rather strange lumpy thing more like a flat tortoise than a quilt (…)


4. That was quite clear, although the glitter and rush of the little lights blurred some of the detail. But there was Great A’Tuin the sky turtle, with the four Elephants on its back, and on them the Disc itself. There was the sparkle of the great waterfall around the edge of the world, and there at the very hub a tiny needle of rock that was the great mountain Cori Celesti, where the gods lived.


5. It also lit up Great A’Tuin the World Turtle. Esk had often wondered if the Turtle was really a myth. It seemed a lot of trouble to go to just to move a world. But there It was, almost as big as the Disc It carried, frosted with stardust and pocked with meteor craters.
Its head passed in front of her and she looked directly into an eye big enough to float all the fleets in the world. She had heard it said that if you could look far enough into the direction that Great A’Tuin was staring, you would see the end of the universe. Maybe it was just the set of Its beak, but Great A’Tuin looked vaguely hopeful, even optimistic. Perhaps the end of everything wasn’t as bad as all that.
Dreamlike, she reached out and tried to Borrow the biggest mind in the universe.
She stopped herself just in time, like a child with a toy toboggan who expected a little gentle slope and suddenly looks out of the magnificent mountains, snow-covered, stretching into the icefields of infinity. No one would ever Borrow that mind, it would be like trying to drink all the sea. The thoughts that moved through it were as big and as slow as glaciers.


6. He was holding a small glass pyramid. There were stars in it, and occasionally he would give it a little shake so that the stars swirled up like snow in the wind, and then settled back in their places. Then he would giggle.
And beyond the stars…
It was the Discworld. A Great A’Tuin no bigger than a small saucer toiled along under a world that looked like the work of an obsessive jeweler.


Autor: XYuriTT